Zespół chronicznego zmęczenia (CFS) to rzadka i bardzo poważna choroba, która silnie ogranicza możliwość wykonywania codziennych czynności, a w cięższych postaciach prowadzi do niezdolności do pracy i niepełnosprawności. Globalna częstość jej występowania waha się w granicach ok. 0,3-0,6 proc. Pandemia COVID-19 zauważalnie przyczyniała się do zwiększonej zapadalności na zespół chronicznego zmęczenia.

Reklama

Objawem zespołu jest skrajne, wręcz obezwładniające, poczucie wycieńczenia. Chorzy źle sypiają, odczuwają wyczerpanie przez całą dobę, cierpią na bóle głowy, mięśni, stawów, mają problemy z pamięcią i koncentracją. Są niezdolni do podejmowania wysiłku fizycznego, a nierzadko nawet do wstania z łóżka.

Dotychczas nie udało się opracować sprecyzowanych markerów diagnostycznych CFS; nie ma też jednolitych kryteriów jego rozpoznawania. Nie istnieje również swoisty lek na tę chorobę.

- Dziesięć lat temu byłem na stażu w Newcastle i to tam pierwszy raz zetknąłem się z osobami chorującymi na CFS. Widziałem u tych chorych bardzo charakterystyczne objawy dysautonomii, czyli zaburzeń autonomicznego układu nerwowego. To mnie zainteresowało i po powrocie, wraz z moim zespołem, zaczęliśmy jako pierwsi w kraju szukać takich pacjentów i prowadzić pierwsze projekty z ich udziałem. Z tego co wiem, do dziś nie jest to w Polsce temat popularny - opowiada prof. Paweł Zalewski z Collegium Medicum Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu.

Reklama

Wyniki swoich badań prof. Zalewski, razem z innymi pracownikami Katedry Fizjologii Wysiłku Fizycznego i Anatomii Funkcjonalnej, opublikował m.in. w czasopiśmie „Journal of Translational Medicine”.

Reklama

Naukowcy ustalili, że ogólnoustrojowa krioterapia, szczególnie w połączeniu ze statycznymi ćwiczeniami rozciągającymi, jest bardzo obiecującym podejściem leczenia CFS. Autorzy podkreślają, że jest to istotna wskazówka terapeutyczna, biorąc pod uwagę brak jakichkolwiek innych skutecznych opcji terapeutycznych dla tych pacjentów i brak sposobów na wyeliminowanie objawów, które często prowadzą do niepełnosprawności.

- Zajęliśmy się tym tematem, gdyż kierowała nami chęć pomocy chorym, których sytuacja jest naprawdę trudna - opowiada prof. Zalewski. - Już samo rozpoznanie choroby jest skomplikowane, nie mamy charakterystycznych dla niej biomarkerów. Nie możemy im też zaoferować żadnego konkretnego leczenia farmakologicznego. Są podejmowane pewne próby, lekarze starają się interweniować, ale nie ma celowanego, swoistego leczenia tego zaburzenia, takiego, który poprawiłby funkcjonowanie pacjentów.

Profesor tłumaczy, że objawy CFS są bardzo niespecyficzne. Stanowią mozaikę różnych dolegliwości, najprawdopodobniej o etiologii wirusowej. Zresztą tak samo, jak to jest w przypadku COVID-19.

- Jak na ironię pandemia COVID przyszła z pomocą pacjentom z CFS - mówi główny autor publikacji. - Objawy pocovidowe są bowiem bardzo podobne do objawów zespołu przewlekłego zmęczenia. W ostatnich miesiącach w literaturze naukowej pojawiło się sporo publikacji na temat powiązań CFS z zespołem postcovidowym. Czyli im więcej pojawia się pomysłów na ulżenie osobom cierpiącym na tzw. przewlekły COVID-19, tym więcej szans na znalezienie rozwiązania problemu chorych na CFS.

Wśród symptomów, które są charakterystyczne dla obu tych schorzeń, profesor wymienia m.in.: upośledzenie funkcji poznawczych, pogorszenie pamięci krótkotrwałej, zaburzenia uwagi i funkcji przetwarzania, problemy ze snem, przewlekłe uczucie zmęczenia, a nawet zaburzenia płynności językowej i objawy dysautonomii. Inaczej mówiąc: to, co w COVIDZIE nazywamy "mgłą mózgową”, jest codziennością wszystkich pacjentów z CFS.

