Specjalista, który jest ekspertem Naczelnej Izby Lekarskiej ds. walki z COVID-19 oraz prezesem Fundacji Instytutu Profilaktyki Zakażeń mówił o tym podczas konferencji zorganizowanej przez Stowarzyszenie Dziennikarzy dla Zdrowia. Powiedział, że w ostatnich miesiącach zmieniło się nastawienie Polaków do szczepień przeciwko COVID-19.
- Między listopadem 2020 r. a styczniem 2021 r. pozytywnie nastawienie do tych szczepień zwiększyło się aż dwukrotnie. W listopadzie tylko nieco ponad 30 proc. Polaków chciało się szczepić, teraz chęć zaszczepienia się deklaruje ponad 70 proc. Polaków. Zapotrzebowanie na szczepienia jest zatem ogromne – stwierdził.
Rozpoczęły się szczepienia przeciwko COVID-19 osiemdziesięciolatków. Specjalista ostrzegł jednak, że w przypadku osób starszych w ciężkim stanie zdrowia trzeba być ostrożnym przy podejmowaniu decyzji o szczepieniu. W Norwegii, Niemczech i Izraelu doszło do zgonów w krótkim czasie po podaniu szczepionki u osób z przewlekłymi chorobami współistniejącymi, będących w ciężkim stanie zdrowia.
ZOBACZ AKTUALNY STAN SZCZEPIEŃ PRZECIWKO COVID-19 W POLSCE>>>
- Trzeba w takich przypadkach wykazać czujność i nie kwalifikować do nich osób z krótkim okresem oczekiwanej długości życia. Nie znaczy to, że nie należy szczepić osób terminalnie chorych, ale muszą być one w jakiejś równowadze, bo mogą zginąć w ciągu kilku dni po szczepieniu, gdy są w niestabilnym stanie zdrowia. Może się to zdarzyć nawet po wystąpienia błahego odczynu, którym u zdrowej osoby jest np. stan gorączkowy, ale u takiego pacjenta może doprowadzić do zgonu – ostrzegał dr Paweł Grzesiowski.
Jak podają media w Norwegii odnotowano ok. 30 zgonów osób powyżej 80. roku życia, które objęto szczepieniami przeciwko COVID-19 w pierwszej kolejności. „British Medical Journal” podkreśla, że byli to seniorzy mocno zaawansowani wiekiem, ale również z powikłaniami zdrowotnymi, określani mianem „słabowitych” (frail). Norwescy lekarze badają co mogło być przyczyną tych zgonów i czy w jakiś sposób można je wiązać z podaniem szczepionki mRNA, opracowanej przez amerykański koncern farmaceutyczny Pfizer oraz niemiecką firmę biotechnologiczna BioNTech.
Dr Paweł Grzesiowski ostrzega, że po podaniu drugiej dawki szczepionki przeciwko COVID-19 może być więcej działań niepożądanych. Podania dwóch dawek wymagają preparaty Pfizera, jak również Moderny, w których wykorzystuje się mRNA.
- To oczywiste, gdyż drugą dawkę dodajemy do już istniejących przeciwciał (powstałych po pierwszej dawce - PAP), powstaje wtedy większa reakcja immunologiczna. Musimy być przygotowani na to, że jak zacznie się podawanie drugiej dawki, będzie więcej działań niepożądanych, głównie gorączka, bóle mięśniowe i złe samopoczucie. Wynika to z konstrukcji naszego układu odporności – wyjaśnia.
Specjalista przekonuje, że silniejszy odczyn poszczepienny po drugiej dawce jest czymś normalnym, występuje też w przypadku innych szczepionek. - To jest zjawisko znane i dobrze opisane. Po drugiej dawce zawsze może być więcej gorączek i zwolnień lekarskich, a także skarg na to, że szczepionka je wywołała - dodaje.
Prezes Fundacji Instytutu Profilaktyki Zakażeń przypomina też o tym, że zdarzają się zachorowania mimo podania pierwszej dawki. Nie jest to jednak – zapewnia - skutek niszczenia przez szczepionkę układu odpornościowego, jak sugerują niektórzy antyszczepionkowcy, powodujący, że ludzie są bardziej podatni na zachorowanie. - Nic bardziej mylnego. Szczepimy w czasie pandemii, stąd niektóre osoby w czasie szczepienia mogą być w okresie wylegania choroby lub zaraziły się zaraz po jej podaniu. Było u nas kilkadziesiąt takich przypadków, ale żaden nie był ciężki - zapewnia.
Dodaje, że w walce z pandemią żadne pojedyncze działanie nie jest skuteczne, najlepsze efekty daje ich połączenie. Trzeba zatem używać maseczki, zachować dystans społeczny, przestrzegać higieny rąk i unikać zbędnych kontaktów. Poza tym należy kontynuować dobre testowanie na obecność koronawirusa SARS-CoV-2, stosować kwarantannę oraz poddawać się szczepieniom. - Dopiero wtedy będzie można zredukować zachorowalność na COVID-19 - podkreśla dr Paweł Grzesiowski.