- Nie poradzimy sobie z chorobami sercowo-naczyniowymi bez wdrożenie odpowiedniej profilaktyki. Aż 61 proc. naszych rodaków ma zbyt wysoki poziom cholesterolu, 33 proc. ma nadciśnienie tętnicze, a 22 proc. jest otyłych – dodał prof. Piotr Jankowski z Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego (PTK), powołując się na badania NATPOL 2011.
Prezes PTK prof. Piotr Ponikowski powiedział podczas spotkania, zorganizowanego pod hasłem „Kardiolodzy wobec zagrożeń zdrowotnych XXI wieku”, że choroby sercowo-naczyniowe są nadal główną w naszym kraju przyczyną zgonów. - Co roku doprowadzają one do 70 tys. zawałów serca i 175 tys. zgonów, a około 1 mln Polaków cierpi z powodu niewydolności serca – wyliczał.
Eksperci podkreślali, że wielu osobom z zawałem serca udaje się uratować życie dzięki wykonywanym całodobowo zabiegom kardiologii interwencyjnej. - W ostrej fazie zawału uzyskujemy dobre wyniki. Wciąż jednak zapadalność na zawały serca w Polsce jest o 30-50 proc. większa niż w krajach Europy Zachodniej i Unii Europejskiej – podkreślił konsultant krajowy w dziedzinie kardiologii prof. Jarosław Kaźmierczak.
Zdaniem specjalistów Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego, w naszym kraju zbyt duża jest śmiertelność po zawale serca, gdy chorego udało się uratować dzięki szybko wykonanemu zabiegowi udrożnienia tętnic wieńcowych.
- Wynika to z tego, że u wielu chorych po zawale niedostateczna jest kontrola pięciu głównych czynników ryzyka, takich jak palenie tytoniu, nadciśnienie tętnicze, zbyt duży poziom cholesterolu i glikemii we krwi oraz nadwaga lub otyłość – wyjaśniał prezes-elekt Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego prof. Adam Witkowski.
Z danych przedstawionych przez specjalistę wynika, że rok po hospitalizacji z powodu choroby niedokrwiennej serca zaledwie u 2,4 proc. pacjentów tego rodzaju czynniki ryzyka udało się opanować (dzięki pozbyciu się nałogu palenia tytoniu oraz odpowiedniemu leczeniu i stosowaniu się chorych do zaleceń kardiologów).
- Znacznie lepsze efekty uzyskujemy u pacjentów objętych koordynowaną opieką zdrowotną KOS-Zawał. Śmiertelność u tych chorych jest 5-6-krotnie mniejsza zarówno u kobiet, jak i mężczyzn – przekonywał prof. Witkowski. Kłopot polega na tym – przyznał – że na razie KOS-Zawał obejmuje jedynie 20 proc. chorych wymagających takiej opieki.
Podobny program koordynowanej opieki zdrowotnej o nazwie KONS ma w 2019 r. objąć pacjentów z niewydolnością serca. Jej śmiertelność jest większa niż w przypadku wielu nowotworów. Po pierwszej hospitalizacji mediana przeżycia chorego z niewydolnością serca nie przekracza 2,5 lat, a po 4-5 pobytach w szpitalu spada do zaledwie 6 miesięcy
Zdaniem prof. Jadwigi Nessler, pełnomocnika PTK ds. niewydolności serca, choroba ta zbyt późno jest wykrywana i niewłaściwie leczona ambulatoryjnie. Z tego powodu mamy największą w Unii Europejskiej hospitalizację pacjentów z tym schorzeniem. - Mamy jednak nadzieję, że KONS zatrzyma w naszym kraju epidemię niewydolności serca – powiedziała.
Prof. Piotr Jankowski zwrócił uwagę, że najważniejsza jest profilaktyka pierwotna, polegająca na zmniejszeniu ryzyka zachorowania na schorzenia sercowo-naczyniowe. - Każdy zawał serca, jak i udar mózgu, to porażka - alarmował. - Zagrożenie tymi chorobami w ponad 90 proc. zależy od stylu życia”.
Specjalista przedstawił dane, z których wynika, że w Polsce głównymi czynnikami zgonów z powodu chorób sercowo-naczyniowych są nadciśnienie tętnicze i niezdrowa dieta, odpowiadające za ponad połowę tych schorzeń. Na dalszych miejscach są: zbyt wysoki poziom cholesterolu we krwi (15 proc.), nadwaga i otyłość (7,8 proc.), palenie tytoniu (6,6 proc.) oraz nadmierny poziom glukozy we krwi (6,1 proc.).
- Istotną role odgrywa również mała aktywność fizyczna. Niestety, wśród Polaków wcale się ona nie zwiększa, wręcz przeciwnie – jest coraz mniejsza – powiedział prof. Jankowski.