W trakcie Kongresu Rozwiązań Ubezpieczeniowych dla Podmiotów Leczniczych, który został zorganizowany w tym tygodniu w Sopocie, kierownik Zakładu Medycyny Społecznej i Zdrowia Publicznego Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, prof. Aneta Nitsch-Osuch zaprezentowała wnioski po pandemii COVID-19 na podstawie sytuacji w polskich szpitalach.
Wskazała, że przed pandemią w 2018 r. – co wynika z raportu NIK – zakażenia szpitalne stanowiły ogromny problem kliniczny i zdrowia publicznego, bo występowały u ok. 400 tys. pacjentów rocznie.
- Stwierdzono także i udowodniono, że wdrożenie efektywnych systemów monitorowania, kontroli zakażeń szpitalnych może przyczynić się do zmniejszenia skali tego zjawiska nawet o 70 proc. – powiedziała.
Wzrost liczby zakażeń wywołanych przez pałeczkę zapalenia płuc
Podkreśliła, że przesłanką do przeprowadzenia kontroli w szpitalach, przed pandemią, było również to, że zaobserwowano znaczący wzrost liczby zakażeń, również zakażeń szpitalnych wywołanych przez Klebsiella pneumoniae (pałeczka zapalenia płuc). - Uważa się, że ten wzrost był nawet trzystukrotny w porównaniu z latami poprzednimi – zaznaczyła Nitsch-Osuch.
- Analizując dane sprzed pandemii, oszacowano, że z roku na rok liczba zakażeń szpitalnych wzrastała. Wzrost ten sięgał rocznie nawet do 9 proc. – podkreśliła.
Powiedziała też, że przed pandemią w Polsce ok. 4 proc. mieszkańców zgłaszało uświadomione, niezaspokojone potrzeby zdrowotne. W trakcie pandemii ta liczba wzrosła do ponad 30 proc. (podobnie było m.in. w Łotwie i Litwie).
- Najczęściej niezaspokojone potrzeby zdrowotne były związane z koniecznością leczenia szpitalnego – tłumaczyła profesor.
Jej zdaniem wynikało to z tego, że system szpitalnictwa był skierowany głównie na zwalczanie COVID-19.
- Z jednej strony pacjenci mieli utrudniony dostęp do leczenia szpitalnego, zwłaszcza pacjenci z chorobami przewlekłymi, ale z drugiej strony, kiedy już trafiali do szpitali, zajmował się nimi personel medyczny stosujący środki ochrony osobistej – przede wszystkim w celu ochrony przed zakażeniem SARS-CoV-2 – podkreśliła.
Co sprzyjało transmisji superbakterii?
Profesor zwróciła uwagę, że zwłaszcza w pierwszej fazie pandemii, personel medyczny obawiał się zakażenia SARS-CoV-2 i w ramach ochrony stosowano np. kilka par rękawic ochronnych, a dodatkowo przyklejano je taśmą izolacyjną.
- Wymiana kilku par rękawic była utrudniona, nie zawsze występowała odpowiednio często, co absolutnie mogło sprzyjać transmisji bakterii wieloantybiotykoopornych, w tym także tzw. superbakterii – podkreśliła.
- Na skutki nie trzeba było długo czekać – oceniła. Profesor posłużyła się danymi z raportu Głównego Inspektoratu Sanitarnego "Stan sanitarny kraju w 2021 roku", z którego wynika, że w owym roku zanotowano rekordową liczbę ognisk zakażeń szpitalnych.
Rekordowa liczba ognisk zakażeń szpitalnych
- W 2019 r. ognisk epidemicznych zakażeń szpitalnych było mniej niż 700, w 2021 r. ognisk zaraportowano 4431, w 77 proc. przypadków wywołane były one przez SARS-CoV-2 – przekazała.
Najwięcej ognisk zanotowano w woj. śląskim i mazowieckim, czyli w regionach gdzie jest najwięcej szpitali wysokospecjalistycznych.
Profesor wskazała, że w trakcie pandemii malała liczba zakażeń wśród personelu medycznego co – jej zdaniem – świadczy o tym, że personel nauczył się właściwie chronić przed zakażeniem.
Poza wirusem SARS-CoV-2, drugim czynnikiem etiologicznym najczęściej stwierdzanym w ogniskach zakażeń szpitalnych, były bakterie. Wśród bakterii odpowiedzialnych za ogniska zakażeń szpitalnych najczęściej występowała bakteria Clostridium difficile (powoduje zapalenie jelit) i bakteria Klebsiella pneumoniae o różnych groźnych mechanizmach antybiotykoodporności, a także i bakteria Acinetobacter.
- Już przed pandemią COVID-19 Polska była krajem o bardzo wysokiej zapadalności na zakażenie wywołane przez Clostridium difficile – stwierdziła profesor.
Dodała, że jest to skutek nieracjonalnej antybiotykoterapii. - Problem się pogłębił w czasach pandemii COVID-19 chociażby z tego powodu, że jak wskazuję wyniki ostatnich przeprowadzone metaanalizy, ok. 70-75 proc. pacjentów z COVID– 19 otrzymało antybiotyk, podczas gdy wskazania do antybiotykoterapii występowały u mniej niż 9 proc. pacjentów – zauważyła.
Profesor zwróciła uwagę na to, że jeszcze przed pandemią COVID-19 średnie zużycie antybiotyków w Polsce było wyższe w porównaniu ze średnim zużyciem antybiotyków w krajach Unii Europejskiej. - Na to wyższe zużycie antybiotyków w Polsce składało się przede wszystkim nadużywanie antybiotyków w lecznictwie ambulatoryjnym, w mniejszym stopniu stosowanie antybiotyków w lecznictwie szpitalnym – podkreśliła.
- Jeżeli nie zracjonalizujemy naszego podejścia do antybiotykoterapii, era post antybiotykowa niestety stanie się faktem – oceniła profesor.
Dodała, że w 2019 r. oszacowano, że liczba zgonów w skali globalnej, spowodowanych zakażeniami wywołanymi przez bakterie wieloantybiotykooporne, była wyższa niż łączna liczba zgonów spowodowanych przez zakażenia wywołane wirusem HIV, malarię czy też raka piersi.
- W najbliższych latach nadal zakażenia wywołane przez bakterie wieloantybiotykooporne będą stanowiły dla nas wyzwanie i będą główną przyczyną zakażeń szpitalnych – oceniła kierownik ZMSiZP WUM.
- Wróg, z którym się mierzymy, jest mały i niewidocznym gołym okiem, ale jest liczny – stwierdziła.
Jej zdaniem w Polsce potrzebna jest edukacja pacjentów i personelu medycznego, a także działania profilaktyczne, jak szczepienia. Profesor zwróciła również uwagę na potrzebę wykonywania częstszych badań mikrobiologicznych i na racjonalną antybiotykoterapię.