Eksperci: potrzebna jest ofensywa informacyjna

Członkowie i goście posiedzenia Sejmowej Komisji Zdrowia przyznali, że potrzebna jest walka z infodemią w przypadku terapii ILADS stosowanej w leczeniu boreliozy - podaje Medexpress. Chodzi o nadmiar informacji na temat leczenia tej choroby, bo wiele z nich jest nieprawdziwych lub wprowadza w błąd.

Wiceminister zdrowia Urszula Demkow wyjaśniła, że obraz kliniczny boreliozy jest bardzo charakterystyczny. To choroba o objawach w fazie wczesnej, ale występuje też późna borelioza. Nie istnieje natomiast coś takiego, jak borelioza przewlekła, o której mówią osoby, którzy oferują pacjentom niepotwierdzone metody terapii.

Reklama

Boreliozę leczy się antybiotykami. To patogen dość wrażliwy na antybiotyki, w związku z czym nie ma potrzeby, aby antybiotykoterapia była długotrwała. Wystarczy terapia do miesiąca. Co więcej, badania kliniczne prowadzone przez rekomendowane ośrodki wskazują, że nawet można myśleć o skracaniu tej terapii. Porównywano dwa protokoły leczenia: miesięczny i 14-dniowy. Okazało się, że ten krótszy jest równie skuteczny – podkreśliła Urszula Demkow.

ILADS wzbudza kontrowersje. Może prowadzić do nieodwracalnego uszkodzenie wątroby czy nerek

Niektórzy lekarze w Polsce stosują niesprawdzone metody leczenia boreliozy. Wśród nich jest ILADS — terapia polegająca na wydłużonej antybiotykoterapii. Nie jest ona rekomendowana przez żadne sprawdzone ośrodki naukowe, nie potwierdzają jej dowody naukowe i nie ma powodów, by ją prowadzić.

Terapia ILADS jest terapią wielolekową. Polega na podawaniu pacjentom kombinacji trzech antybiotyków oraz dodatku różnych leków, stosowanych np. w gruźlicy, malarii czy przeciwpasożytniczych. Pacjentom serwowana jest cała tablica Mendelejewa. Konsekwencją jest to, że nie leczy się żadnej choroby, za to powoduje poważne komplikacje. Podawanie wielu leków, zwłaszcza antybiotyków, dożylnie powoduje trwałe, nieodwracalne uszkodzenie wątroby czy nerek. Co więcej powstaje wzrost oporności na antybiotyki– powiedziała Urszula Demkow.

Reklama

Do tego borelioza jest zbyt często bez podstaw rozpoznawana. – W ośrodku białostockim, który prowadzi leczenie i ma duże doświadczenie, zaledwie u 10 proc pacjentów kierowanych tam z takim rozpoznaniem borelioza rzeczywiście jest rozpoznawana. Pacjenci słyszą taką diagnozę w przypadku wielu niecharakterystycznych objawów, takich jak np. przewlekłe zmęczenie, nawracające bóle głowy czy bóle stawów– tłumaczyła.

Diagnoza boreliozy sprawia, że pacjentowi proponuje się nierzadko leczenie, które mu nie pomoże, a może zaszkodzić. Złe rozpoznanie oznacza nieskuteczne leczenie i poszukiwanie kolejnych opcji leczenia. Zalew informacji o rzekomej skuteczności przewlekłej antybiotykoterapii stosowanej w ILADS sprawia, część pacjentów decyduje się z niej skorzystać.

Borelioza mylona z innymi chorobami

Ponieważ objawy boreliozy często są nietypowe, mogą się za nią kryć poważne schorzenia, takie stwardnienie rozsiane, stwardnienie zanikowe boczne czy choroby nowotworowe. Brak leczenia na odpowiednim etapie rozwoju choroby może wpływać na dużo gorsze rokowania chorego.

Popularnością ryzykownej terapii ILADS zajął się Rzecznik Praw Pacjenta. Jak informuje Bartłomiej Chmielowiec, urząd wszczął 25 postępowań w sprawie praktyk naruszających zbiorowe prawa pacjenta wobec podmiotów, które stosowały tę metodę.

Opieraliśmy się na bardzo obszernym materiale dowodowym i stanowiskach eksperckich. Wobec 14 podmiotów wydałem decyzję o zaprzestaniu stosowania tych praktyk. Wobec jednego proces jeszcze się toczy. W stosunku do dziesięciu albo nie potwierdziły się informacje o stosowaniu tej metody, albo stosowano ją kilka lat wcześniej. Dwa z podmiotów nie dostosowały się do decyzji i metodę stosują nadal. Wszcząłem postępowanie o nałożenie na nie kary pieniężnej. Może ona wynieść do 500 tys. zł – poinformował RPP Bartłomiej Chmielowiec.