Zdaniem specjalisty, taki system jest najlepszym rozwiązaniem zarówno dla poszkodowanych pacjentów, jak i dla poprawy bezpieczeństwa opieki medycznej w naszym kraju. - Projekt ustawy w tej sprawie od dwóch lat znajduje się w Ministerstwie Zdrowia i wszyscy się zgadzają, że takie rozwiązanie powinno być wprowadzone także w naszym kraju – podkreślił.

Reklama

W Szwecji taki system funkcjonuje od 22 lat (wprowadzono go 1 stycznia 1997 r.). Usprawnił on wypłatę odszkodowań poszkodowanym chorym za szkody poniesione w trakcie leczenia. Wcześniej zdarzało się to bardzo rzadko.

W ramach tego systemu wszystkie placówki medyczne muszą wykupić obowiązkowe ubezpieczenie na rzecz pacjentów. Nie trzeba orzekać, z czyjej winy nastąpiło zdarzenie niepożądane, wystarczy udowodnić, że miało ono miejsce i chory poniósł szkodę, za którą należy mu wypłacić odszkodowanie (No-Fault Patient Insurance - NFPI).

Prof. Krajewski powiedział, że system ten jest coraz częściej wprowadzany w różnych krajach Europy oraz w USA. - W Ameryce jest już stosowany w czterech stanach, ponieważ na procesach sądowych dotyczących orzekania za tzw. błędy medyczne najwięcej zyskują prawnicy i kancelarie adwokackie, a nie pacjenci, jeśli w ogóle uda się udowodnić winę placówki i lekarza - dodał.

Reklama

System No-Fault Patient Insurance częściowo wzorowany jest na rozwiązaniach przyjętych wcześniej w lotnictwie, które w znacznym stopniu przyczyniły się do poprawy bezpieczeństwa cywilnego ruchu lotniczego.

- W lotnictwie cywilnym zdarzają się błędy tak jak wszędzie, przyjęto jednak zasadę, że trzeba je wykrywać i eliminować, a nie szukać winnego. Nikogo nie wyrzuca się tam z pracy, ponieważ popełnił błąd. Najważniejsze jest eliminowanie błędów, dlatego zaczęto premiować zgłaszanie działań niepożądanych, a nie szukanie winnych – wyjaśniał prof. Krajewski.

Z danych przedstawionych przez specjalistę wynika, że w lotnictwie każdego roku nadal zdarza się około 100 dużych wypadków, około 30 samolotów zostaje zniszczonych i na każdy lot średnio przypadają dwa błędy.

- W szpitalach najczęstszym działaniem niepożądanym jest pomylenie leków. W przypadku dwóch trzecich różnego typu działań niepożądanych nie można znaleźć nikogo za to odpowiedzialnego – podkreślił specjalista. Dodał, że rekompensatę za poniesione szkody pacjent powinien otrzymywać podobnie jak wypłaca się odszkodowanie za wypadek w pracy, czyli za to, że ktoś doznał uszczerbku na zdrowiu i bez orzekania winy.

Reklama

Na pytanie, dlaczego systemu No-Fault Patient Insurance nie wprowadzono jeszcze w Polsce, skoro na takie rozwiązanie jest u nas powszechna zgoda, prof. Krajewski odparł: Wprowadzenie takiego systemu kosztuje. Na początek na jego funkcjonowania trzeba byłoby przeznaczyć co najmniej kilkadziesiąt milionów złotych, choć to nie jest aż tak dużo skoro na leczenie szpitalne przeznacza się u nas 30 mld zł rocznie.

Dodał on, że nie wiadomo jeszcze, kto miałby się zajmować zarządzeniem systemu, najprawdopodobniej Narodowy Fundusz Zdrowia, bo Zakład Ubezpieczeń Społecznych nie jest nim zainteresowany.

- Trzeba odmitologizować pojęcia "błędu lekarskiego", "błędu medycznego" czy "błędu w sztuce", ponieważ dyskusje na ich temat są oparte na niewłaściwym rozumieniu praktyki medycznej, niezadowalających wyników leczenia oraz sposobów oceny postępowania medycznego – podkreślił prof. Krajewski.

Specjalista tłumaczył, że w praktyce medycznej dużą rolę odgrywa przypadek i działanie w niepewności. - Nigdy nie ma idealnej sytuacji, dopiero po fakcie wiemy, co można było zrobić lepiej – dodał.

Przyznał, że potrzebny jest rejestr zdarzeń niepożądanych, żeby eliminować przynajmniej najczęściej popełniane błędy. Trzeba jednak rozdzielić postępowanie w sprawach dotyczących odszkodowań za wyrządzone szkody od postępowania oceniającego prawidłowość działania. - Na tym polega kultura bezpieczeństwa – bez tabu – podkreślił prof. Krajewski.