Naukowcy nie próżnują i co jakiś czas publikują badania dotyczące żywności i jej wpływu na nasze zdrowie. Na rynku pojawiają się również produkty, których działanie ma mieć zbawienny albo, wręcz przeciwnie, negatywny wpływ na niektóre z naszych dolegliwości. Oto kilka z nich:
Słony karmel jak heroina
Naukowcy z Uniwersytetu na Florydzie przeprowadzili badania na grupie 150 osób. Wykazały one, że słony karmel uwalnia w mózgu substancje podobne do tych, które wydzielają się podczas zażywania heroiny. Nazywają się one opioidami endogennymi. Co ma sprawiać, że słony karmel ma podobnie narkotyczne działanie? Mieszanka cukru, soli i masła.
Co na to dietetyk? – To prawda. Połączenie trzech głównych składników słonego karmelu, jak tłuszcz, cukier i sól, a więc najbardziej pożądanych smaków, które zjedzone wytwarzają hormony szczęścia, negatywnie wpływają na nasze zdrowie. Działanie słonego karmelu porównywane jest też do działania lodów, a więc kolejnego stworzonego przez człowieka produktu, który sam w sobie w przyrodzie nie występuje – wyjaśnia Hanna Stolińska, dietetyk z Instytutu Żywienia i Żywności.
Zdrowsza herbata z mikrofalówki
Tym razem naukowcy z Uniwersytetu Newcastle doszli do wniosku, że herbatę można przygotowywać w mikrofalówce. Za tym eksperymentem stoi australijski naukowiec dr Quan Vang, który specjalizuje się w odkrywaniu sposobów na „dodanie wartości” naturalnym produktom spożywczym. Wyniki badań wykazały, że parzenie herbaty w mikrofalówce aktywuje 80 proc. kofeiny, teaniny i polifenoli, co dodatkowo poprawia jej smak. Teanina jest aminokwasem, który łagodzi stres, a polifenole to przeciwutleniacze zmniejszające stany zapalne i obniżające ciśnienie oraz poziom cukru we krwi. Wystarczy wlać do szklanki z herbatą bardzo ciepłą wodę, wstawić ją do mikrofalówki ustawionej na połowę mocy na 30 sekund, po czym pozostawić gorący napój jeszcze na minutę. Zdaniem dr Vanga „mikrofalówkowej” herbaty można wypić kilka szklanek więcej.
Prawda? – To nowinka wśród badań, jakie powstały na temat herbaty. Nie wiem, czy można w to do końca wierzyć. Być może chodzi tu o temperaturę oraz długość parzenia. Ta z mikrofalówki być może według naukowców parzona jest szybciej, ale i krócej, i z tego powodu jest łagodniejsza, a co za tym idzie uspokaja, a nie pobudza. W każdym razie z jej piciem, podobnie jak z piciem kawy, nie należy przesadzać – wyjaśnia dr Hanna Stolarska.
Słodycze do jedzenia w "te dni"
W amerykańskiej internetowej cukierni "Moon Cykle Bakery" powstają "kobiece wypieki". O co chodzi? To słodkości, których celem jest złagodzenie towarzyszących menstruacji dolegliwości. Ich zjedzenie podobno pozytywnie wpływa na organizm i zaspokaja wszystkie zachcianki w tym trudnym dla niejednej kobiety czasie. W ofercie znaleźć można mocno czekoladowe brownie, serniczki, tartaletki ze słonym karmelem lub pączki z różaną polewą. Na stronie cukierni wystarczy zaznaczyć, na jakie smaki ma się ochotę oraz jakie składniki powinny być wyeliminowane ze względu na ewentualną alergie. Pomysłodawczynie tłumaczą, że tajemnicą receptury ciastek jest obecność boru (z orzechów laskowych) oraz magnezu (z kakao), dzięki którym bóle brzucha czy zły nastrój są mniej odczuwalne.
Rzeczywiście? - Trochę to naciągane, bo obecny w słodyczach cukier, a na pewno się tam znajduje, nie wpływa korzystnie na te kobiece dolegliwości i w ogóle na kobiecy cykl. Myślę, że te wypieki, a właściwie ich zbawienny wpływ, jest mocno naciągany. Czekolada też ma magnez. Natomiast o tym, że słodycze poprawiają nastrój, wiemy przecież nie od dziś – wyjaśnia dr Stolarska.
Tylko 400 mg kofeiny dziennie?
Nowy raport opublikowany przez Europejski Urząd ds. Bezpieczeństwa Żywności wykazał, że dzienne spożycie kofeiny nie powinno przekraczać 400 mg.
Czy to prawda? – Te 400 mg to rzeczywiście wystarczająca dawka, która odpowiada 4-5 filiżankom kawy czy 2 napojom energetycznym, choć gdyby dało się ograniczyć i tę ilość, byłoby bardzo dobrze – mówi dr Stolarska. Jak zaznacza, tego, że zbyt duża ilość kofeiny w organizmie negatywnie wpływa na koncentrację i przyspiesza pracę serca, odwadnia organizm, może powodować bezsenność, czy drżenie mięśni, co zostało mocno wyeksponowane w raporcie, nie trzeba nikomu wyjaśniać.
Niebezpieczny jak źle ugotowany ryż
Badacze z Instytutu na Rzecz Bezpieczeństwa Żywności na Świecie (Institute for Global Food Security) odkryli, że aż 58 proc. produktów ryżowych w Wielkiej Brytanii zawiera duże ilości arsenu. Pierwiastek ten występuje głównie w toksynach i pestycydach używanych na polach uprawnych. Jego spożycie niesie ryzyko zachorowania na serce i cukrzycę, przyczynia się też do rozwoju nowotworów.
Sprawdzono, jak na poziom arsenu wpływa sposób przygotowywania ryżu. Pierwsza technika polegała na ugotowaniu produktu w wodzie w stosunku 1:2, by połowa wody wyparowała. W drugiej metodzie część ryżu ugotowano w pięciokrotnie większej ilości wody, po czym odsączono z niej ryż przed podaniem. Okazało się, że dzięki temu poziom arsenu zmniejszył się o połowę. Na koniec przetestowano ryż namoczony przez noc i ugotowany następnego dnia. Ta technika okazała się tą najlepsza. Zredukowano aż 80 proc. szkodliwego pierwiastka.
- Wszystko, rzecz jasna, zależy od tego, skąd ten ryż pochodzi. Według przyjętych przepisów, jeśli ryż przekracza normy zawartości arsenu, to nie jest dopuszczany do sprzedaży. Aż tak ogromnego niebezpieczeństwa, jak to stwierdzone przez naukowców, nie widzę. Mimo to przed ugotowaniem warto ryż przepłukać – wyjaśnia dr Stolarska.