Średnio pacjenci na wizytę u onkologa muszą czekać 33 dni - to o 6 dni dłużej, niż przed wygłoszoną przed premiera i ministra zdrowia zapowiedzią skrócenia kolejek dla chorych na raka. Jeszcze dłużej, według "Rzeczpospolitej", trzeba czekać na badania diagnostyczne: 4,5 miesiąca na rezonans magnetyczny mózgu, 2,5 miesiąca na tomografię komputerową brzucha, miednicy małej czy nerki, ponad miesiąc na biopsję guzka tarczycy czy stercza.
Jako że leczenie zaczyna się dopiero po diagnozie, gazeta podsumowuje cały proces. I tak: od podejrzenia raka płuc do rozpoczęcia leczenia mija średnia 161 dni, w przypadku raka piersi to 144 dni, a przy przewlekłej białaczce szpikowej - 250 dni.
Stosunkowo najszybciej obsługiwani są pacjenci, u których zdiagnozowano raka odbytu, a także czekający na usunięcie prostaty, macicy czy nadnercza - niecały miesiąc.
Wśród powodów długich kolejek wskazuje się zbyt małą liczbę specjalistów oraz biurokrację. - Wypełnianie historii choroby i karty informacyjnej zajmuje mi co najmniej pół godziny, czyli tyle, ile sama obsługa pacjenta. Na leczenie w oddziale dziennym obowiązuje ten sam druk, co na trzymiesięczną hospitalizację - wylicza prof. Wiesław Wiktor Jędrzejczyk, kierownik Kliniki Chorób Wewnętrznych, Hematologii i Onkologii szpitala Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.