Fizjoterapeuci i diagności to jedne z najgorzej opłacanych zawodów medycznych. Choć uzyskali ostatnio obietnicę podwyżek, nie przekazano na nie odrębnych środków (takich, jakie są przekazywane np. na płace pielęgniarek) – miały być wygospodarowane przez dyrektorów szpitali ze wzrostu kontraktu. W efekcie podwyżki były uznaniowe, a wiele osób ich w ogóle nie dostało. To sprawiło, że reprezentanci tych zawodów postanowili sięgnąć po inny oręż. Tym bardziej że czują się dyskryminowani nie tylko pod względem płac.

Płatne specjalizacje

Konieczność płacenia za szkolenie specjalizacyjne, brak płatnych urlopów szkoleniowych, finansowanie tylko niektórych samorządów zawodowych ze środków publicznych czy też rażące rozbieżności w zasadach przeznaczania środków na wynagrodzenia dla poszczególnych zawodów – to tylko niektóre z przykładów nierównego traktowania, na jakie wskazuje Krajowa Izba Diagnostów Laboratoryjnych (KIDL). Dlatego diagności zdecydowali się na skargę do TK. Pierwszy wniosek w tej sprawie zostanie złożony na początku września i będzie dotyczył przepisów o odpłatności za specjalizacje zawartych w ustawie z 27 lipca 2001 r. o diagnostyce laboratoryjnej (t.j. Dz.U. z 2019 r. poz. 849).
Reklama
– Chcielibyśmy, żeby trybunał orzekł, czy te przepisy są zgodne z konstytucją. Wnioski do TK będziemy składać sukcesywnie, bo nie zgadzamy się na nierówne traktowanie medycznych samorządów zawodowych – mówi Alina Niewiadomska, prezes Krajowej Rady Diagnostów Laboratoryjnych. Kolejne skargi będą dotyczyć innych aspektów dyskryminacji.
Reklama
Obecnie diagnosta, który chce podnosić swoje kwalifikacje, musi z własnej kieszeni płacić za szkolenie. A nie są to małe koszty. W zależności od dziedziny – od 6 do 40 tys. zł. Przy ich niewielkich zarobkach jest to często bariera nie do pokonania.
– Chcielibyśmy, żeby pieniądze za szkolenie specjalizacyjne pochodziły z budżetu państwa, tak samo jak to jest w przypadku lekarzy i pielęgniarek – dodaje Alina Niewiadomska.
Doktor Maciej Niezabitowski, prawnik KIDL, potwierdza, że obecnie funkcjonuje wiele aktów prawnych, których analiza prowadzi do wniosku o nierównym traktowaniu przez ustawodawcę osób wykonujących różne zawody medyczne. Jako przykład podaje ustawę z 5 grudnia 1996 r. o zawodach lekarza i lekarza dentysty (t.j. Dz.U. z 2019 r. poz. 537 ze zm.), która przewiduje finansowanie całości szkolenia specjalizacyjnego oraz samego egzaminu końcowego ze środków z budżetu. Jego zdaniem przepisy o odpłatności za szkolenie specjalizacyjne diagnostów mogą naruszać art. 32 konstytucji, który stanowi, że wszyscy są wobec prawa równi i nikt nie może być dyskryminowany w życiu politycznym, społecznym lub gospodarczym z jakiejkolwiek przyczyny, a także art. 70 ust. 4, mówiący o powszechnym i równym dostępie do wykształcenia.
Samorząd diagnostów liczył, że problem zostanie rozwiązany poprzez nowelizację ustawy o diagnostyce laboratoryjnej, ale dotychczas jej projekt nie ujrzał światła dziennego, choć – jak kilkakrotnie informował resort zdrowia – prace nad nim trwają.

Zarobki poniżej średniej

Niezależnie od diagnostów wniosek do TK planuje złożyć też Krajowa Izba Fizjoterapeutów (KIF). Powodem jest również nierówne traktowanie poszczególnych grup zawodowych w ochronie zdrowia, ale podstawową przesłanką – dyskryminacja płacowa. Maciej Krawczyk, prezes Krajowej Rady Fizjoterapeutów, również powołuje się na art. 32 konstytucji.
– Zdajemy sobie sprawę, że nie wszyscy mogą zarabiać tyle samo, ale obecne dysproporcje są wręcz poniżające. Nie może być tak, że fizjoterapeuci mają dwu- czy trzykrotnie niższe pensje niż ich koledzy z oddziału, pracujący w innych zawodach. Wyniki badania przeprowadzonego przez KIF i Kantar są porażające, bo raport wskazuje wyraźnie, że najwyższa średnia w szpitalach to zaledwie 2085 zł netto, a w ambulatoriach – 1771 zł netto – podkreśla.
– Uważamy, że resort zdrowia nas lekceważy – dodaje. Jako przykład wskazuje chociażby procedowany właśnie projekt nowelizacji rozporządzenia warunków umów o udzielanie świadczeń opieki zdrowotnej, które wydłużyć ma dotychczasowy mechanizm przekazywania pieniędzy na pensje dla pielęgniarek – idą one odrębnym strumieniem i dyrektorzy nie mogą przeznaczyć ich na inne cele. – Gdy my, a także inne grupy zawodowe, które nie zawarły z ministrem odrębnych porozumień, domagaliśmy się "znacznych" środków na wzrost wynagrodzeń, minister twierdził, że to niemożliwe i nazywał to psuciem prawa. W przypadku pielęgniarek takie rozwiązanie już psuciem prawa nie jest. To jest równość? – mówi Maciej Krawczyk.
I zapowiada, że wniosek zostanie złożony już pod koniec przyszłego tygodnia, najpóźniej na początku września. Czy będzie dotyczył również innych przejawów nierównego traktowania? – Będziemy skupiać się przede wszystkim na wykazaniu dyskryminacji fizjoterapeutów, a ona dziś głównie dotyczy aspektu finansowego – zapowiada szef KIF.
Czy wskazywane przez samorządy przykłady dyskryminacji rzeczywiście nią są? Takiej interpretacji nie wyklucza Rafał Janiszewski, właściciel kancelarii doradzającej placówkom medycznym. Zwraca uwagę, że choć szczegółowe regulacje dotyczące poszczególnych profesji zawierają ich ustawy zawodowe, to jednak łączy je to, że są zawodami medycznymi – podobnie jak lekarze czy pielęgniarki – wymienionymi w odrębnych przepisach i jako takie wszystkie powinny być równo traktowane. Nie oznacza to, że np. lekarz ma zarabiać tyle, ile fizjoterapeuta, ale że podwyżki powinny być przyznane wszystkim grupom zawodowym. Zwraca jednak uwagę, że jeśli TK literalnie potraktuje przepisy, wnioski mogą przepaść. Akty prawne, które powstały w konsekwencji porozumień zawartych z ministrem, dotyczą bowiem konkretnych i wskazanych wprost zawodów.