Jeszcze kilka lat temu do Centrum Organizacyjno-Koordynacyjnego ds. Transplantacji "Poltransplant" szpitale zgłaszały ok. 800 dawców. W zeszłym roku niewiele ponad 600. W tym półroczu – w porównaniu do analogicznego okresu zeszłego roku – odnotowano kolejny, 10-procentowy spadek. Powód? Przede wszystkim opór społeczny. Negatywne nastawienie pacjentów, czy raczej ich rodzin, to wciąż problem, z którym nie umiemy sobie poradzić.
W Polsce istnieje zgoda domniemana, która zakłada, że jeżeli ktoś nie wyraził sprzeciwu, po śmierci może zostać dawcą. Mimo to bliscy zmarłego często nie wyrażają na to zgody. Zdarza się, że na lekarza, który nie uszanuje ich decyzji i pobierze organ do transplantacji, składają zawiadomienie do prokuratury. W ostatnich latach było pięć takich spraw. I choć wszystkie zostały umorzone, zdaniem prawniczki Anety Sieradzkiej może to zniechęcać lekarzy do działania wbrew woli rodziny.
Niechętne są też same szpitale, bo z przeszczepami wiąże się ogromny wysiłek organizacyjno-medyczny. Zdaniem ekspertów potrzebne są więc zmiany, które zachęciłyby placówki do większej aktywności, a lekarzy do odważniejszego podejmowania decyzji. Istotne byłoby też wprowadzenie innowacyjnych metod – choćby pobieranie narządów również po zatrzymaniu krążenia, a nie tylko po śmierci mózgu.
Pod względem wykonywanych transplantacji Polska na tle Europy wypada blado, plasując się na szarym końcu. W 2017 r. w naszym kraju liczba zgłoszonych dawców narządów wyniosła 720, wykorzystanych zostało 542. Dla porównania w tym samym roku w Hiszpanii było 2182 dawców. W czerwcu tego roku w kolejce po nowe narządy czekało niemal 2 tys. osób. Najwięcej po nerki i serce.