Modelka leczyła stan przednowotworowy: "Wyniki wyszły złe"
Sandra Kubicka ma 28 lat. W wieku 13 lat wyjechała z rodzinnej Łodzi do USA. Na Florydzie, gdzie zamieszkała, pracowała z sukcesem jako modelka. Obecnie jest także prezenterką telewizyjną i twórczynią cyfrową oraz bizneswoman.
Kilka miesięcy temu poinformowała w internecie, że wynik jej cytologii wyszedł nieprawidłowo - badanie wykryło stan przednowotworowy, który wymaga leczenia, by nie przerodził się w raka szyjki macicy.
Pod koniec sierpnia napisała w mediach społecznościowych: "Wyniki wyszły złe. Robię cytologię co cztery miesiące, dlatego że jestem w grupie wysokiego ryzyka. Dzięki temu złapaliśmy dziada w odpowiednim momencie. Mam stan przednowotworowy szyjki macicy. Od dzisiaj zaczynam leczenie. Badajcie się często, nawet jeśli jesteście młodzi" — zaapelowała Kubicka i zapowiedziała, że czeka ją leczenie.
Sandra nie ukrywa, że miała gorsze momenty
- Czeka mnie niedługo zabieg, ale najważniejsze jest nastawienie. Przerobiłam to sobie już w głowie, staram się nie dać po sobie poznać, że jestem smutna. Byłam już smutna, płakałam. Życie toczy się dalej, najważniejsze jest to, żeby myśleć pozytywnie, wszystko będzie dobrze - powiedziała w rozmowie z "Plejadą".
Modelka podkreślała w wywiadach, że nie żałuje, że powiedziała publicznie o problemach zdrowotnych, bo pomogła zwiększyć świadomość kobiet, które zadbały o zdrowie.
- Codziennie dostaję wiadomości od kobiet, które zapisały się do ginekologa, zrobiły cytologię, wysyłają mi nawet wyniki badań, konsultują ze mną różne rzeczy, więc już swoją misję spełniłam. Jeżeli mogę tym jednym ruchem na Instagramie choć jedną osobę uratować, to jestem już szczęśliwa i to chyba było dla mnie najważniejsze - dodała.
Nie ukrywała jednak, że po otrzymaniu wyników badania, miewała gorsze momenty. - Fizycznie nie czuję tego w sobie, to dla mnie abstrakcja, że coś się we mnie dzieje, bo nic nie boli. Są zmiany widoczne, ale ja tego nie widzę, tylko widzi to lekarz - powiedziała na łamach "Plejady".
Walczyła o płodność. Pomyślała nawet o tej procedurze
Z powodu PCOS ( Zespołu policystycznych jajników) i związanych z nim problemów z zajściem w ciążę Sandra myślała także o zamrożeniu jajeczek.
- Jestem w trakcie podejmowania tej decyzji. Byłam już na pierwszych konsultacjach i lekarz mówi, że to jest bardzo dojrzałe i rozsądne, ale jeszcze gdzieś mam taką iskierkę z tyłu głowy, że może to się wydarzy, że może poczekaj, daj sobie czas do tej trzydziestki. Ale boję się, że jak będę miała 30 lat, to ten mój jajnik znowu umrze i nie wiadomo, co się wydarzy. Mam absolutny mętlik – przyznała w rozmowie z Moniką Jaruzelską.
Zespół policystycznych jajników (PCOS) to zaburzenie, które dotyczy kobiet w wieku rozrodczym. Nazwa pochodzi od charakterystycznego obrazu jajników w USG, w których występuje wiele pęcherzyków. Na jego rozwój wpływają czynniki genetyczne, endokrynologiczne, metaboliczne oraz środowiskowe.
Charakterystyczne dla PCOS jest występowanie cykli bezowulacyjnych, co uniemożliwia zajście w ciążę oraz nadprodukcja męskich hormonów płciowych – androgenów. Często temu problemowi towarzyszy insulinooporność.
W czasie tych wyzwań wspierał ją życiowy partner Baron, czyli Aleksander Milwiw-Baron. Podczas grudniowych wakacji w Dubaju, muzyk i gitarzysta zespou Afromental oświadczył się Sandrze. Para spodziewa się pierwszego dziecka. "Moje największe marzenie właśnie się spełnia i to dzięki tobie Alek. Czekamy na ciebie synku" – ujawniła była modelka.