W diecie najgorsze są wyrzeczenia. Jednak według twórców nowej diety IF (Intermittent Fasting), jeśli przez pięć dni będziemy sobie folgować, a przez dwa kolejne głodować, stracimy na wadze. Do tej metody przekonały się również gwiazdy takie jak Miranda Kerr.

Reklama

Założenie diety jest bardzo proste, nie wymaga przygotowywania koktajli ani liczenia kalorii. Program nazywany również 2:5 zakłada, że przez pięć dni w tygodniu jemy normalnie, przez kolejne dwa dni dostarczamy organizmowi jedynie 500 kalorii dziennie.

O skuteczności takiego sposobu odżywiania przekonał się dr Michael Mosley, który po miesiącu stosowania diety IF stracił prawie siedem kilogramów, a poziom tkanki tłuszczowej w jego organizmie zmniejszył się o 25 proc. Obniżeniu uległ również poziom cukru i cholesterolu. Dieta trafiła również pod lupę naukowców, którzy wskazali, że jej stosowanie nie tylko wpływa korzystnie na sylwetkę, ale dodatkowo chroni przed rakiem, pozwala walczyć z cukrzycą, chorobami serca, a nawet alzheimerem.

Wśród specjalistów pojawiły się jednak głosy sprzeciwu wobec nowego dietetycznego trendu. Specjaliści obawiają się, że dieta nie tylko może spowodować uszczerbek na zdrowiu, ale i popchnąć osoby ją stosujące do zaburzeń odżywiania.

- Pomysł, że jednego dnia jesteśmy na restrykcyjnej diecie, a następnego dnia sięgamy po wszystko, na co mamy ochotę, nie przekonuje mnie - przyznaje Zoe Harcombe, autorka książki "The Obesity Epidemic". - Stosowałam taką "dietę", kiedy byłam nastolatką, to nazywało się bulimią. Obawiam się, że taka dieta może spowodować, że osoby ze skłonnościami do zaburzeń jedzenia poddadzą się im - dodaje.

- Jeśli tak drastycznie ograniczamy ilość spożywanych kalorii, musimy się liczyć z konsekwencjami takiego postępowania. Należy się spodziewać ogólnego zmęczenia, rozdrażnienia, drażliwości, spadku koncentracji - przestrzega Harcombe.

Zdrowie dziennik.pl na Facebooku: polub i bądź na bieżąco >>>

Trwa ładowanie wpisu