Według prof. Briana G.M. Durie, prezes International Myeloma Foundation, jeszcze w 2000 r. chorzy na szpiczaka mnogiego (multiple myeloma) od rozpoznania choroby żyli nie dłużej niż 3-5 lat. Dziś średnia przeżycia sięga już 10 lat, a niektórzy chorzy żyją nawet ponad 15 lat. Jeśli ten postęp w terapii zostanie utrzymany, szpiczak może stać się chorobą przewlekłą, podobnie jak przewlekła białaczka szpikowa.

Reklama

Wydłużenie życia pacjentów jest przede wszystkim zasługą wprowadzenia coraz skuteczniejszych leków o silnych właściwościach immunomodulujących oraz autologicznych transplantacji komórek macierzystych - powiedział prof. Robert Z. Orlowski, hematolog z University of Texas M.D. Anderson Cancer Center w Houston (specjalista pochodzi z Polski; w rozmowie z dziennikarzem Polskiej Agencji Prasowej powiedział, że urodził się we Wrocławiu, ale wychował już w USA).

Podczas warsztatów dziennikarskich, które odbyły się przy okazji 54. kongresu Amerykańskiego Towarzystwa Hematologicznego w dniach 8-11 grudnia w Atlancie, mówili o tym również pacjenci z wieloletnimi przeżyciami.

Linda Latham z Vancouver powiedziała dziennikarzowi PAP, że żyje ze szpiczakiem od 17 lat. Chorobę udało się u niej opanować dopiero po 6 latach intensywnego leczenia różnymi metodami. Dwukrotnie poddano ją przeszczepowi komórek macierzystych. Walczyła wtedy o przeżycie i były to wyjątkowo trudne dla niej chwile. Od ponad 10 lat dzięki lekom choroba jest w remisji. Obecnie stosuje małe dawki preparatu o nazwie lenalidomid.

Mike Kacsor z Toronto zmaga się ze szpiczakiem od prawie 16 lat. Chorobę wykryto u niego w 1997 r., gdy zamierzał właśnie się ożenić. Wydawało mu się, że świat mu się zawalił i że nic go już nie czeka. Postanowił jednak, że będzie walczył z chorobą i niczego nie zmieni w swoim życiu. Ślub wziął dwa miesiące po postawieniu diagnozy. Dwa razy przeszedł przeszczep szpiku kostnego. Od 6 lat jego choroba jest w remisji. W tym roku obchodził 16. rocznicę ślubu.

Kacsor aktywnie działa w kanadyjskim stowarzyszeniu pacjentów chorych na szpiczaka Myeloma Canada. Korzysta też z najnowszych terapii. Ostatnio zażywa testowany jeszcze lek o nazwie pomalidomid, który w USA ma być zatwierdzony do użycia w 2013 r. - Dzięki nowoczesnemu leczeniu i nowym lekom chorzy żyją dłużej i mogą prowadzić aktywne życie - powiedział na spotkaniu z dziennikarzami.

Najlepszym przykładem jest 71-letni Don Wright z St. Paul w stanie Minnesota, od prawie 9 lat chory na szpiczaka. Mimo choroby przebiegł już 70 maratonów we wszystkich 50 stanach Ameryki. Ostatni z nich pokonał 10 grudnia 2012 r. w Honolulu na Hawajach, skąd na drugi dzień wyleciał do Atlanty na spotkanie z dziennikarzami.

Reklama

Nie sądziłem, że przebiegnę tyle maratonów i że uda mi się tego dokonać we wszystkich stanach. W ogóle, gdy wykryto u mnie chorobę, nie wyobrażałem sobie, że będą jeszcze żył tak długo - powiedział po przylocie do Atlanty.

Maraton przed 10 laty stał się jego pasją, ale ledwie przebiegł pierwszy z nich w 2003 r., wykryto u niego szpiczaka. Wydawało się, że będzie musiał zrezygnować z biegania, gdyż choroba postępowała. Jego kości były tak osłabione, że groziły mu patologiczne złamania. Lekarze początkowo dawali mu najwyżej 5 lat życia, ale nie poddał się, nadal biegał. Sześć lat później przebiegł 60. maraton w 41. stanie.

Jestem zdumiony jego wyczynami i uzyskanymi efektami leczenia - powiedział prof. Durie. Dodał szybko, że równie zdumiewające efekty w terapii uzyskuje się u innych pacjentów. - Trzeba tylko stale zażywać leki, wtedy choroba może być w remisji, podobnie jak regularne wstrzykiwanie insuliny pozwala kontrolować cukrzycę - podkreślił.

Dodał, że postęp w terapii nie polega jedynie na coraz skuteczniejszym leczeniu. Nowe leki powodują również mniej działań niepożądanych, pozwalają chorym nawet intensywnie uprawiać sport.

Leczenie polega u mnie na zażywaniu tylko jednej tabletki (pomalidomidu - przyp. red.), dzięki czemu mogę biegać dookoła kraju - powiedział Wright. Od wykrycia szpiczaka pokonał w sumie 20 tys. km.

Szpiczak jest chorobą układu krwiotwórczego. Zwykle pojawia się u osób starszych, najczęściej między 50. i 70. rokiem życia. Przypada na niego 10 proc. wszystkich nowotworów krwi.