O tym, co przyniesie 2018 r., dyskutowano w czwartek podczas konferencji "Priorytety w ochronie zdrowia 2018" na Zamku Królewskim w Warszawie.
Wiceminister zdrowia Zbigniew Król ocenił, że mówiąc o priorytetach MZ może wskazywać to, co zostało wymienione w expose premiera Mateusza Morawieckie. - Oprócz onkologii była wskazana kardiologia (choroby układu krążenia i nowotwory to jedne z głównych przyczyn zgonów Polaków), a także opieka profilaktyczna oraz elementy związane z promocją zdrowia – powiedział. - Oprócz zwiększenia świadomości społecznej na temat niedofinansowania służby zdrowia, mamy zdecydowane zwiększenie świadomości nt. roli i zadań w dziedzinie zdrowia publicznego – ocenił.
Dyrektor generalna Związku Pracodawców Innowacyjnych Firm Farmaceutycznych INFARMA Bogna Cichowska-Duma oceniła, że 2018 r. to dobry rok, by zacząć patrzeć na zdrowie strategicznie.
Piotr Czauderna - koordynator Sekcji Ochrony Zdrowia Narodowej Rady Rozwoju przy Prezydencie RP oraz kierownik Kliniki Chirurgii i Urologii Dzieci i Młodzieży Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego – wskazywał, że proste dosypanie pieniędzy do systemu nie zmieni wszystkiego.
- Na pewno trzeba opanować chaos związany z wynagrodzeniami zawodów medycznych. Trzeba pomyśleć o rewizji ustawy o minimalnych wynagrodzeniach pracowników medycznych – ocenił. Czauderna wskazał też m.in. na konieczność zakończenia projektów cyfryzacyjnych – platform P1 i P2 oraz e-zdrowia; przypomniał też o projektach zgłoszonych w expose premiera np. narodowym instytucie onkologii. Jego zdaniem, warto byłoby też pomyślenie o narodowej agencji badań medycznych.
Istotne, jak mówił, byłyby też zmiany w obszarze przetargów medycznych. - Zestawienia unijne pokazują, że zdecydowana większość przetargów w Polsce kończy się jedną ofertą. Mamy w UE największą liczbę przetargów w medycynie, ale z najmniejszą kwotą pojedynczego przetargu – wskazał. Jak zauważył, zakupy grupowe, centralne pozwalają wygospodarować więcej środków.
- Warto byłoby pomyśleć o przesunięciu ciężaru realizacji świadczeń w oparciu o sieć szpitali w kierunku świadczeń ambulatoryjnych. To pozwoliłoby zwiększyć liczbę wykonywanych świadczeń w ramach tych samych środków, ale oczywiście nie przy obecnej wycenie świadczeń ambulatoryjnych – dodał.
Zabierając głos w imieniu pacjentów Urszula Jaworska - prezes zarządu Fundacji Urszuli Jaworskiej – wskazywała, że świadomość pacjentów jest coraz większa i coraz więcej wymagają od systemu, lekarzy, zarządzających. Jej zdaniem, wzrost nakładów powinien oznaczać m.in. zmianę jakości podejścia do pacjenta.
Prezes Wielkopolskiej Izby Lekarskiej Krzysztof Kordel mówiąc o wyzwaniach rozpoczynającego się roku, wskazywał m.in. na niedobory kadr. - Białego personelu nie przybędzie, mamy 25-letnią lukę pokoleniową, pokłosie decyzji politycznej; nie uda się też odmłodzić istniejącego personelu, tego nie zmienimy – powiedział.
Kordel stwierdził, że powinno się zracjonalizować pracę lekarzy i pielęgniarek wprowadzając dodatkowe zawody, które ich odciążą. Wymienił w tym kontekście np. pomocnika pielęgniarskiego i medyczną sekretarkę. - Magister pielęgniarstwa nie musi myć pacjentów. Lekarz nie musi wklepywać danych – argumentował.
Jego zdaniem, celowa byłaby też edukacja pacjentów, której podjąć mogłyby się media publiczne, na temat tego, z czym należy pilnie iść do lekarza. - Mamy niski wskaźnik lekarzy w Polsce, ale jeden z najwyższych wskaźników wizyt – stwierdził.
O zbyt dużej dziennej liczbie wizyt mówiła także prezes Porozumienia Pracodawców Ochrony Zdrowia Bożena Janicka. Oceniła, że jest to jeden z ważniejszych czynników skłaniających polskich lekarzy do poszukiwania pracy za granicą. Podkreślała, że lekarze powinni mieć zagwarantowaną nie tylko godną płacę, ale także godne warunki pracy.
Prezes Naczelnej Rady Lekarskiej Maciej Hamankiewicz przypomniał, że zgodnie ze stanowiskiem samorządu lekarskiego, rezydenci powinni zarabiać nie mniej niż dwukrotność średniej krajowej, lekarze ze specjalizacją - trzykrotność średniej krajowej, lekarze z pierwszym stopniem specjalizacji - dwie i pół średniej krajowej, a stażyści - nie mniej niż średnia krajowa.
- To jest minimum, gdzie człowiek z wyższym wykształceniem, który do wykonywania swojego zawodu musi mieć zaufanie społeczne, nie będzie go miał, jeżeli zarabiać będzie mniej niż pani na kasie - powiedział Hamankiewicz.