Dysproporcje są dramatyczne: w Holandii na usunięcie zaćmy czeka się miesiąc. W Polsce średnio o ponad rok dłużej (dokładnie 414 dni). Tak samo jest przy zabiegu usprawniającym chodzenie: na nowe kolano czekamy 469 dni. W Holandii czy Danii niecałe dwa miesiące.
Analizując czas oczekiwania, autorzy OECD wzięli pod lupę właśnie te zabiegi. Z jednej strony nie należą do procedur ratujących życie. Z drugiej powodują niezadowolenie chorych oraz ból i niepełnosprawność. Są zatem miernikiem jakości życia.
Przyczyn długiego czasu oczekiwania w Polsce jest kilka. Z jednej strony brakuje odpowiedniego finansowania. Z drugiej – mamy złą organizację systemu ochrony zdrowia.
W roku 2013 przeprowadzano 186 tys. operacji usuwania zaćmy. Fundusz zwracał wówczas za takie zabiegi (wraz z wszczepieniem nowej soczewki) ok. 3 tys. zł. Operacja była wykonywana w ramach opieki szpitalnej. Tańszą ambulatoryjną (wykonanie zabiegu w ciągu jednego dnia) objęto zaledwie 27 proc. przypadków. Pod względem tej proporcji ponownie znajdowaliśmy się na ostatnim miejscu w OECD. Średnio w 83 proc. przypadków wykonuje się to w ramach zabiegu jednego dnia. W Wielkiej Brytanii, Kanadzie, Estonii, Holandii, Szwecji czy Danii, a nawet Czechach w ponad 96 proc. jest to tylko kilkugodzinny zabieg, po którym pacjent od razu wraca do domu.
Pod koniec 2013 r. fundusz postanowił zmienić wycenę zaćmy, zmniejszając ją do ok. 2,5 tys. zł. Zostawiono równocześnie tę samą pulę środków na leczenie. W efekcie w 2014 r. wykonano już ponad 210 tys. zabiegów, czyli ok. 40 tys. więcej niż rok wcześniej. Jednak mimo wahnięć ta zmiana nie jest radykalnie odczuwalna dla chorych. Przykładowo na początku roku 2012 chorzy czekali 24,7 miesiąca na zabieg. Na początku 2015 r. – 28,1.
W niewielkim stopniu kolejki może rozładować otwarcie granic. Dzięki przepisom unijnym pozwalającym na leczenie transgraniczne za pieniądze z NFZ część pacjentów z zaćmą pojechała do Czech. Przygraniczne kliniki już dostosowały swoje usługi do naszych potrzeb, zatrudniając polskojęzycznych pracowników oraz organizując transport. Koszty operacji (dzięki temu, że cena jest podobna do polskiej) pokrywa NFZ. W efekcie od stycznia do września tego roku na leczenie do Czech wyjechało 2,5 tys. osób.
Jeszcze większy problem jest z endoprotezoplastyką. To o wiele poważniejsza i kosztowniejsza operacja. Musi być wykonywana w szpitalu. Nie da się wyjechać (za pieniądze z funduszu) za granicę. Według danych z sierpnia 2015 r. Fundacji Watch Health Care, która monitoruje sytuację, na nowe kolano czekało się 67,5 miesiąca (ponad pięć lat). W sierpniu 2014 r. było to 38 miesięcy. Przy biodrze okres ten wynosi 61 tygodni. Minister zdrowia Marian Zembala próbował wprowadzić zmiany. Pod koniec września tego roku NFZ przekazał dodatkowe pieniądze na endoprotezoplastykę – przekazując dodatkowo 76 mln zł. – Pozwoli to na dodatkowe sfinansowanie leczenia blisko 11 tys. pacjentów – tłumaczy Sylwia Wądrzyk, rzecznik NFZ.
W ostatnich trzech miesiącach również NFZ analizował zmiany w długości kolejek. Sprawdzając, czy operacje są w terminie i czy jest wykonywanych tyle zabiegów, ile zaplanowano. Ministerstwo Zdrowia planowało również zmienić zasady weryfikacji stanu pacjenta co pół roku. W przypadku pogorszenia zdrowia i czasu oczekiwania dłuższego niż rok lekarz miałby szukać szybszego terminu w innym ośrodku.
KLARA KLINGER: Według OECD kolejki to jedna z naszych największych bolączek.
MAŁGORZATA GAŁĄZKA-SOBOTKA: Zmieniono jedynie sposób monitorowania długości czasu oczekiwania. Zmiana zatem dotyczyła wyłącznie sprawozdawczości. Wprowadzono również poradę recepturową, aby zapewnić lepszy dostęp do lekarzy rodzinnych. Jednak nie przedstawiono szczegółowych celów tej regulacji i wskaźników, jakie miały być osiągnięte.
Co można było zrobić?
W przypadku zaćmy czy endoprotezoplastyki problemem nie jest brak okulistów czy chirurgów. Przeszkodą są jedynie ograniczone środki na te zabiegi. Bez wzrostu finansowania nie ma możliwości wprowadzenia zmian.
Tylko pieniądze mogą zmienić sytuację?
Musimy rozszerzyć strumienie finansowania. Wprowadzenie finansowania z budżetu nie zmieni sytuacji, narazi jedynie sektor na koniunkturalizm polityczny. Podobnie jak system ubezpieczeniowy wiązać będzie się z koniecznością płacenia kolejnej daniny publicznej przez obywateli. Problemem jest dzisiaj brak solidaryzmu w utrzymaniu systemu. Jeżeli nie będzie więcej pieniędzy, to przez kolejne lata nasza pozycja zdrowotna na mapie państw OECD będzie wyglądała tak samo źle.