W eksperymencie uczestniczyła grupa 1848 osób w wieku od 20 do 45 lat - mieszkańcy dużych rosyjskich miast oraz stolicy Ukrainy, Kijowa. Ośrodek, który prowadził analizy, specjalizuje się w testach DNA i badaniach genealogicznych, a uczestnicy projektu to osoby, które do badań się zgłosiły. W grupie 59 proc. stanowili mężczyźni a 41 proc. kobiety.
Okazało się, że u 83 proc. uczestników badania odnaleziono co najmniej jednego krewnego wśród pozostałych osób. W przypadku 1299 osób wykryto więzy pokrewieństwa w dalszych pokoleniach (od piątego do dziesiątego wstecz), a 615 osób łączyło pokrewieństwo w pokoleniach od czwartego do drugiego wstecz.
Szef ośrodka Walerij Iljinski powiedział mediom, że on sam odnalazł w ten sposób dwóch krewnych, o których istnieniu nie wiedział wcześniej. Zdaniem autorów badania dane, które otrzymano, można zastosować do ogółu mieszkańców Rosji.
Z taką oceną polemizuje specjalista Federalnej Agencji Medyczno-Biologicznej Wiktor Nikiszyn, którego zdaniem nie należy wyciągać wniosków na dużą skalę. Jednak Rosjanie rzeczywiście mają dużą pulę wspólnych genów - powiedział Nikiszyn dziennikowi "Izwiestija".
Lekarka i genetyk Julia Kotalewska uważa zaś, że wyniki badania odzwierciedlają ogólną sytuację w Rosji. Jak tłumaczy, więzy krwi od piątego do dziesiątego pokolenia wstecz to bardzo daleki stopień pokrewieństwa. Z takich krewnych składa się niekiedy większość mieszkańców mniejszych wsi. Bliższe więzy pokrewieństwa są natomiast spotykane w Jakucji czy Buriacji, w azjatyckiej części Rosji. Tamtejsze narody znacznie rzadziej zakładają rodziny z przedstawicielami innych narodowości.
Pokrewieństwo w dziesiątym pokoleniu wstecz oznacza, że wspólny przodek dwóch osób mógł żyć około 250 lat temu.