18 września zorganizowano spotkanie z okazji rozpoczynającego się 21 września w stolicy 7. Europejskiego Kongresu Exercise is Medicine, który po raz pierwszy będzie się odbywał w Polsce.

Reklama

- To amerykański program edukowania lekarzy i trenerów na temat tego, jaki rodzaj ruchu zastosować u chorego pacjenta - powiedziała lek. med., dyrektor medyczny Exercise is Medicine Polska Anna Plucik-Mrożek.

Zdaniem specjalistki poza nielicznymi wyjątkami nie ma schorzeń przewlekłych, w których nie można zalecać ruchu dla poprawy stanu zdrowia pacjenta. Stąd nazwa programu „Exercise is Medicine”, czyli ruch jest lekiem, co w XVI w. propagował już polskich lekarz Wojciech Oczko. Twierdził on, że każdy ruch zastąpi lek, ale żaden lek nie zastąpi ruchu.

- Aby zminimalizować swoje schorzenia, ćwiczyć powinni pacjenci z chorobą wieńcową, nowotworami, jak i zapaleniem stawów – podkreśliła Plucik-Mrożek. Dodała, że ruch - co potwierdzają badania - zmniejsza ciśnienie tętnicze krwi, obniża poziom cukru w organizmie, a u pacjentów onkologicznych o 50 proc. zmniejsza ryzyko nawrotu choroby nowotworowej.

Eksperci szczegółowo piszą o tym w zaprezentowanym podczas konferencji prasowej podręczniku „Aktywność fizyczna w chorobach przewlekłych”, który został opracowany pod patronatem Narodowego Programu Zdrowia. - To pierwsza w naszym kraju tego typu publikacja – podkreśliła jego współautorka, wiceprezes Fundacji „Zaskoczeni wiekiem” mgr Małgorzata Perl.

Specjalistka przekonywała, że wszelkiego rodzaju aktywność fizyczna, w tym zwykły spacer, jest korzystna dla zdrowia, trzeba ją tylko odpowiednio dopasować do wieku i schorzenia. - Polacy na ogół wciąż mało się ruszają, szczególnie w małych miejscowościach – dodała.

Z danych przedstawionych podczas spotkania z dziennikarzami wynika, że gdyby co drugi nieaktywny Polak więcej ćwiczył, liczba zgonów w naszym kraju mogłaby się zmniejszyć o 25 tys. rocznie. Liczba ludzi otyłych zmniejszyłaby się u nas o 64 tys., a z nadwagą – o 190 tys. Byłoby też o 11 tys. rocznie mniej zawałów serca.

Większa aktywność fizyczna przekłada się na korzyści ekonomiczne. Gdyby co drugi nieaktywny Polak więcej ćwiczył, o 3 mld zł rocznie spadłyby koszty związane z absencją chorobową, z kolei oszczędności w systemie ochrony zdrowia sięgnęłyby 440 mln zł. Liczba pracowników zwiększyłaby się o 100 tys.

Reklama

- Polacy wydają prawie tyle samo pieniędzy na ubrania sportowe, co na sam sport – powiedziała Anna Plucik-Mrożek. Przedstawiła dane, z których wynika, że jakiekolwiek środki na sport i rekreację przeznacza w naszym kraju 41 proc. gospodarstw domowych. Wydają one na ten cel nieco ponad 1017 zł, z tego aż 352 zł na ubrania sportowe, a na zajęcia sportowe 594 zł. Oprócz tego na obozy sportowe przeznaczamy 70 zł.

Dyrektor Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego-PZH w Warszawie dr Grzegorz Juszczyk powiedział, że najmniej aktywni fizycznie są mieszkańcy najbogatszych krajów, do których należy również Polska.

- Mało realne są zamierzenia Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), żeby w 2025 r. średnio o 10 proc. zwiększyła się aktywność fizyczna ludności świata, a do 2030 r. o 15 proc. – przyznał specjalista.

Według badań przedstawionych podczas konferencji prasowej, w 2016 r. mało aktywna fizycznie było 4,4 mld ludzi na świecie. Najmniej aktywni fizycznie są mieszkańcy bogatego Kuwejtu – aż 67 proc. społeczeństwa tego kraju. Z kolei w Ugandzie mało aktywnych jest tylko 5,5 proc. populacji.

Siedzący tryb życia uznaje się już za groźniejszy dla zdrowia niż palenie papierosów. Dr Grzegorz Juszczyk przypomniał, że WHO zaleca, żeby codziennie pokonywać 10 tys. kroków. - Na podstawie danych uzyskanych z telefonów komórkowych opublikowanych przez "Nature" wynika, że średnio pokonujemy jedynie 5,5 tys. kroków – dodał.

- Dane te dotyczą wszystkich krajów, w najbogatszych państwach liczba pokonywanych kroków przez poszczególne osoby jest z pewnością jeszcze mniejsza – skomentował specjalista.