Gruźlica zabija częściej niż COVID-19

Po trzech latach pandemii koronawirus powoli ustępuje. Mamy wprawdzie do czynienia z kolejną falą, ale obecne zachorowania są zaledwie niewielkim ułamkiem niegdysiejszych liczb. Przypomina o sobie natomiast inna groźna choroba - gruźlica. Wróciła na pierwsze miejsce wśród najbardziej śmiertelnych chorób zakaźnych.

Światowa Organizacja Zdrowia poinformowała, że w 2020 r. po raz pierwszy od 15 lat wzrosła liczba zgonów na gruźlicę na świecie. Wg danych WHO gruźlica zabiła w 2021 r. 1,6 mln osób, głównie w Azji południowo-wschodniej i Afryce. W ubiegłym roku liczba ofiar śmiertelnych wyniosła 1,3 mln. Dla porównania - w 2022 r. z powodu COVID-19 zmarło 1,22 mln osób.

Reklama

W ubiegłym roku na gruźlicę zachorowało na całym świecie 10,6 mln osób. WHO podkreśla, że gruźlica występuje we wszystkich krajach i grupach wiekowych.

Szczególnie niebezpieczna jest lekoodporna postać choroby, to wciąż pozostaje "jednym z elementów kryzysu zdrowia publicznego i zagrożeniem dla globalnego bezpieczeństwa zdrowotnego".

Od kilku miesięcy w Republice Południowej Afryki trwają prace nad opracowaniem jednodawkowego leku na gruźlicę lub szczepionki, bardziej skutecznej niż obecnie obowiązujący preparat BCG. Nie zapewnia on odporności na całe życie, nie ma dawki przypominającej, nie szczepi się też dorosłych.

To nieuniknione, że gruźlica znów stanie się najbardziej śmiertelną chorobą zakaźną na świecie — mówił kierujący pracami prof. Robert Wilkinson w rozmowie z "Daily Mirror".

Gruźlica w Polsce wraca z dużym nasileniem

Gruźlica, nazywana dawniej suchotami, kojarzy się nam raczej z dawnymi czasami lub biedniejszymi regionami. Tymczasem liczba zakażeń rośnie w Polsce, a także w krajach Zachodniej Europy. Wg danych Instytutu Gruźlicy i Chorób Płuc w ubiegłym stwierdzono w Polsce 4 314 przypadków gruźlicy. W 2021 było 3704 zachorowań, w 2020 - 3388.

- Gruźlica jest chorobą, która wraca z dużym nasileniem. Jeśli chodzi o przyczyny, z całą pewnością duże znaczenie ma zwiększona liczba ludzi z gruźlicą migrujących po świecie. Do Europy ściągają ludzie z całego świata, a gruźlica jest w wielu rejonach, jak Afryka, Azja, chorobą endemiczną - wyjaśniał w rozmowie z WP abcZdrowie dr Paweł Grzesiowski. Na wzrost zachorowań w Polsce miała też wpływ wojna w Ukrainie i spora liczba uchodźców, bo jak zaznacza lekarz, "opieka nad chorymi na gruźlicę w Ukrainie, Rosji, Białorusi nie jest teraz priorytetem".

Reklama

Ekspert Naczelnej Rady Lekarskiej ds. zagrożeń epidemicznych wskazuje też na inną przyczynę wzrostu zachorowań. - Istnieje duże podejrzenie, że część ludzi choruje na gruźlicę, bo wcześniej przeszła COVID-19 i przez to ma osłabioną odporność. Można powiedzieć, że COVID jest takim elementem ułatwiającym obudzenie się tej gruźlicy latentnej, czyli uśpionej - podkreśla lekarz.

Grzesiowski też wspomina o słabej świadomości choroby. - Nadal nie myślimy o gruźlicy jako o jednej z przyczyn takich nietypowych objawów, jak osłabienie, utrata masy ciała, nocne poty czy przewlekły kaszel. Nie spodziewamy się gruźlicy u osoby młodej, bez obciążeń - opowiada dr Grzesiowski.

Gruźlica wraca także do Wielkie Brytanii

Ze wzrostem zachorowań zmaga się także Wielka Brytania. Pod koniec października zajmująca się zdrowiem UK Health Security Agency poinformowała, że liczba zakażeń w porównaniu do tego samego okresu 2022 r. wzrosła o 8 proc. Od stycznia zachorowało 3628 osób, w ubiegłym roku było 3402 potwierdzonych infekcji.

UKHSA podkreśla, że postęp zmierzający od zmniejszenia liczby zakażeń został zatrzymany. Już wiadomo, że nie uda się zrealizować planu na lata 2021-26.

Brytyjczycy gruźlicę określaną mianem choroby "wiktoriańskiej", Do tej grupy zaliczają także inne choroby zakaźne, jak szkarlatyna, odra czy świnka. W ostatnich miesiącach obserwuje się powrót wszystkich tych schorzeń.