Jak podał w środę Reuters, na COVID-19 na całym świecie zmarło dotąd ponad 600 tys. osób.
W poszukiwaniu skutecznych terapii, próbuje się m.in. wykorzystać istniejące już leki stosowane pierwotnie w innych celach.
Do takich związków należy używana w leczeniu malarii chlorochina.
Badania na naczelnych pokazywały np., że hamuje ona wnikanie nowego koronawirusa do komórek nerek.
SARS-CoV-2, jak już udało się ustalić, dostaje się do komórek dwiema drogami - może bezpośrednio połączyć się z błoną otaczającą komórkę lub wykorzystać transportowe struktury zwane endosomami. W obu przypadkach wykorzystuje swoje białko o nazwie „spike”.
Aby białko zadziałało, musi jednak zostać aktywowane przez jeden z komórkowych enzymów - TMPRSS2 na powierzchni błony komórki lub katepsynę L w endosomie.
Zależnie od rodzaju komórki wirus może mieć dostęp do obu enzymów, lub tylko do jednego.
Nowe badanie pokazuje, że opisane już wcześniej ochronne działanie chlorochiny na komórki nerek małp prawdopodobnie wynika z tego, że substancja ta blokuje katepsynę L.
Niestety, okazało się także, że nie chroni ona komórek płuc - głównego narządu atakowanego przez chorobę.
- W badaniu tym, pokazaliśmy, że przeciwwirusowe działanie chlorochiny jest specyficzne dla wybranych komórek i że chlorochina nie blokuje infekcji komórek płuc. Oznacza to, że w przyszłych testach potencjalnych leków przeciwko COVID-19 należy zadbać o wykorzystanie właściwych linii komórkowych, aby nie tracić niepotrzebnie czasu i innych zasobów - informuje prof. Stefan Pöhlmann, jeden z autorów publikacji, która ukazała się na łamach prestiżowego periodyku „Nature”.
- COVID-19 jest przede wszystkim powodowana przez infekcję komórek płuc. Z tego powodu te komórki powinny być priorytetowe w badaniu skuteczności leków - dodaje badacz.