Kobieta zmarła po podaniu toksycznej substancji

Poznański Sąd Okręgowy zasądził 1,6 mln zł odszkodowania rodzinie kobiety, która w 2019 r. zmarła w wyniku błędu pielęgniarki w klinice medycyny naturalnej w Poznaniu. 36-letniej Annie K. pielęgniarka podała pacjentce złą dawkę leku. Kobieta osierociła 8-miesięczne bliźnięta.

Lekarze, którzy walczyli o życie 36-latki w szpitalu im. J. Strusia w Poznaniu, mówili, że 36-latce najprawdopodobniej podano w klinice DMSO, czyli dimetylosulfotlenek.

Reklama

- Jest to substancja o działaniu toksycznym. Ma działanie paraliżujące, podobne do działania pestycydów, a także do działania gazu bojowego sarin. Substancja może powodować hemolizę, czyli rozpad czerwonych krwinek w organizmie - mówił w TVN24 Stanisław Rusek ze Szpitala Miejskiego im. Józefa Strusia w Poznaniu.

- DMSO jest w laboratoriach chemicznych stosowany jako rozpuszczalnik, służy do rozpuszczania innych substancji podczas reakcji - wyjaśniał dr Bartosz Trzewik z Wydziału Chemii Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Bezpośrednią przyczyną śmierci był obrzęk mózgu.

Reklama

DMSO jest w Polsce legalny i dostępny, ale nie figuruje na listach leków. Środek przez osoby prowadzące kliniki medycyny naturalnej uważany jest za substancję lecznicą, jednak lekarze nie znajdują dowodów na potwierdzenie tej tezy. Jest to ich zdaniem czynnik inwazyjny, a jego stosowanie jest niebezpieczne. - Nie wiemy, jak taka substancja może zadziałać z innymi substancjami, nie wiemy, jaka ilość jest szkodliwa, i jaka droga podania może zaszkodzić - wyjaśniał dr Trzewik.

1,6 mln zadośćuczynienia

Rodzina zmarłej pozwała zarówno pielęgniarkę Lucynę P. jak i klinikę. Bliscy domagali się w sumie 1,8 mln zł, czyli po 600 tys. zł dla męża zmarłej i każdego z dzieci, a także comiesięcznej renty dla dzieci.

Sąd okręgowy zasądził zadośćuczynienie na rzecz męża zmarłej w kwocie 400 tys. zł (z zastrzeżeniem, że kwota 200 tys. zł ma zostać zapłacona solidarnie przez klinikę i pozwaną pielęgniarkę, zaś kolejne 200 tys. zł przez klinikę), a także po 600 tys. zł dla każdego z dziecka (z podobnym zastrzeżeniem). Dodatkowo sąd zasądził na rzecz dzieci comiesięczną rentę w wysokości 1 tys. zł na każde z nich.

- Kwota 1 mln 600 tys. złotych jest kwotą wysoką, ale jest kwotą adekwatną do rozmiaru krzywdy, które te dzieci doznały i skutków w ich życiu, które już na trwałe wywołały skutki w ich w ich psychice. Jest to oczywiste, to nawet nie było tutaj kwestionowane przez pozwaną - powiedziała sędzia Ewa Pijańska.

Wyrok nie jest prawomocny.

Sędzia wskazała, że wina pielęgniarki nie budzi wątpliwości, gdyż została już stwierdzona prawomocnym wyrokiem sądu, jednak za dziania Lucyny P. odpowiadała pozwana klinika. - Spółka zajmowała się proponowaniem tzw. leczenia naturalnego, alternatywnego, preparatami, które nie są zbadane naukowo, nie są dopuszczone jako środki, które są podawane według jakichś procedur medycznych - mówiła.

Sędzia poinformowała, że Annie K. pielęgniarka podała roztwór perhydrolu, czyli tzw. wodę utlenioną w stężeniu wielokrotnie przekraczającym zaleconą dawkę, "przez nieuwagę, na skutek zaniedbania przygotowała roztwór, który okazał się dawką śmiertelną". – Terapeutyczne działanie tego roztworu nie jest w żaden sposób naukowo potwierdzone - dodała.

Pielęgniarka skazana w 2021 r.

W 2021 r. poznański sąd uznał Lucynę P. winną narażenia pacjentki na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu oraz nieumyślne spowodowanie jej śmierci. Kobieta została skazana na karę roku i sześciu miesięcy więzienia, otrzymała także zakaz wykonywania zawodu pielęgniarki na okres trzech lat.

Lucyna P. jest obecnie na emeryturze. Opiekuje się też dorosłą córką ze znacznym stopniem niepełnosprawności. Jaj adwokat stwierdził, że "zasądzone zadośćuczynienie przekracza jej możliwości finansowe", a jego klientka "ponosi konsekwencje cały czas od momentu, kiedy sąd wydał postanowienie o zabezpieczeniu. Wszystko to, co możliwe było do zabrania z jej emerytury, jest konsekwentnie zabierane. Na dzień dzisiejszy ma 995 zł na rękę do tego, żeby przeżyć, dla siebie".