Pionierskie operacje wszczepienia stymulatorów osobom w śpiączce w olsztyńskim szpitalu klinicznym przeprowadził zespół prof. Wojciecha Maksymowicza. Pierwsze zabiegi pod kierunkiem japońskiego neurochirurga prof. Isao Morita odbyły się w maju zeszłego roku. Prof. Moritę sprowadziła do Polski Fundacja Ewy Błaszczyk "Akogo?", ona też sfinansowała operacje.

Reklama

Jednym z pacjentów zespołu prof. Maksymowicza był dziennikarz PAP Mariusz Wachowicz, który ponad półtora roku temu miał wypadek na rowerze. Operację wszczepienia stymulatora przeszedł pod koniec lipca zeszłego roku, niespełna rok od wypadku.

- Ten pacjent jest po prostu przytomny, on jest wśród tych uznanych za wybudzonych – powiedział profesor w rozmowie z PAP. Jak dodał, można powiedzieć, że jest on jednym z tych trzech pacjentów, którzy dzięki symulatorowi odzyskali kontakt ze światem.

Pytany, czego można oczekiwać po wszczepieniu stymulatora i czy efekty po operacji mogą być spektakularne, prof. Maksymowicz powiedział, że są one spektakularne w pojedynczych przypadkach. - Kiedy natura daje nam szansę, ale to wcale nie jest tak bardzo rzadko, jeśli już przeprowadzi się kwalifikację chorych - wyjaśnił.

Reklama

- Zakwalifikowaliśmy 16 osób i z nich w trzech przypadkach doszło do kontaktu bezpośredniego, czyli te osoby stały się przytomne. One były na granicy przytomności. Bo to właśnie o to chodzi, że wyławiamy tych, którzy na pozór wyglądają tak jak inni, są w stanie przewlekłym wegetatywnym, natomiast my doszukujemy się, czy wśród nich nie ma tych 10-30 proc. – jak się uważa w różnych badaniach – w minimalnym stanie świadomości - powiedział Maksymowicz.

Wyjaśnił, że to nie jest taki stan, w którym mogą normalnie rozmawiać, ale nie wiadomo tez, czy nie chcieliby spełnić jakiegoś polecenia, ale nie mogą tego zrobić. - To są takie właśnie niuanse – tłumaczył profesor.

Jak powiedział, do takich osób należał dziennikarz PAP, któremu wszczepiono symulator. - Zareagował w ten sposób, że ożywił się, że te jego reakcje są żywsze, wyraźniejsze, mógł zacząć komunikować się chociażby za pomocą tabletu. Oczekujemy teraz na werbalizację – dodał. Wyjaśnił, że uszkodzenie, do którego doszło podczas wypadku, wymaga długotrwałej rehabilitacji mowy. Jak powiedział, liczy na to, że współczesna neurologopedia jest w stanie mu pomóc.

Reklama

Przypomniał w tym kontekście autobiograficzny utwór Sławomira Mrożka "Baltazar". - To było ćwiczenie mowy pisarza, który posługuje się mową pisaną, żeby po udarze mózgowym, niedokrwieniu i uszkodzeniu ośrodka mowy wyćwiczyć powrót zdolności komunikowania za pomocą słowa pisanego. I napisał książkę. I opisuje te przeżycia. To jest naprawdę dla tych, którzy wątpią, którzy opadają z sił, a mają takiego chorego, to jest bardzo dobra lektura – podkreślił prof. Maksymowicz.

Zaznaczył, że rehabilitacja takich chorych wymaga czasu, nie można tracić cierpliwości, ani zniechęcać się. - Ale też trzymać się każdego pozytywnego sygnału, jak i prawdziwych efektów – tak jak tutaj mamy - dodał.

Opisując, jak działa stymulacja, tłumaczył, że jeśli mózg nie jest zupełnie uszkodzony, jego metabolizm nie jest zaniżony do bardzo niskich poziomów, to można mieć nadzieję na ożywienie aktywności. - Poprzez stymulację osiągamy zwiększenie ukrwienia mózgu, u tych osób, u których ten stan ukrwienia nie jest tak skrajnie niski, jak w przypadku przewlekłego stanu wegetatywnego. Następna sprawa to jest pobudzanie tworu siatkowatego i całej tej drogi odpowiedzialnej za czuwanie, która powoduje, że jak się wyłącza to śpimy, a jak się nie wyłącza, jest ożywiony, to człowiek czuwa. Mało, że czuwa, to reaguje - mówił. Jak wyjaśnił, samo czuwanie u osób w stanie wegetatywnym występuje – śpią w nocy, czuwają w dzień, mają otwarte oczy, ale nie ma kontaktu; natomiast jak pojawia się stymulacja, to jest szansa kontakt.

W ocenie prof. Maksymowicza wymagane są bardzo dokładne badania, żeby zakwalifikować chorych do wszczepienia symulatora. - W tym wypadku uważamy, że to jest jeden z tych pacjentów, których pomogliśmy przywrócić do kontaktu ze światem, ale droga przed nim długa i według mnie z dużą szansą, powrotu – w dużym procencie – do normalnego kontaktu – podkreślił.