Polacy, chociaż przywiązani do tradycyjnego smaku i zapachu jedzenia, pod względem wydatków na nisko przetworzoną żywność ekologiczną znajdują się na szarym końcu wśród obywateli Unii Europejskiej.
Według niemieckiego Instytutu Badań nad Rolnictwem Ekologicznym (FiBL) w ubiegłym roku każdy z nas przeznaczył na ekologiczne jedzenie zaledwie 2 euro. Dla porównania przeciętny Duńczyk kupił ekoprodukty za 132,3 euro, Szwajcar – za blisko 120 euro, a Austriak – za 97,4 euro.

Dynamiczny wzrost

Jednak w większości krajów europejskich poziom wydatków utrzymuje się na tym samym poziomie od wielu lat. Natomiast w Polsce, zapewne z powodu bardzo niskiej bazy, bardzo dynamicznie wzrasta. FiBL prognozuje, że w tym roku przeciętny Polak na produkty ekologiczne przeznaczy już 3,5 euro, co oznacza wzrost o blisko 80 proc. Za dwa lata będzie to ok. 6 – 8 euro na osobę.
Reklama
– Potencjał polskiego rynku jest ogromny – uważa dr Robert Hermanowski, jeden z dyrektorów FiBL. – Spodziewamy się, że w najbliższych latach poziom spożycia produktów ekologicznych w Polsce będzie rósł najszybciej w Europie.

Wymogi jakościowe

Produkcja tego typu żywności nie jest łatwa. Nie można bowiem używać chemicznych środków ochrony roślin ani nawozów sztucznych. Można stosować nawożenie, ale wyłącznie naturalne (m.in. minerały dostępne w przyrodzie, kompost, obornik). Odchwaszczać można tylko mechanicznie. W żywieniu zwierząt można stosować wyłącznie paszę pochodzącą z własnego gospodarstwa. Zwierzęta muszą mieć zapewniony ruch na świeżym powietrzu, a w budynkach odpowiednio duże stanowiska, stały dostęp do wody i paszy, wystarczającą ilość światła i naturalną ściółkę.
– Ekologiczne artykuły spożywcze nie mogą zawierać sztucznych barwników, środków zapachowych, smakowych ani konserwujących – mówi dr Urszula Sołtysiak ze Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego.

Certyfikat konieczny

Według prognoz Ministerstwa Rolnictwa do końca tego roku będzie w naszym kraju 15 tys. gospodarstw rolnych zajmujących się tego typu produkcją. Ich łączna powierzchnia na koniec roku ma sięgnąć 300 tys. hektarów. Rośnie ona, ale powoli. Być może dlatego, że okres przestawienia upraw z konwencjonalnych na ekologiczne wynosi od dwóch do trzech lat. Jest on konieczny, bo w tym czasie muszą się rozłożyć pozostałości po uprzednio stosowanych środkach agrochemicznych.



Dopiero po ich całkowitej biodegradacji gospodarstwo uzyskuje specjalny certyfikat, a produkty mogą być sprzedawane jako ekologiczne. Ich jakość jest pod ścisłą kontrolą. Co najmniej raz w roku gospodarstwa są sprawdzane przez specjalne jednostki certyfikujące.
Ale badania potwierdzają, że produkty ekologiczne wytwarzane w Polsce są coraz lepszej jakości. Najwyższa Izba Kontroli kilka tygodni temu skontrolowała 50 instytucji zaangażowanych w nadzorowanie oraz promowanie rolnictwa ekologicznego w naszym kraju. Wyniki kontroli przeszły najśmielsze oczekiwania.
Okazało się, że na 712 próbek jedynie 4, czyli 0,6 proc. spośród wszystkich sprawdzonych przypadków, wzbudziły zastrzeżenia. W żadnej nie stwierdzono na przykład występowania organizmów modyfikowanych genetycznie.

Rynkowa luka

Eksperci jednak zwracają uwagę, że produkcję, handel i obrót artykułami ekologicznymi prowadzi w Polsce nadal stosunkowo niewiele podmiotów. Na rynku działa ok. 200 zakładów zajmujących się przetwórstwem, ok. 600 sklepów i zaledwie kilkanaście dużych, ogólnopolskich hurtowni.
– Na pewno jest miejsce na rynku dla większej liczby zakładów i sklepów z ekologiczną żywnością – ocenia dr Urszula Sołtysiak.