W Sejmie o in vitro

Środa w Sejmie upłynęła pod znakiem burzliwej debaty na temat in vitro. Przed południem rozpoczęło się pierwsze czytanie obywatelskiego projektu ustawy dotyczącego refundacji in vitro. Projekt zakłada wsparcie przez rząd leczenia niepłodności, obejmujące także zapłodnienie pozaustrojowe, kwotą nie mniejszą niż 500 mln rocznie. Jednak, jak zaznacza dr Michał Bulsa w rozmowie z dziennik.pl, kwestia finansowania in vitro to zaledwie część zagadnienia związanego z rosnącym problemem niepłodności w Polsce.

Adrian Dąbek, dziennik.pl: Czy zagadnienie finansowania in vitro to jest faktycznie tak ważny problem, że powinien być realizowany w nowym Sejmie jako jeden z pierwszych?

Reklama

Dr Michał Bulsa, prezes Okręgowej Rady Lekarskiej w Szczecinie, specjalista położnictwa i ginekologii: To jeden z projektów obywatelskich, który został złożony w Sejmie jeszcze w poprzedniej kadencji. Aczkolwiek w ochronie zdrowia jest dużo rzeczy, którymi warto byłoby się zająć w pierwszej kolejności. Problematyka in vitro to jeden ze stu konkretów Koalicji Obywatelskiej. Mamy najwyraźniej taką sytuację, że koalicja do niedawna partii opozycyjnych prawdopodobnie najpierw chce się podjąć próby realizacji tych postulatów, które nie wymagają analizy całej sytuacji w Ministerstwie Zdrowia.

Reklama

A jeżeli popatrzymy na problem spadającej dzietności w Polsce oraz problemów związanych z tym, że coraz później kobiety chcą zachodzić w ciążę, to na pewno problem rozwiązania finansowania procedury in vitro jest ważny. Natomiast cały problem bezpłodności czy rozmowy z kobietami, dlaczego nie chcą zachodzić wcześniej w ciążę, to jest zagadnienie, które wymaga szerszej dyskusji. I mam nadzieję, że tylko na programie in vitro te analizy się nie skończą.

Ginekolog: nie bądźmy hipokrytami

Ustępujący rząd mówił, że są dostępne programy in vitro, nikt nikomu nie zabrania brać w nich udziału, są przecież realizowane przez samorządy.

Patrząc na politykę finansową rządu, polegającą na tym, że coraz mniej pieniędzy dawaliśmy samorządom i redystrybucję podatków w ramach tak zwanego polskiego ładu, można było zauważyć, że te programy samorządowe w jakimś momencie muszą stać się niewydolne. A jeżeli mielibyśmy się decydować na taką umowę, że wszystko dajemy samorządom, to dajmy im organizację ochrony zdrowia, ale też dajmy pieniądze na realizację tych wszystkich zadań. Po prostu nie bądźmy hipokrytami, jeżeli chodzi o zdrowie reprodukcyjne, tylko podejdźmy poważnie do problemów.

Czyli finansowanie z budżetu państwa jest jednak potrzebne?

Potrzebna byłaby dyskusja na temat reorganizacji całego systemu ochrony zdrowia. Natomiast jeżeli mówimy o rozwiązywaniu tu i teraz problemów płodności Polek i Polaków, to powinniśmy to zrobić jednym aktem prawnym i umożliwić tę metodę, a następnie rozpocząć całościową dyskusję na temat tworzenia centrów leczenia niepłodności i organizacji tego systemu, żeby on był jak najbardziej przyjazny dla pacjenta i efektywny.

In vitro to nie wszystko

Chodzi o to, żeby na samej refundacji procedury in vitro nie stanęło. In vitro jest końcowym produktem całej ścieżki, warto byłoby od początku leczyć parę, zarówno pacjentkę, jak i pacjenta, bo często się zdarza, że to mężczyźni mają problemy, które wymagają leczenia niepłodności.

Samo in vitro, jak widać, nie rozwiąże problemu płodności w Polsce. O co zatem powinniśmy zadbać my, pacjenci, żeby te wskaźniki polepszyć?

O regularne badania. O nieodkładanie macierzyństwa na ostatnią chwilę. A przede wszystkim, co jest chyba najważniejsze, musimy być świadomi, że na naszą płodność wpływa wiele czynników takich jak stres, nasze odżywianie się, nasze choroby współistniejące, a także to, czy mamy nadwagę lub otyłość. Po prostu trzeba dbać o swoje zdrowie i decydować się w rozsądnym czasie na to macierzyństwo. Im później się decydujemy, tym szanse fizjologicznego zajścia w ciążę są po prostu mniejsze.