Przewlekłe zapalenie przyzębia, które potocznie nazywane jest paradontozą, nie jest wcale takie rzadkie; może pojawić się u dzieci, młodzieży, a u dorosłych szacuje się, że dotknięte nią są nawet 2 na 3 osoby. Mają w tym swój udział obiegowe mity.
MIT: Paradontoza jest dziedziczna
W uproszczeniu mechanizm powstawania przewlekłego zapalenia przyzębia wygląda następująco: odkładająca się płytka nazębna i poddziąsłowa są przez długi czas nieusuwane, co powoduje namnażanie się w nich chorobotwórczych bakterii. Organizm reaguje stanem zapalnym, co z kolei można naocznie rozpoznać po zaczerwienieniu i obrzmieniu dziąseł. Z czasem infekcja się rozwija i niszczy okoliczne tkanki, które utrzymują ząb na miejscu.
– Z dużym prawdopodobieństwem możemy przypuszczać, że jeżeli oboje rodziców ma objawy zapalenia przyzębia, to i dziecko czeka to samo. Jednak szacunki są tu dość szerokie, bo uważa się, że takie ryzyko występuje w zakresie od 40 do 80 proc. Prawdą jest natomiast, że na rozwój i przebieg schorzenia mają wpływ takie czynniki, również uwarunkowane genetycznie, jak praca układu immunologicznego, czyli odporność na infekcje i reakcja na czynniki zapalne. Dlatego nawet przy podobnym stopniu higieny paradontoza u różnych osób może przebiegać całkiem odmiennie – wyjaśnia lek. stom. Monika Stachowicz z Centrum Leczenia i Profilaktyki Paradontozy Periodent w Warszawie.
Nie powinno być to dla nas wymówką, bo stomatolodzy są w tym jednogłośni: brak higieny to prosta droga do chorób dziąseł i próchnicy.
MIT: Paradontoza jest nieuleczalna
Jest to jeden z powodów, dla których wiele osób rezygnuje z leczenia jeszcze przed jego rozpoczęciem. Uważają, że będzie ono długie, mało skuteczne i kosztowne. Jednak im dłużej będziemy zwlekać, tym mamy większą szansę na spełnienie się czarnego scenariusza.
Leczenie paradontozy zależy od stopnia jej zaawansowania. Na pierwszym etapie zupełnie podstawowym działaniem jest właściwa higiena w domu i zabiegi higienizacyjne w gabinecie. To właśnie gromadząca się płytka bakteryjna jest źródłem wszystkich problemów, więc usuwając ją, rozpoczynamy proces leczenia.
– Paradontoza jest wyleczalna, jednak trudniej sobie poradzić ze skutkami, które po sobie zostawia. Do nich należy m.in. brak przyczepu dziąsłowego oraz degeneracja tkanek kostnych utrzymujących ząb na swoim miejscu. Potrzeba dużo czasu, by się odbudowały, a i tak będą słabsze niż przed chorobą. Są jednak dobre wiadomości: tkanki można próbować odbudować dzięki sterowanej regeneracji lub w tzw. zabiegu płatowym polegającym na przeszczepie fragmentu tkanki z jamy ustnej do docelowego miejsca – tłumaczy stomatolog.
Sposób postępowania zależy od tego, jak bardzo zaawansowany jest stan zapalny i jak głęboko sięga. By to sprawdzić, wykorzystuje się m.in. specjalistyczną sondę PA-ON. Umożliwia ona dentyście ocenę głębokości kieszonek dziąsłowych, stopnia krwawienia dziąseł, nawet ruchomości zębów. W leczeniu nie zawsze stosuje się antybiotyki, głównie są to prace nad dokładnym oczyszczeniem przestrzeni poddziąsłowych i korzeni łącznie z ich wygładzeniem, co nazywa się z angielskiego scaling and root planing, w skrócie: SRP.
