Święta, Wigilia – stoły uginają się od jedzenia. Zwyczajem jest, że trzeba spróbować 12 wigilijnych potraw. Można postawić granice w myśl zasady „jestem przy sobie”? Czy lepiej na święta dać sobie z tym spokój?
Można i warto stawiać granice, także w święta. Jako dietetyk kliniczna, ale też osoba po przebytych zaburzeniach odżywiania, uważam, że warto słuchać potrzeb własnego organizmu. Zarówno wtedy, gdy mamy ochotę na konkretne potrawy, jak i w momencie, gdy czujemy sytość i chcemy odmówić. Tradycja w wielu domach jest bardzo ważna, ale jej bezwzględne przestrzeganie często odbywa się kosztem zdrowia i samopoczucia. Poranny post, aby zachować apetyt na świąteczną kolację, długie godziny spędzone w pozycji siedzącej lub "jedzenie na zapas", sprawiają, że wiele osób kończy Wigilię z uczuciem przejedzenia, przytłoczenia i z wyrzutami sumienia. To z kolei może negatywnie wpłynąć na naszą relację z jedzeniem. Zdecydowanie lepiej pogodzić tradycję z umiarem i uważnością na potrzeby własnego organizmu. Jeśli chcemy spróbować wszystkich potraw z wigilijnego stołu – próbujmy, ale w mniejszych porcjach, np. kubeczek barszczu, dwa pierogi i kawałek ciasta, zamiast kolejnej dokładki. Warto też obserwować pierwsze sygnały sytości. Jeśli czujemy, że już wystarczy, najlepiej porozmawiać z gospodarzem i poinformować, że nie jesteśmy w stanie zjeść więcej. Wtedy rodzina czy przyjaciele wiedzą, że odmowa nie wynika z braku uznania dla jedzenia. Przecież zamiast sięgać po kolejną porcję pierogów z przymusu, możemy odgrzać je kolejnego dnia z większą przyjemnością.
Jak odmawiać?
Jedzenie to ważna część tożsamości, nasz sposób bycia w świecie. Jest sposobem na budowanie opowieści o rodzinnych relacjach. Zwłaszcza w święta. Odmawianie kolejnej porcji ryby w galarecie, lub – o zgrozo – stwierdzenie, że np. nie jem ryb, może być odebrane jako obrazoburcze. Jak więc odmawiać? Wprost? Czy może zasłaniać się jakimś "ważnym powodem"?
Przede wszystkim warto porozmawiać z bliskimi i wyjaśnić, dlaczego rezygnujemy z kolejnej porcji świątecznych potraw. Najważniejsze to nazwać intencję: podkreślić, że jedzenie nam smakuje i doceniamy wysiłek, ale w danym momencie nie jesteśmy w stanie zjeść więcej. Uważam, że dzięki rozmowie możemy zyskać zrozumienie najbliższych. Każde pokolenie ma swoje przyzwyczajenia i sposoby wyrażania miłości. Mimo wszystko nie powinniśmy przedkładać niezadowolenia innych ponad własne zdrowie.
Nakłanianie do jedzenia może być wyrazem rodzicielskiej kontroli?
Może być zarówno wyrazem rodzicielskiej kontroli, jak i troski i miłości. Pamiętajmy, że sam proces przygotowania jedzenia wyraża potrzebę opieki nad drugą osobą - stąd powtarzane słowa – "no zjedz jeszcze troszkę" albo "zrobiłam twoje ulubione ciasto, koniecznie musisz spróbować" ze strony rodziców czy dziadków. Jednak mimo wszystko, ostateczna decyzja zawsze należy do nas: czy chcemy zjeść, czy możemy sobie na to pozwolić (biorąc pod uwagę ewentualne problemy zdrowotne) i ostatecznie - jak dużą porcję wybierzemy. Usilne nakłanianie do jedzenia może prowadzić do dyskomfortu, poczucia presji i utraty kontaktu z sygnałami własnego ciała. Jednocześnie okres świąteczny, to jeden, czy dwa dni odstępstw od ustalonych zasad odżywiania, które nie muszą przekreślać dotychczasowych starań o zdrowie. Najważniejsze są wypracowane nawyki żywieniowe, które pielęgnujemy na co dzień, a nie od święta. Dlatego kluczowe pytanie brzmi: "jak ja się czuję?" i "czego w tym momencie potrzebuję?". Jeśli czujemy, że teraz nie mamy ochoty na większą porcję, lub wiemy z ubiegłorocznych doświadczeń, jakimi objawami skoczy się kolejna dokładka - po prostu odmówmy.
"Przez żołądek do serca"?
Karmienie to wyraz troski i miłości. Nasze babcie mówiły: "przez żołądek do serca". Jest w tym jednocześnie coś z przymusu i opresji. Czy osoby, które zachęcają - delikatnie mówiąc - do świątecznego obżarstwa zdają sobie z tego sprawę?
