Czwarty przeszczep wątroby u tego samego pacjenta

Wyjątkowa operacja odbyła się pod koniec marca 2025 roku, ale szpital poinformował o niej dopiero teraz, kiedy pacjent jest już w domu, na południu Polski. Lekarze określają jego stan jako dobry. - Mamy nadzieję, że sprawy potoczą się dobrze. Poprzednim razem, po trzecim przeszczepie, dosyć szybko okazało się, że coś jest nie tak. Teraz takich okoliczności nie ma, co daje nam nadzieję na dużo lepszą przyszłość – powiedziała PAP prof. Marta Wawrzynowicz-Syczewska, kierująca oddziałem chorób zakaźnych, hepatologii i transplantacji wątroby w Samodzielnym Publicznym Wojewódzkim Szpitalu Zespolonym przy ul. Arkońskiej w Szczecinie.

Reklama

Dr Zeair, który kieruje zespołem transplantologów w SPWSZ w Szczecinie, powiedział PAP, że przeszczepowi wykonanemu 29 marca towarzyszył ogromny stres i wątpliwości dotyczące m.in. technicznego aspektu operacji. - Za każdym razem, kiedy wymieniamy wątrobę, to skracamy naczynia, które trzeba łączyć. Czwarty raz! Czy ja będą miał jakieś naczynie, do którego będę podłączał. Nie mówiąc o zrostach, o krwawieniu śródoperacyjnym. Te wszystkie problemy były hamulcem, żeby nie podjąć takiej decyzji – wyjaśnił Zeair.

Słynnego chirurga przekonała go rozmowa z pacjentem i jego determinacja, chęć do życia. - Nie miałem odwagi powiedzieć mu "nie". Zaznaczyłem, że jest 10 procent szans, a 90 procent, że może zostać na stole operacyjnym – zastrzegł Zeair.

Reklama

Prawdopodobnie pierwszy taki przypadek w Polsce

Ponad 60-letni pacjent jest pod opieką lekarzy SPWSZ od 2005 roku. Wtedy trafił do zakaźników, z powikłaniami po wirusowym zakażeniu wątroby typu C. Zdiagnozowano marskość. Konieczny był przeszczep. Mimo leczenia przeciwwirusowego doszło do reaktywacji zakażenia.

W 2008 roku transplantolodzy jeszcze raz „wymienili” mu wątrobę. I znów została ona zaatakowany przez wirusa. Tym razem walka trwała dłużej. Leczenie przerywano z powodu powikłań. - Co chwila lądował u nas, a to z powodu wodobrzusza, a to z powodu płynu w klatce piersiowej, a to z powodu żółtaczki – wspominała Wawrzynowicz-Syczewska.

Podkreśliła, że pacjent „po drodze” pokonał chorobę nowotworową. A w 2015 roku podjęto skuteczne leczenie przeciwwirusowe. Stan mężczyzny ustabilizował się. Wykorzystano to m.in. na wymianę uszkodzonych bioder, ponieważ z powodu marskości wątroby pacjent cierpiał na metaboliczną chorobę kości.

Po "remoncie" ortopedycznym odzyskał sprawność, ale w ubiegłym roku miał objawy marskości wątroby tak zdekompensowanej, że właściwie nie było innej możliwości, jak trzecie przeszczepienie. Było ono jednak niefortunne z powodów technicznych. Kiepska tętnica, połączenie nie najlepsze, i z tego powodu unaczynienie wątrobowe było niedostateczne – wyjaśniła Wawrzynowicz-Syczewska. Efektem powikłań naczyniowych była niewydolność dróg żółciowych i liczne infekcje. Jedynym ratunkiem był kolejny, czwarty już przeszczep wątroby.

Szanse na przeżycie bez kolejnego przeszczepu były znikome. Pacjent był niewypisywalny ze szpitala, ciągle przyjmował antybiotyki, bez których jego stan stawał się ciężki z powodu sepsy – zaznaczył dr Samir Zeair, kierujący oddziałem chirurgii ogólnej i transplantacyjnej SPWSZ w Szczecinie.

Wątpliwości medyczne i etyczne

W rozmowie z PAP lekarze z Arkońskiej przyznali, że mieli wątpliwości natury medycznej i etycznej. - Zawsze zadajemy sobie pytanie: Czy jest jakiś limit przeszczepień? Czy to jest fair w stosunku do innych pacjentów czekających? – powiedziała Wawrzynowicz-Syczewska.

Podkreśliła, że w zespole transplantologów doszło do sporu, jedna z lekarek stanowczo stwierdziła, że w tym przypadku przeszczepu nie należy wykonywać. Najważniejszym argumentem okazało się to, że pacjent „stracił” trzy przeszczepione wątroby nie ze swojej winy. Stosował się do zaleceń lekarzy, brał leki, nie pił alkoholu itd. Dbał o formę, nadal pracował.

Historia tego pacjenta to materiał na niezły thriller. Ta jego walka, żeby utrzymać się przy życiu w jako takim zdrowiu. I nasza determinacja, żeby go uratować – powiedziała Wawrzynowicz-Syczewska. -Naszym obowiązkiem moralnym jest leczyć ludzi, ratować życie za wszelką cenę. Ale oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że jest jakiś kres możliwości i tutaj o ten kres bardzo się spieraliśmy.

"Albo przeszczep, albo kilkanaście miesięcy życia"

Prof. Warzynowicz-Syczewska również otwarcie przedstawiła sytuację: albo przeszczep, albo kilkanaście miesięcy życia. Chory poprosił o kilka dni namysłu. Po rozmowie z żoną i córka postanowił podjąć ryzyko. I 8 kwietnia opuścił szpital. Lekarze ocenili pierwsze dni po przeszczepie jako „bardzo optymistyczne”. - Wątroba podjęła funkcję, pacjent w dobrej formie wyszedł do domu, a teraz czas pokaże, co będzie działo się w przyszłości. Jesteśmy dobrej myśli – podsumowała Wawrzynowicz-Syczewska.

Szczecińscy transplantolodzy w rozmowie z PAP zwrócili uwagę, że w Europie zdarzają się przypadki wykonywania czterech przeszczepów tego samego organu u jednej osoby. O takim pacjencie w Polsce nie ma informacji w literaturze medycznej. W 2024 roku w SPWSZ przy ul. Arkońskiej wykonano 79 przeszczepień wątroby. W tym roku już 22.