"Nowy-stary" sposób walki z rakiem
Naukowcy z MedUni Vienna pod przewodnictwem prof. Gergelyego Szakácsa opracowali zupełnie nowy sposób terapii, wykorzystując sprawdzone od lat rozwiązania. Podstawą tej metody są antracykliny, czyli grupa leków, z której wywodzi się daunorubicyna, a która to od lat 70 XX wieku wykorzystywana jest w leczeniu białaczek, chłoniaków i guzów litych.
Zmodyfikowanie daunorubicyny do cząsteczki nazwanej 2-pirolino-daunorubicyna przynosi oczekiwany przełom. Okazuje się bowiem, że taka zmiana sprawia, że cząstka jest znacznie aktywniejsza wobec komórek nowotworowych, zwiększając przy tym swoją skuteczność. Pojawił się jednak dość poważny problem - była ona wyjątkowo toksyczna i nie dawało się jej podać pacjentom.
Tutaj wchodzi druga składowa tego przełomowego preparatu - nanotechnologia. Naukowcy, chcąc zredukować szkodliwe działanie, zamknęli ją liposomach, czyli małych pęcherzykach tłuszczowych. Działają one jak nośnik, który dostarcza lek bezpośrednio do guza, eliminując ryzyko zatrucia innych części organizmu. W ten właśnie sposób naukowcy opracowali LiPyDau (nazwa wzięta od liposomalna pirolino-daunorubicyna).
Skuteczność nowego leku na raka daje wielkie nadzieje
Jaki był efekt takich modyfikacji i połączenia klasycznej chemii z nanotechnologią? Okazuje się, że zaskakująco pozytywny. W testach przedklinicznych, które przeprowadzone zostały na myszach, wykazano całkowite zahamowanie wzrostu guza czerniaka. W przypadku raka płuc, gdzie wykorzystano komórki mysie oraz ludzkie, LiPyDau także okazał się skuteczny i to pomimo oporności na inne rodzaje terapii.
Tym jednak, co warto wyróżnić to przypadek agresywnego raka piersi. U badanych zwierząt, które miały dziedziczne i trudne do leczenia odmiany, nowy lek ostatecznie doprowadził do wyeliminowania guzów i to nawet w przypadku, gdy nowotwory cechowały się odpornością wielolekową. To wszystko sprawia, że metoda ta daje wielkie nadzieje na walkę z opornymi na leczenie metodami, które mogą w przyszłości zostać całkowicie pokonane.
Dlaczego nowa metoda walki z rakiem okazuje się wyjątkowo skuteczna?
Tym, co odpowiada za tak dużą skuteczność metody oraz daje nadzieję na poprawę, jest jego mechanizm molekularny. To on sprawia, że walka z komórki rakowe mają z nią wielkie problemy. Standardowe antracykliny, czyli antybiotyki przeznaczone do walki z nowotworami działają poprzez uszkadzanie DNA chorych komórek. Problem polega jednak na tym, że te są w stanie się po prostu regenerować i naprawiać uszkodzenia.
2-pirolino-daunorubicyna zaś nie działa w ten sposób. Jej zadaniem jest łączenie obu nici DNA komórki, co sprawia, że naprawa komórek jest niemożliwa, a uszkodzenie komórek w ramach chemioterapii staje się śmiertelne. Dzięki temu nowotwory są bezpowrotnie zabijane.
Do tej pory jednak antracykliny - mimo swojej skuteczności - wskazywane były jako dość problematyczne substancje ze względu na szereg działań niepożądanych. Chodzi bowiem o uszkodzenia szpiku, wątroby oraz narażenie na kardiotoksyczność (uszkodzenie mięśnia sercowego spowodowane działaniem leków). Do tego mogły doprowadzić do rozwoju oporności wielolekowej komórek rakowych.
LiPyDau ma rozwiązywać problem toksyczności poprzez kierunkowe działanie i brak możliwości nawrotu i regeneracji komórek rakowych. Na razie jednak lek pozostaje na etapie przedklinicznym. Zespół chce jednak, aby w ciągu najbliższych lat doszło do rozpoczęcia badań bezpieczeństwa i farmakokinetyki. Jeśli to się uda, to wówczas leczenie raka może stać się znacznie skuteczniejsze i po prostu łatwiejsze.