Zwróćmy uwagę, że dla starszych pokoleń zastawiony stół może mieć zupełnie inne znaczenie. Nasze babcie, ciocie czy rodzice to osoby, które doświadczyły ograniczeń w dostępie do produktów spożywczych. Może dlatego niektórzy doceniają naszą obecność i okazują nam miłość kolejną porcją ulubionego dania. Niezależnie od sytuacji, unikałabym pogłębiania niezrozumienia. Jednocześnie, mamy prawo wyznaczać granice i tłumaczyć, że nakłanianie do zjedzenia kolejnej porcji może prowadzić w dłuższej perspektywie do problemów żołądkowo-jelitowych, czy nawet zaburzeń odżywiania. Święta to przede wszystkich czas dla najbliższych, czas na rozmowy i wspólne aktywności. Przerwę w wigilijnej kolacji możemy spędzić na grze w planszówki czy rodzinnym spacerze. Mamy tu wiele alternatyw, które pozwalają pielęgnować relacje.
Co zrobić z poczuciem winy?
Jak sobie radzić z poczuciem winy? Słyszymy: "to ja się tak napracowałam, a ty nic nie jesz", "trzeba to wszystko trzeba zjeść, nic nie może się zmarnować". Co wtedy?
Poczucie winy jest złym doradcą przy świątecznym stole. Z jednej strony, nie chcemy sprawić przykrości bliskim. Z drugiej strony, chcemy odmówić, bo nie jesteśmy w stanie zmieścić już nic więcej. Co wtedy? Ja zawsze radzę - posłuchaj potrzeb własnego organizmu. Zastanów się w pierwszej kolejności i odpowiedz na pytania - czy czuję już sytość? Czy mam potrzebę zjeść coś więcej? Czy mam na to ochotę? Czy to odpowiedni moment? Na tej podstawie podejmij decyzję. Wiem doskonale, że uwagi ze strony najbliższych dotykają nas szczególnie, ale uczucie nadmiernej sytości czy bóle brzucha też są wyczerpujące. Jeśli uznasz, że to nie jest odpowiedni moment na dokładkę, to zareaguj w spokojny sposób: "Wszystko jest przepyszne, ale w tym momencie nie dam rady zjeść więcej. Odpocznę trochę i z przyjemnością wezmę dokładkę za jakiś czas". W ten sposób zapewnimy sobie przerwę od jedzenia i ułatwimy trawienie, a z drugiej strony - nie sprawimy przykrości gospodarzom. Poczucie winy może wiązać się nie tylko z odmową kolejnej porcji, ale także z nadmiernym przejedzeniem, co często prowadzi do zaburzeń odżywiania i rozchwiania prawidłowych relacji z jedzeniem.
Wsłuchać się w organizm
A jeśli borykamy się z jakąś chorobą, która wymaga uważności przy dobieraniu potraw, jak powinniśmy zareagować na namowy?
W przypadku chorób przewlekłych odmowa jedzenia nie jest już kwestią wyboru, ale realnej troski o zdrowie. Pacjentom polecam wcześniejszą rozmowę z rodziną. Kluczowa jest jasna komunikacja. Powiedzmy, że aktualnie leczymy konkretne zaburzenia zdrowotne i musimy przestrzegać dostosowanej diety eliminacyjnej. To już nie tylko nasz wybór, ale konieczność, jeśli chcemy poprawić komfort życia. Sama leczyłam zespół jelita drażliwego i SIBO ponad półtora roku, więc czas przestrzegania diety przypadł mi na święta, urodziny i pozostałe rodzinne spotkania. W tym okresie, na własnym przykładzie, wypracowałam kilka asertywnych narzędzi na takie okazje.
Asertywność przy świątecznym stole
Asertywność przy świątecznym stole - jak powinna wyglądać?
Wychodzę z założenia, że w zdrowej diecie jest miejsce na wszystko! Szczególnie, że świąteczne potrawy jemy raz w roku. Kluczowe znaczenie mają codzienne wybory, a nie tylko te przy świątecznym stole. Zwracaj jednak uwagę na swoje potrzeby, sygnały wysyłane przez organizm oraz uczucie głodu i sytości. Jeśli poczujesz, że nie możesz lub nie chcesz zjeść więcej – po prostu uprzejmie odmów. Jeśli natomiast, aktualnie leczysz przewlekłe zaburzenia jelitowe, żołądkowe, chorujesz na cukrzycę lub inne zaburzenia, które wymagają wprowadzenia konkretnych ograniczeń żywieniowych, to porozmawiaj wcześniej o nich z gospodarzami Wigilii. Wyjaśnij, dlaczego nie możesz jeść konkretnych potraw, opowiedz o tym, jakie konsekwencje dla zdrowia ma złamanie zasad żywienia. Pomóż w przygotowaniu dwóch-trzech potraw, które wpisują się w Twoje aktualne ograniczenia lub samodzielnie je przygotuj i podziel się z rodziną i przyjaciółmi. Przykładowo, jeśli aktualnie jesteś na diecie low fodmap, możesz przygotować pierogi, sernik czy pierniczki w wersji low fodmap i z przyjemnością uczestniczyć w rodzinnym świętowaniu, jednocześnie pielęgnując tradycję i rozwijając komunikację z bliskimi.