Obecny model leczenia psychiatrycznego w Polsce się nie sprawdza. Specjaliści nie mają wątpliwości. – To system rodem z XIX w. Wielkie szpitale, w których zamyka się pacjentów – ocenia Marek Balicki, były minister zdrowia i lekarz psychiatra. – To często placówki, które były stawiane na uboczu w izolacji od środowiska lokalnego – dodaje prof. Jacek Wciórka, konsultant wojewódzki w dziedzinie psychiatrii, główny autor projektu. System znajduje odzwierciedlenie w finansowaniu: na leczenie szpitalne jest przeznaczane 70 proc. środków na psychiatrię.

Reklama

Nowy program stawia na leczenie środowiskowe, opiekę nad chorym w jego otoczeniu. To do pacjenta przychodzą lekarze, on zaś ma się stawiać na wizyty do poradni dziennej. – To, jak wynika z badań, daje lepsze efekty niż leczenie zamknięte – tłumaczy Balicki, który taką ofertę wprowadził w swojej placówce. Podobny system działa m.in. we Włoszech, gdzie nie ma osobnych szpitali psychiatrycznych, a jedynie oddziały w szpitalach specjalistycznych czy też łóżka kryzysowe. Reszta opieki jest realizowana w dziennych placówkach czy środowiskowo.

Aby nowy model mógł działać, należy zmienić sposób finansowania leczenia. Obecnie NFZ refunduje wizyty – tak jest w opiece ambulatoryjnej. Z kolei szpitalom płaci za tzw. osobodzień, czyli za każdy dzień chorego w placówce. Lekarze przyznają, że w takim systemie ze względów finansowych opłaca się dłużej trzymać pacjenta, co nie zawsze idzie w parze z efektywnością leczenia. Dlatego zdaniem prof. Jacka Wciórki powinien powstać budżet na leczenie psychiatryczne dla danego regionu. Lokalnie byłby on rozdzielany wedle potrzeb: częściowo na leczenie zamknięte, częściowo na wizyty w poradniach czy też właśnie wizyty domowe. Dbać o podział miałyby centra zdrowia psychicznego (CZP), które powinny zapewnić kompleksową opiekę na obszarze zamieszkanym przez ok. 100 tys. mieszkańców i które miałyby być położne tak, aby dojazd do nich środkami transportu publicznego nie przekraczał godziny. Centrum zapewniałoby pomoc zarówno krótkoterminową, jak i długoterminową. To oznacza, że w jego skład wchodziłyby opieka ambulatoryjna (terapie, porady), środowiskowa (wizyty domowe, treningi umiejętności, turnusy rehabilitacyjne), pobyty dzienne, ale i leczenie zamknięte. Sposób podziału funduszy byłby uzależniony od indywidualnych potrzeb mieszkańców. – W jednym powiecie byłaby np. wskazana poradnia dla osób z anoreksją, w innym radząca sobie z narastającym problemem samobójstw – tłumaczy Balicki.

Autorzy zmian przyznają, że nowa polityka psychiatryczna wiązałaby się z rewolucją w myśleniu: musiałoby dojść do decentralizacji i powierzenia odpowiedzialności za organizację leczenia samorządom. Wysokość finansowania zależałaby od liczby mieszkańców: pieniądze szłyby za pacjentem, liczone według stawki na wzór podstawowej opieki zdrowotnej. Taka zmiana miałaby motywować do szukania innego rodzaju opieki niż łóżko w szpitalu.

Gęstość i miejsca powstania takich centrów wyznaczałoby Ministerstwo Zdrowia, które zostałoby zobowiązane do stworzenia mapy z siecią ośrodków. W projekcie programu jest bardzo konkretna wytyczna dotycząca wskaźników opieki: na 1 tys. mieszkańców powinien przypadać minimum jeden pracownik z zakresu leczenia psychiatrycznego.

