Smog to nic innego jak dym (ang. smoke) i mgła (ang. fog). W jego skład wchodzą szkodliwe związki chemiczne, tj. tlenek azotu i tlenek siarki, jak również pył zawieszony PM10. I właśnie normy tego ostatniego zostały przekroczone nawet o kilkaset procent. Tak źle jeszcze nie było.
Źródłem smogu unoszącego się w miastach są spaliny samochodów oraz emisja ze spalania paliw stałych, tj. węgiel, drewno czy biomasa. Niekorzystnej sytuacji sprzyja mróz, który wymusza na nas bardziej intensywne ogrzewanie domów – i to często w starych piecach i czym się da (np. słabej jakości węglem, odpadami domowymi, śmieciami). Nie ma silnego wiatru, który rozwiałby zanieczyszczenia. Nad miastami zalega arktyczne powietrze przesycone toksynami, które produkowane są na bieżąco. Bez specjalnych masek nie powinniśmy ruszać się z domów.
Jak smog działa na zdrowie? Pył zawieszony PM10 ma tak małe ziarna, że bez trudu przenikają one głęboko do płuc. Osiada na ściankach pęcherzyków płucnych, utrudniając oddychanie. Wywołuje zapalenie górnych dróg oddechowych, alergię i ataki astmy. Jeśli jest wdychany przez długi czas, może powodować nowotwory płuc, gardła i krtani. Szacuje się, że z powodu wdychania PM10 co roku przedwcześnie umiera nawet 400 mieszkańców Krakowa. Według ekspertów WHO przy stężeniu PM10 - 150 µg/m3 (trzykrotnie ponad normę) umieralność w krótkim czasie wzrasta o 5 proc.
Wdychanie smogu powoduje też uciążliwe dolegliwości, które obserwujemy na co dzień. Objawy mogą być podobne do przeziębienia. To ataki kaszlu (tak organizm broni się przed zanieczyszczeniami – próbuje je wyrzucić), duszności, świąd nosa i spojówek, zaczerwienione oczy, nasilone wydzielanie śluzu (by chronić śluzówkę nosa). Mogą nie mieć nic wspólnego z infekcją, choć często się w nią przeradzają. Smog upośledza bowiem funkcje obronne układu oddechowego, torując drogę bakteriom i wirusom.