Tabletka "po" nie jest tabletką poronną

Antykoncepcja awaryjna bez recepty to jedna z obietnic wyborczych partii do niedawna opozycyjnych. Podczas niedawnej konferencji premier Donald Tusk zapowiedział zmianę ustawy, po której tabletka "po" będzie dostępna bez recepty.

Informacja o tym znalazła się we wtorkowym wydaniu "19:30" w TVP. Jednak, jak zauważyła FEDERA, czyli Fundacja na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny, w materiale pojawił się błąd.

Reklama

"Tzw. "tabletka po" to forma ANTYKONCEPCJI awaryjnej. Jej rolą jest przeciwdziałanie zapłodnieniu po odbytym stosunku. "Tabletka po" nie ma wpływu na ciążę, która już istnieje" - przypomina Fundacja na Instagramie.

"Tymczasem w dzisiejszym wydaniu 19.30 w TVP miliony ludzi usłyszało sformułowanie "tabletka wczesnoporonna". Po pierwsze, "wczesnoporonna" to niepoprawny termin. Na każdym etapie aborcji przyjmuje się te same substancje, specjalna "tabletka wczesnoporonna" to bzdura, która nie istnieje. Po drugie - patrz wyżej. Antykoncepcja awaryjna nie przerywa ciąży, a jej zapobiega!" - podkreśla FEDERA.

"Od kilku dni tego rodzaju pomyłki w mediach pogłębiają chaos wokół debaty o dostępność antykoncepcji. A taka rozmowa jest nam paląco potrzebna, bo Polska ma najgorszy dostęp do antykoncepcji w Europie. Tak, jesteśmy w rankingach ostatni - jest u nas gorzej niż w Rosji czy Białorusi. Na tak rażące błędy merytoryczne nie ma miejsca w przestrzeni publicznej" - pisze FEDERA na swoim profilu.

Reklama

Tabletka "po" bez recepty

Antykoncepcja awaryjna bez recepty była w programie wyborczym dwóch ugrupowań tworzących obecną koalicję. Koalicja Obywatelska obiecywała powrót do czasów rządów Donalda Tuska i Ewy Kopacz, kiedy "tabletkę po" można było kupić bez recepty. Zmieniło się to w 2017 r., gdy rządziło Prawo i Sprawiedliwość.

W poniedziałek premier Donald Tusk zapowiedział konkretne działania w tej sprawie. - Mówimy o możliwie swobodnym dostępie do środków antykoncepcyjnych, a precyzyjniej mówiąc o tzw. pigułce "dzień po" - mówił.

Zaznaczył, że pigułki "dzień po" są produktami leczniczymi dopuszczonymi do obrotu, ale "z bliżej nieznanych powodów zostały wpisane do ustawy, jako leki wymagające recepty, co bardzo często ogranicza lub redukuje do zera możliwość skorzystania z tego środka".

- Po kilku rozmowach wewnątrz koalicji rządowej zdecydowaliśmy, że jako rząd wspólnie zaproponujemy zmianę tej ustawy dokładnie w tym punkcie, dzięki czemu tego typu środki antykoncepcyjne będą dostępne bez recepty. Są to kwestie wymagające ustalenia, w niektórych sprawach mamy przecież różnice poglądów - zaznaczył premier.