Profesor Jacek Wciórka wskazuje, że nie tylko model finansowania musi się zmienić, ale potrzebne są także większe pieniądze: z jednej strony kwoty na leczenie powinny wzrosnąć do ok. 6 proc. nakładów na opiekę zdrowotną (w planie finansowym NFZ na rok 2016 na leczenie psychiatryczne jest wydzielone 3,2 proc. budżetu). Potrzebne są również dodatkowe pieniądze na infrastrukturę. Autorzy projektu szacują, że na ten drugi cel MZ powinno przeznaczyć ok. 500 mln zł w pięcioletnim okresie, drugie tyle musiałyby dołożyć samorządy.

Sęk w tym, że podobne zmiany były proponowane już w poprzedniej edycji programu zdrowia psychicznego. Cele były właściwie identyczne: leczenie środowiskowe oraz budowa CZP. Program skończył się fiaskiem. Zdaniem Balickiego zabrakło woli politycznej. Ministerstwo Zdrowia nie podjęło żadnych kroków w celu jego realizacji. Jednym z przykładów był brak wyceny przez NFZ takiego produktu jak leczenie w CZP, co skutecznie blokowało ich powstawanie.

Reklama

Według Marka Balickiego aby zmiana weszła w życie, powinien zostać powołany w resorcie zdrowia pełnomocnik ds. reform w psychiatrii, który monitorowałby przebieg prac. – Potrzebna jest również współpraca między resortami. Najważniejsza jest bowiem kompleksowa pomoc dla chorych, aktywizacja na rynku pracy, pomoc socjalna – dodaje Balicki.

Na razie Ministerstwo Zdrowia wspiera projekt, który został wypracowany przez zespół powołany jeszcze za poprzedniego kierownictwa. Na wczorajszym spotkaniu z psychiatrami w Pałacu Prezydenckim minister zdrowia wyraził dla niego poparcie.

Łódzkie: region najbardziej zagrożony
Blisko co czwarta osoba w Polsce ma problemy psychiczne. Najczęściej nie chodzi o ciężkie choroby, ale o nerwice, fobie czy zaburzenia zachowania. U 10 proc. stwierdzono zaburzenia nerwicowe, wśród których do najczęstszych należały fobie specyficzne (4,3 proc.) i fobie społeczne (1,8 proc.). Natomiast zaburzenia nastroju wśród zgłaszanych dolegliwości stanowiły łącznie 3,5 proc. Z czego najczęściej rozpoznawana jest depresja – chorowało na nią 3 proc. Polaków. Dotyka głównie kobiet (blisko 517 tys.), mężczyzn dwa razy rzadziej (250 tys.). Pojawia się u osób po pięćdziesiątce – 5 proc. kobiet w tym wieku miało depresję. U mężczyzn wiek nie ma znaczenia. Z raportu „Epidemiologia zaburzeń psychiatrycznych i dostępu do psychiatrycznej opieki zdrowotnej” (Ezop Polska) oraz danych NFZ wynika, że ogromnym problemem wpływającym na zaburzenia psychiczne jest uzależnienie od różnego rodzaju substancji – dotyczy to blisko 12 proc. osób. Poważnym problemem jest wysoki odsetek samobójstw. Jak wynika ze statystyk policyjnych, łączna liczba zamachów samobójczych wyniosła w 2014 r. 10,2 tys., w tym samobójstw dokonanych – 6,1 tys. Próby samobójcze zakończyły się zgonem 5237 mężczyzn oraz 928 kobiet. Najwięcej osób z problemami psychicznymi mieszka w województwie łódzkim – 29,3 proc. miało zdiagnozowany jakiś typ zaburzenia. To ponad pół miliona ludzi. Na drugim miejscu znalazło się województwo świętokrzyskie z 27,8 proc. (217 tys. osób). Najniższy odsetek zanotowano w województwach podkarpackim (17,8 proc.) i zachodniopomorskim (18,9 proc.).