Jest to zysk wynikający wyłącznie ze znacznego zmniejszenia się liczby hospitalizacji dzieci z nieżytem żołądkowo-jelitowym wywołanym przez rotawirusy - podkreślił współautor raportu dr hab. nauk med. Maciej Niewada z HealthQuest, firmy badawczej wykonującej m.in. analizy farmakoekonomiczne. Dodał, że całkowite oszczędności byłyby znacznie większe. Wprowadzenie obowiązkowych szczepień przeciw rotawirusom ograniczyłoby także – o ok. 40 mln rocznie - koszty pośrednie wynikające z niezdolności do pracy rodziców i opiekunów chorych dzieci.

Reklama

- Szczepienia przeciw rotawirusom szybko generują konkretne oszczędności. W przypadku nowo wprowadzanych szczepionek jest to rzadkość. Efekty szczepionek przeciw pneumokokom czy wirusowi HPV (który jest czynnikiem ryzyka rozwoju raka szyjki macicy – PAP) są bardziej odległe w czasie, a szanse na zbilansowanie kosztu tych szczepionek są mniejsze – tłumaczył specjalista.

Obecny na spotkaniu dr hab. Ernest Kuchar, kierownik Kliniki Pediatrii z Oddziałem Obserwacyjnym Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego i przewodniczący Polskiego Towarzystwa Wakcynologicznego przypomniał, że zakażenie rotawirusami jest w Polsce najczęstszą przyczyną ostrej biegunki. - Te wirusy powodują wystąpienie naraz trzech objawów prowadzących do odwodnienia, tj. biegunki, ale też bardzo często wymiotów i gorączki – mówił specjalista. U małych dzieci prowadzi to do takiego odwodnienia organizmu i zaburzeń elektrolitowych, które są groźne dla zdrowia i życia. Masa ciała malucha może się zmniejszyć w krótkim czasie nawet o 10 proc., co wymaga leczenia szpitalnego. Co ważne, na infekcję rotawirusami nie ma leku, stosuje się jedynie leczenie objawowe.

Według dr Kuchara rotawirusy są bardzo zaraźliwe – do zakażenia wystarczy 10-100 cząstek wirusa, a w 1 ml stolca jest ich 10 mld. - Dlatego tak trudno uniknąć tej infekcji, nawet gdy przestrzegamy zasad higieny i myjemy ręce – przekonywał eskpert.

Reklama

- W zasadzie każde dziecko do piątego roku życia będzie miało przynajmniej jeden epizod nieżytu żołądkowo-jelitowego wywołanego przez rotawirusy. Z tego blisko 70 proc. ma przynajmniej dwa takie epizody, a 42 proc. – trzy epizody – powiedział dr Niewada.

Dane Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego – Państwowego Zakładu Higieny wskazują, że w 2017 r. zgłoszono ok. 33 tys. zakażeń rotawirusowych (w większości u dzieci do 4. roku życia), z czego hospitalizacji wymagało blisko 92 proc. dzieci. Zdaniem specjalistów faktyczna liczba zakażeń jest jednak wyższa i wynosi raczej 50 tys. rocznie.

Dr Niewada zaznaczył, że roczne wydatki NFZ na hospitalizacje związane z infekcjami rotawirusowymi wynoszą średnio 140 mln zł. Z kolei koszty pośrednie tych zakażeń, wynikające z tego, że chore dziecko wymaga opieki, a rodzice lub opiekunowie nie mogą pracować, szacuje się na 45-51 mln rocznie.

Ekspert powołał sie na dane z krajów europejskich, które wprowadziły powszechne szczepienia przeciw rotawisurom. Dane te wskazują, iż można dzięki temu uzyskać duże oszczędności w budżecie służby zdrowia. W Belgii, która wprowadziła te szczepienia jako pierwsza już w 2006 r., po upływie siedmiu lat odnotowano niemal 80 procentową redukcję liczby przypadków nieżytu żołądkowo-jelitowego wywołanego przez rotawirusy u dzieci poniżej drugiego roku życia. Liczba hospitalizacji z tego powodu spadła o 87 proc. Podobne wyniki uzyskano również w innych krajach, które refundują te szczepienia, jak Austria, Wielka Brytania, Finlandia.

Dr Niewada zwrócił uwagę, że w Belgii przeciw rotawirusom szczepione jest 85 proc. docelowej populacji dzieci, a w Austrii od 72 do 87 proc. - Wysoki poziom wyszczepialności jest jedyną drogą do tego, by uzyskać największą korzyść ze stosowania tej szczepionki. Zapewnić to może jedynie wprowadzenie obowiązkowych szczepień przeciw rotawirusowm do Programu Szczepień Ochronnych – podkreślił.

Według niego obecnie w naszym kraju odsetek dzieci szczepionych przeciw rotawirusom wynosi kilkanaście procent, ponieważ rodzice muszą sami płacić za szczepionkę. Autorzy raportu przewidują, że gdyby była ona bezpłatna, poziom wyszczepialności w Polsce byłby podobny do poziomu w Austrii, a być może nawet wyższy.

Jak wyliczyli, dzięki temu już w drugim roku od wprowadzenia tych szczepień oszczędności z powodu zmniejszenia się liczby hospitalizacji wyniosłyby 107 mln. Po odjęciu wydatków na szczepienia Narodowy Fundusz Zdrowia miałby zysk netto w wysokości blisko 40 mln, a po upływie czterech lat wyniósłby on ponad 100 mln.

- Te środki mogłyby poprawić dostęp do opieki medycznej innej populacji dzieci – wyjaśnił dr Niewada.

Dodał, że oszczędności związane z mniejszą liczbą dni nieobecności w pracy rodziców i opiekunów dzieci wyniosłyby ok. 40 mln rocznie.

- Te wyliczenia są bardzo zachowawcze, ponieważ pominęliśmy w nich m.in. koszty porad ambulatoryjnych oraz wewnątrzszpitalnych zakażeń rotawirusowych – zaznaczył dr Niewada.

Dr Kuchar podkreślił, że koszty te są niedoszacowane również dlatego, że oprócz dziecka z infekcją rotawirusową chorują też jego najbliżsi. Wprowadzenie powszechnych szczepień daje tzw. ochronę populacyjną, ponieważ ludzie nie mają się od kogo zakażać.

Specjalista zwrócił uwagę, że rotawirusy dominują w okresie zimowym, kiedy oddziały pediatryczne w szpitalach są przepełnione z powodu infekcji oddechowych, a dzieci często muszą leżeć na korytarzu. - Dlatego pomijając konsekwencje ekonomiczne, wprowadzenie szczepień przeciw rotawirusom pomogłyby nam rozwiązać problemy organizacyjne – ocenił dr Kuchar.

Prof. Maria Katarzyna Borszewska-Kornacka, prezes Polskiego Towarzystwa Neonatologicznego - przypomniała, że szczepionka przeciw rotawirusom ma postać doustną; jest bardzo dobrze tolerowana przez dzieci i akceptowana przez rodziców.

- Szczepienia przeciw rotawirusom są skuteczne i bezpieczne nawet dla dzieci, których odporność może być zmniejszona, np. dla wcześniaków. Ta szczepionka musi się znaleźć w Programie Szczepień Ochronnych – podsumowała neonatolog.