MIT: Tylko palacze mają paradontozę
Faktem jest, że palenie papierosów jest jednym z najsilniejszych czynników predysponujących do stanu zapalnego przyzębia. W dymie nikotynowym znajdują się setki substancji o negatywnym, a nawet toksycznym wpływie na tkanki ludzkiego organizmu. Związki te zwężają naczynia krwionośne w tkankach, co uniemożliwia ich poprawną regenerację. Zaburzają odpowiedź immunologiczną przez obniżenie ilości granulocytów i przeciwciał. Zwiększają natomiast ilość kolagenazy, która jest enzymem rozkładającym kolagen – podstawowe białko budulcowe organizmu. Dym papierosowy jest odpowiedzialny też za demineralizację kości. To prawdziwy przepis na katastrofę. Jednak niejedyny.
– Paradontoza może dotknąć każdego, bez względu na to, czy jest palaczem, czy nie. Za główny powód pojawienia się przewlekłego stanu zapalnego przyzębia uznaje się brak wystarczającej higieny. Nie mówimy tu tylko o tym, że ktoś nie myje zębów, ale przykładowo źle używa szczoteczki albo ma ograniczoną ruchomość stawów i nie doczyszcza przestrzeni przy dziąsłach. Może to wynikać także z wad zgryzu, które uniemożliwiają nam higienę okolic zębów stłoczonych – opisuje lek. stom. Monika Stachowicz.
Warto zgłaszać się na wizyty kontrolne. Dentysta nie zajmuje się tylko borowaniem. Jego zadaniem jest także obejrzenie dziąseł w poszukiwaniu niepokojących zmian, których często sami możemy nie dostrzec.
MIT: "Nie palę i dbam o higienę, więc paradontoza mi nie grozi”
Choć palenie tytoniu i zapominanie o umyciu zębów to główne z powodów zapalenia przyzębia, to na tym ich lista się nie kończy, podobnie jak nie każde krwawienie dziąseł oznacza od razu paradontozę.
Jest wiele czynników, które zwiększają ryzyko pojawienia się problemów z dziąsłami i należą do nich m.in. niewłaściwa dieta, która nie dostarcza wystarczającej ilości witamin i minerałów. W konsekwencji powoduje to osłabienie odporności i procesów regeneracyjnych. Jest to szczególnie ważne, jeśli zmagamy się z dodatkowymi schorzeniami, jak np. cukrzyca, czy chorobami obniżającymi odporność (AIDS). Do zwiększonej podatności na paradontozę może przyczynić się także stres i to przynajmniej w dwójnasób: osłabiając odporność organizmu oraz przez nieświadome zgrzytanie zębami.
U kobiet w ciąży lub w trakcie menopauzy może dochodzić do obrzmienia dziąseł, nawet krwawienia. Choć nie jest to jeszcze paradontoza, to jej ryzyko rośnie.
MIT: Przejdzie samo albo dzięki płukance z drogerii
Paradontoza nie boli, więc przez długi czas, dopóki nie zauważymy drastycznych zmian w dziąsłach, możemy nie zdawać sobie z niej sprawy. U palaczy rozpoznanie jest dodatkowo utrudnione, bo zwężone naczynia krwionośne sprawiają, że dziąsła nie ulegają tak łatwo obrzękowi czy krwawieniu. U części osób sygnałem alarmowym jest dopiero nieprzyjemny zapach z ust – stosują wtedy płukanki zakupione w drogerii czy aptece, które rozwiązują problem, ale tylko doraźnie.
– Trudnością w leczeniu paradontozy jest umiejscowienie biofilmu bakteryjnego w głębi kieszonki. Sami w domu nie mamy narzędzi ani sposobu, żeby go stamtąd usunąć. Jest to zwarta, lepka substancja, która z czasem dodatkowo twardnieje. Używając płukanek, tylko chwilowo pozbywamy się bakterii, ale nie całkowicie, więc po jakimś czasie namnażają się znowu i problem wraca. W gabinecie dokładnie oczyszczamy kieszonki dziąsłowe i powierzchnie korzeni przy pomocy skalingu oraz zabiegu kiretażu. Dopiero to daje szansę na trwałe wyleczenie, ale też na zapobiegnięcie nawrotom – mówi ekspertka Centrum Periodent.
Nie ma uniwersalnego przepisu na to, jak uniknąć chorób dziąseł. Pierwsze sygnały zapalenia przyzębia mogą być często ignorowane lub nieoczywiste, dlatego nie powinniśmy zasięgać opinii na internetowym forum czy czerpać wiedzy z obiegowych opinii. Jak najszybciej zgłośmy się na wizytę do dentysty.