Proces Jerzego Zięby

Przed warszawskim sądem trwa proces Jerzego Zięby. Oskarżony jest o sprzedaż produktów leczniczych bez pozwolenia. Obok niego oskarżone są dwie osoby. Zarzuca się im sprzedaż na stronach internetowych środków, którym przypisywano właściwości zapobiegania chorobom i ich leczenia, czym mieli złamać prawo farmaceutyczne. Chodzi m.in. o sprzedaż CBD, nanosrebra i nanozłota, wyciągów z trawy jęczmiennej i pszenicznej.

Prokuratura osobno potraktowała sprzedaż beta-karotenu i mumio. Te środki mogły - zdaniem oskarżycielki - spowodować zagrożenie dla zdrowia i życia. W pierwszym przypadku ze względu na zalecaną dawkę, a w drugim z powodu zanieczyszczenia.

Reklama

Podczas środowej rozprawy zeznawały dwie biegłe, emerytowane pracowniczki Narodowego Instytutu Zdrowia.

Reklama

Obrońcy Zięby pytali, na jakiej podstawie powstawały ekspertyzy oraz czy biegłe badały sam produkt. Jedna z nich zeznała, że sporządzone opinie oparte były na oględzinach strony oferującej produkty i wydrukach. Tworząc opinię na temat produktów, korzystała z rejestru leków, z podręczników biologiczno-chemicznych i chemii farmaceutycznej, z naukowych publikacji oraz aktualnych przepisów prawa. "W pewnym momencie zostały przekazane do instytutu próbki tychże produktów, ale to było po przygotowaniu pierwszej opinii" - przyznała.

"Panuje duży bałagan"

Pełnomocnik Zięby dopytywał też, gdzie oskarżeni ogłaszali, że dane środki są produktami leczniczymi. Biegła zwróciła uwagę, że opinie sporządzane są na zadane pytanie, a w tym przypadku chodziło o to, czy można te produkty zakwalifikować jako produkty lecznicze. "Suplement diety jest to środek mający na celu uzupełnienie diety osoby zdrowej. Jeżeli jakiś produkt ma łykać osoba zdrowa, to powinno być to uzasadnione, czy jest to bezpieczne (...) Nie możemy brać wszystkiego"- podkreśliła i dodała, że potrzebne są odpowiednie badania produktów leczniczych i suplementów.

Druga z biegłych zwróciła uwagę, że na rynku parafarmaceutycznym te same substancje, w tych samych dawkach, mają status produktu leczniczego lub suplementu diety, dlatego rynek powinien zostać uporządkowany. "Panuje bardzo duży bałagan. Wynika to z faktu, że obie definicje - tzn. produktu leczniczego i suplementu diety - zachodzą na siebie. Można włożyć tam wszystko, więc może być tak, że jeden produkt jest kwalifikowany jako lek, a drugi jako suplement, a skład mają taki sam" - wyjaśniła.

Reklama

Następny termin rozprawy sąd wyznaczył na 16 maja. Jerzy Zięba wyraził zgodę na podawanie pełnych danych osobowych.

Zaczęło się w 2019 r.

Sprawa miała swój początek w kwietniu 2019 roku, kiedy policja w asyście warszawskiej prokuratury weszła do magazynu firmy związanej z Jerzym Ziębą. Ten zamieścił wówczas relację na portalu społecznościowym, z której wynikało, że w siedzibie firmy są funkcjonariusze i zabezpieczają towar, który jest sprzedawany w sklepie.

Prokuratura informowała wtedy, że nadzoruje dochodzenie dotyczące wytwarzania, importu lub obrotu produktami leczniczymi. Postępowanie wszczęto w związku z pisemnym zawiadomieniem Rzecznika Praw Pacjenta, który na podstawie opinii biegłych wyraził podejrzenie, że sprzedawane są produkty lecznicze bez wymaganych zezwoleń.

We wrześniu 2020 roku do Sądu Rejonowego Warszawa Śródmieście w Warszawie trafił akt oskarżenia w tej sprawie.

Kim jest Jerzy Zięba?

Jerzy Zięba to przedsiębiorca, propagator naturopatii i medycyny niekonwencjonalnej. Na swojej stronie opisuje siebie jako "niezależny dziennikarz, publicysta, autor książek, charyzmatyczny znawca tematów medycznych zabiegający o włączenie metod stosowanych w medycynie komplementarnej do procedur medycyny tradycyjnej, promotor świadomego używania suplementów i preparatów stosowanych w celu wzmocnienia działania układu odpornościowego". Sprzedaż jego produktów przynosi mu milionowe dochody.

Przez swoich zwolenników nazywany lekarzem, jednak z wykształcenia jest inżynierem górnictwa, a wiedzę medyczną zdobył z książek. Głosi teorie niezgodne z wiedzą medyczną opartą na faktach, które są regularnie podważane przez dyplomowanych lekarzy. On sam w rewanżu regularnie obraża medyków, nazywając ich m.in. "bandytami" (przegrał co najmniej jeden proces w tej sprawie). Zięba jest przeciwnikiem szczepień, a jedna z jego najbardziej znanych koncepcji mówi o wlewach z witaminy C jako skutecznej terapii nowotworowej, witamina ta też miałaby leczyć Covid-19.

– Krew mnie zalewa, gdy widzę, że ludzie odstępują od konwencjonalnych, działających terapii, by przerzucić się na wymysły Jerzego Zięby. Ale też trzeba być szczerym i przyznać, że niektórzy z lekarzy pomogli mu rozwinąć biznes. Wypowiadają się niezgodnie z obecną wiedzą naukową, a Zięba to błyskawicznie wykorzystuje - tak o Ziębie mówił w 2019 r. Jakub Kosikowski, lekarz, rezydent onkologii klinicznej, obecnie rzecznik Naczelnej Izby Lekarskiej, dla "Dziennika. Gazety Prawnej".

– Sytuacja z Ziębą przypomina nowotwór. Gdy był mały, należało go wyciąć. Ale pozwolono mu urosnąć i teraz o skuteczne cięcie o wiele trudniej. To nie Zięba jest silny, to państwo jest słabe - podkreślał Marek Tomków, wiceprezes Naczelnej Rady Aptekarskiej.