Mężczyzn dzieli się na dwie kategorie: "prawdziwych" i "nieudaczników"
Jak wskazuje trener mentalny, jeszcze 50 lat temu społeczne regulacje umieszczały mężczyznę w bardzo klarownej pozycji, stawiając przed nim konkretne wymagania. Obecnie w naszych oczach są okrutne, ale brak opcji powodował w społeczeństwie spójność zarówno oczekiwań wobec mężczyzny, jak i wyobrażeń jego samego na swój temat.
- W rodzinach wielopokoleniowych obserwowaliśmy naszych ojców i dziadków i to od nich uczyliśmy się męskości – bycia asertywnym, odpowiedzialnym, silnym i zaradnym – o ile oczywiście mieliśmy to szczęście, aby mieć we własnej rodzinie takie właśnie wzory do naśladowania - tłumaczy ekspert.
Jak wskazuje, były to jednak w wielu wypadkach wyłącznie pozory, ramy społeczne, w które wiele rodzin się nie wpasowywało. Po latach od wyjścia z wieku dojrzewania wielu mężczyzn dalej żyje w dualizmie własnego spojrzenia na świat, który dzieli się na dwie kategorie.
Po pierwsze na "prawdziwych mężczyzn", nieokazujących uczuć, bo albo ich nie mają, albo skutecznie tłumią, oraz na "nieudaczników", czyli facetów, którzy nie radzą sobie zarówno w życiu prywatnym jak i zawodowym, otwarcie okazując zagubienie i nadmierną emocjonalność oraz zbierając przez to baty.
Świat nie poradził sobie z napisaniem na nowo roli mężczyzn
To wszystko dzieje się, jak uważa Bączek, przez tradycyjne wychowanie, które w przypadku mężczyzn nie uznaje ich prawa do cierpienia, uczuć, zmęczenia czy też nawet chęci brania czynnego udziału w wychowywaniu dzieci, a nie tylko bycia "chodzącym portfelem".
- Współczesny świat wspaniale poradził sobie z napisaniem na nowo roli kobiety w społeczeństwie i rodzinie – jakkolwiek nie rozwiązał jeszcze oczywiście wszystkich problemów - uważa Jakub B. Bączek.
- Jednocześnie mówi kobietom, że mogą być, kim chcą i zajmować się tym, na co mają ochotę, a nas mężczyzn pozostawia nieco w tyle – czasem nawet bezradnych wobec braku narzuconych z góry kodów kulturowych, które niegdyś były dla nas tak wygodne – dodaje trener mentalny.
– Nie jest wcale łatwo być mężczyzną w dzisiejszym świecie. "Chłopaki nie płaczą", "nie maż się jak baba", "musisz być twardy jak tatuś", "kto to widział, żeby chłopiec był taki obrażalski" to tylko niektóre teksty serwowane małym chłopcom, które doskonale wykonują swoją robotę w procesie wychowywania i tworzą zamkniętych w sobie i bierno-agresywnych dorosłych facetów - przekonuje.
- My, mężczyźni z pokolenia millenialsów, dorastaliśmy i kształtowaliśmy się na granicy dwóch światów i dwóch tradycji – odchodzącego do lamusa konserwatywnego podziału na to, co wypada dziewczynce a co chłopcu, oraz czasów współczesnych, w których jest się po prostu człowiekiem, niestety, bardzo często również człowiekiem bardzo w tym wszystkim zagubionym – dodaje ekspert.
- Spuścizna, którą współcześni mężczyźni otrzymali w spadku od swoich ojców i dziadków i dysonans, którego doświadczają, obserwując pewnych siebie, ale jednocześnie otwartych na emocje i doświadczenia młodych mężczyzn urodzonych już często w XXI wieku, powoduje jeszcze większe pogubienie, brak poczucia przynależności i niepewność wobec zmian, które zaszły w społeczeństwie obfitego w dyskurs na temat niebinarności czy płynności orientacji seksualnej – mówi Jakub B. Bączek.
Jednocześnie pozbawieni tradycyjnych ram – zniekształconych w ciągu ostatnich kilku dekad między innymi przez kobiety wchodzące częstokroć w męskie buty – "osiadają" bezradnie we własnym życiu i czekają na wskazówki, które jeszcze nie nadeszły i długo pewnie nie nadejdą.
Szantaż kulturowy i DDA. "Sposobem radzenia sobie z niewygodnymi uczuciami był alkohol"
W jego opinii współcześni mężczyźni z pokolenia 30+ żyją wciąż pod wpływem niejako szantażu kulturowego kształtowanego przez lektury szkolne, czy "bohaterów", których wciskają im media.
- Ciągle jeszcze nie mogą przyznawać się do tego, że mają problemy, z którymi nie radzą sobie w pojedynkę. A skoro tłumią gniew, smutek czy poczucie niepewności, narastają w nich emocje, które później skutkują agresją wobec siebie lub innych - wskazuje.
Jakub B. Bączek wyjaśnia, że nieumiejętność regulowania emocji nie została wynaleziona przez współczesnych mężczyzn.
- Zjawisko to obserwowaliśmy już u wielu pokoleń wstecz, gdzie sposobem radzenia sobie z niewygodnymi uczuciami był i oczywiście jest w dalszym ciągu, alkohol i inne używki. Częstym zjawiskiem, które obserwuję jako biznesmen i trener mentalny jest grupa mężczyzn wśród pracowników korporacji na wysokich stanowiskach, trenerów, menadżerów, którzy wychowani zostali przez alkoholików z pokolenia urodzonego przed, w trakcie lub zaraz po wojnie. I nie dosyć, że sami cierpią na syndrom DDA, to jeszcze mierzyć muszą się z bolączkami charakterystycznymi dla mężczyzn na przełomie dwóch kultur – mówi.
Największy problem współczesnego mężczyzny
"Prawdziwy" mężczyzna uważa, że musi radzić sobie z problemami sam. Swoje emocje, jeśli w ogóle je do siebie dopuszcza, traktuje na wyłączność.
- W najgorszym przypadku uzewnętrzni się przed innym facetem, przy alkoholu właśnie, a przebodźcowanie, smutki i agresję wyładuje na siłowni lub przed telewizorem podczas transmisji meczu – lepiej przemilczeć już tych, którzy wyładują te emocje na kimś - zauważa Bączek.
- Nie poprosi w każdym razie o pomoc, bo w jakiej pozycji, by go to ustawiło? Miałby pokazać, że jest słaby? Obnażyć się i przyznać przed światem, że tak jak kobieta może być delikatny, podatny na zranienie czy też (nie daj boże!) depresję i potrzebować wsparcia? Wstyd! - opowiada trener mentalny.
- Z całym okrucieństwem naszych czasów i niepewnością, która z definicji przypisana jest XXI wiekowi, jedna rzecz cieszy mnie niezmiernie – że dzisiejsi młodzi ludzie uważają to wszystko za oczywiste bzdury.
- Na ulicach coraz częściej widać to pokolenie "kolorowych ptaków", które eksploatuje świat na swój własny sposób, szuka odpowiedzi i nieskrępowanie mówi, co je boli. Dochodzi do ekstremów, to prawda. Jednak wierzę i historia nam to niejednokrotnie udowodniła, że aby doszło do homeostazy, czasem musi nastąpić odchylenie amplitudy w którąś stronę – podkreśla Jakub B. Bączek.