Jak opowiada prof. Zalewski, ogólnoustrojowa krioterapia uruchamia mechanizmy fizjologiczne, których celem jest utrzymanie stałej temperatury ciała. Udowodniono też jej skuteczność przeciwzapalną. Poprzednie badania zespołu z UMK wykazały również silnie stymulujący i regulujący wpływ niskich temperatur na autonomiczny układ nerwowy (AUN), zwłaszcza jego część przywspółczulną. W pierwszej chwili zimno silnie aktywuje układ współczulny, natomiast w dłuższej perspektywie wywiera efekt tonizujący i normalizujący balans współczulno-przywspółczulny.

Skoro więc w przebiegu zespołu przewlekłego zmęczenia obserwuje się zaburzenia funkcjonowania AUN naukowcy postanowili połączyć te fakty.

- Zwykle w metodyce krioterapii wykorzystuje się ćwiczenia, które wzmagają jej efekty - opowiada prof. Zalewski. - Najczęściej są to ćwiczenia tlenowe, np. cardio. W tym przypadku nie mogliśmy ich jednak wdrożyć, gdyż jednym z najważniejszych objawów klinicznych CFS jest patologiczna nietolerancja wysiłku. Zaczęliśmy więc szukać innych form pracy z ciałem.

Poza tym dowody naukowe wskazują, że rozciąganie statyczne może wzmagać aktywację mitochondriów, które są ważnym składnikiem komórki mięśniowej i zapewniają im energię potrzebną do pracy (kurczenia się).

Naukowcy już wcześniej wiedzieli, że u osób z CFS funkcja mitochondriów jest z nieznanych przyczyn obniżona. Delikatny stretching pozwalałby więc po pierwsze stonować i uspokoić organizm po tak silnym bodźcu, jakim jest kriostymulacja, a po drugie usprawnić pracę mitochondriów.

W badaniu wzięło udział 32 pacjentów z zespołem przewlekłego zmęczenia oraz 18 zdrowych osób stanowiących grupę kontrolną. Przez 2 tygodnie wszyscy oni uczestniczyli w programie, który zakładał łącznie 10 sesji ćwiczeń rozciągających i następującą po nich krioterapię (od kilkudziesięciu sekund na początku, do 3 minut podczas ostatnich sesji).

Okazało się, że w grupie CFS odnotowano istotne zmniejszenie odczuwanego zmęczenia oraz senności. Także niektóre aspekty funkcjonowania poznawczego (np. szybkość przetwarzania informacji wizualnych) uległy poprawie.

- Nasi pacjenci mieli subiektywne poczucie większych rezerw energetycznych. Zgłaszali poprawę funkcjonowania. Natomiast z fizjologicznego punktu widzenia zauważyliśmy wyraźną poprawę czynności serca, wyregulowanie ciśnienia i usprawnienie pracy układu autonomicznego, czyli złagodzenie objawów wspomnianej wcześniej dysautonomii” - wymienia autor badania.

Pozytywne efekty zastosowanych zabiegów utrzymywały się u chorych przez kilka tygodni. Po tym czasie procedury należałoby powtórzyć. Według prof. Zalewskiego z punktu widzenia naukowego jest to jednak metoda bardzo opłacalna.

Profesor dodaje, że wielu pacjentów z CFS zmaga się z banalizacją ich objawów i niezrozumieniem. - Słyszą, że w dzisiejszych czasach każdy jest zmęczony. Tymczasem tutaj nie chodzi o typowo pojmowane fizjologiczne czy behawioralne zmęczenie. To jest zmęczenie patologiczne, które nie cofa się w normalnym procesie regeneracji - podkreśla.

U części osób zespół przewlekłego zmęczenia prowadzi do całkowitego wyniszczenia i śmierci, także u dzieci. W dużej grupie pacjentów choroba występuje w naprzemiennych okresach remisji i pogorszenia funkcjonowania. W pełni wyleczyć udaje się bardzo niewielki odsetek chorych.

Jeśli chodzi o genezę CFS, to u niektórych udaje się zidentyfikować dokładny punkt czasowy infekcji wirusowej, która wywołała pierwsze objawy. Jednak są też tacy, u których nie da się wskazać takiej sytuacji - wiele infekcji ma bowiem przebieg subkliniczny; są bezobjawowe lub skąpo objawowe.