Odkrycie kolejnego pacjenta z tym zaburzeniem przyczynia się, zdaniem ekspertów, do istotnego postępu w diagnostyce i leczeniu schorzenia.

Chłopiec, u którego zdiagnozowano zespół Ogdena, był pacjentem Katedry i Kliniki Neurologii Dziecięcej Wydziału Nauk Medycznych Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach. Tam po raz pierwszy specjaliści wskazali na konieczność przeprowadzenia specjalistycznych badań genetycznych w celu weryfikacji rozpoznania klinicznego. Badania wykonała polska firma Imagene.me.

Reklama

Dotychczas zespół Ogdena zaraportowano w literaturze naukowej u zaledwie 9 osób. Ta niezwykle rzadka choroba charakteryzuje się szeregiem poważnych objawów, mogących prowadzić do groźnych dla życia komplikacji zdrowotnych. Tak też było w przypadku polskiego pacjenta.

Było to niemowlę płci męskiej, urodzone przez zdrową, młodą matkę w 39 tygodniu ciąży. Przyszło na świat poprzez cięcie cesarskie, po ciąży powikłanej matczyną niedoczynnością tarczycy i cukrzycą ciążową. Od razu po porodzie wymagało wentylacji mechanicznej. W badaniu fizykalnym lekarze stwierdzili hipotrofię (dziecko ważyło 2400 g) i dysmorfię twarzy.

Przez pierwsze tygodnie życia chłopiec przebywał na oddziale intensywnej terapii noworodków, gdzie wykonano mu szereg badań. Na ich podstawie stwierdzono, że ma ubytek mięśniowej przegrody międzykomorowej, przetrwały otwór owalny, lejkowatą klatkę piersiową, stopę końsko-szpotawą oraz hipotonię osiową. Dziecko zostało skierowane do poradni genetycznej. Po przeprowadzeniu testów postawiono rozpoznanie: zespół Ogdena. W kolejnych miesiącach stan chorego pogarszał się z powodu licznych infekcji płucnych. Mimo zaawansowanego leczenia pacjent zmarł w wieku 10 miesięcy.

- W trakcie badań genetycznych realizowanych za pomocą metody sekwencjonowania całego eksomu (wszystkich kodujących fragmentów DNA - przyp. PAP) u chorego zidentyfikowano rzadki patogenny wariant w genie NAA10 - opowiada Karolina Loranc, członkini zespołu biotechnologicznego prowadzącego analizy laboratoryjne. - Wyniki te, w połączeniu z obrazem klinicznym pacjenta, pozwoliły na rozpoznanie zespołu Ogdena.

W proces diagnostyczny, który w formie publikacji naukowej (za zgodą rodziny zmarłego) ukazał się w czasopiśmie "Frontiers in Genetics", zaangażowane były m.in. specjalistki z dziedziny chorób rzadkich - prof. Małgorzata Krajewska-Walasek i dr hab. Aleksandra Jezela-Stanek oraz pediatrka i neurolożka dr hab. Justyna Paprocka.

Reklama

Konkretny, zidentyfikowany u polskiego pacjenta patogenny wariant w genie NAA10, został natomiast opisany w świecie nauki po raz pierwszy.

- Aby stwierdzić, że dany wariant jest patogenny, jego wystąpienie musi korelować z pojawieniem się określonych objawów - tłumaczy prof. Małgorzata Krajewska-Walasek. - W kontekście tak rzadko występującego zespołu chorobowego opis kolejnych przypadków jest zatem szczególnie istotny, ponieważ pozwala na doprecyzowanie bądź rozszerzenie listy objawów powiązanych z daną chorobą.

Jak mówi, objawy w zespole Ogdena są poważne, różnorodne i występują ze zmienną częstotliwością. Choroba charakteryzuje się m.in. upośledzeniem wzrastania oraz poważnym opóźnieniem rozwoju, również intelektualnego. Wielu pacjentów ma także wady rozwojowe serca; powszechne są zaburzenia jego rytmu. Poza tym osoby dotknięte tym rzadkim schorzeniem mogą mieć specyficzny wygląd twarzy, z cechami przedwczesnego starzenia.

- Dzięki diagnozie polskiego pacjenta wykazaliśmy, że u osób z zespołem Ogdena występować mogą także choroby płuc o znacznym nasileniu, stanowiące nawet większe zagrożenie dla życia, niż częściej opisywane w literaturze zaburzenia ze strony układu sercowo-naczyniowego - podkreśla prof. Krajewska-Walasek. - To ważna informacja dla kolejnych zespołów klinicystów i diagnostów z całego świata, które w przyszłości zajmować się będą tym schorzeniem.

Autorzy badania wyjaśniają, że diagnoza poważnej choroby genetycznej zawsze jest dużym ciosem dla rodziny, ponieważ często niemożliwe jest podjęcie skutecznego leczenia. Jednak weryfikacja rozpoznania klinicznego poprzez wykrycie patogennego wariantu w genie powodującym chorobę stanowi wartość dla rodziców badanych dzieci i umożliwia udzielenie im wiarygodnej porady. Rodzice poznają ryzyko powtórzenia się problemu u kolejnego dziecka, a do tego zdobywają wiedzę na temat istoty choroby, jej przebiegu, możliwości terapii i ewentualnej profilaktyki w kontekście planowania kolejnego potomstwa.

- W tym przypadku dzięki badaniu genetycznemu wiemy, że patogenny wariant został odziedziczony po matce. Ma go ona w układzie heterozygotycznym i nie występują u niej objawy kliniczne świadczące o chorobie, co oznacza, że jest jedynie bezobjawową nosicielką - mówi dr hab. Aleksandra Jezela-Stanek specjalizująca się w obszarze genetycznej diagnostyki prenatalnej. - Jednak gen NAA10 jest zlokalizowany w chromosomie X i w związku z tym, niestety, istnieje 50 proc. szans, że kolejny syn kobiety także odziedziczy tę zmianę i będzie chory. To ważna informacja dla rodziców.

Badaczka dodaje, że każdy z nas jest zdrowym nosicielem różnych wariantów patogennych w swoich genach i że potencjalnie mogą one odpowiadać za wystąpienie ciężkich chorób genetycznych u potomstwa. Dlatego ich znajomość u obojga rodziców jest także ważna - pozwala określić ryzyko wystąpienia chorób o podłożu genetycznym u dzieci.

Współautorami omawianej publikacji są - poza trzema wymienionymi wyżej badaczkami - naukowcy z całej polski: dr hab. Mirosław Kwaśniewski, dr Karolina Chwiałkowska, dr Urszula Korotko, dr Urszula Lechowicz, dr Adriana Roży, dr Paweł Gajdanowicz, mgr Karolina Loranc, mgr Anna Kruk oraz studenci Śląskiego Uniwersytetu Medycznego - Jagoda Hofman i Michał Hutny.