Nową wycenę taryf dla procedur kardiologii inwazyjnej przeprowadziła Agencja Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji (AOTMiT). Jednocześnie w połowie czerwca do konsultacji trafił projekt zarządzenia prezesa NFZ, w którym również zaproponowano zmianę rozliczania procedur kardiologicznych od 1 lipca.
Podczas środowej konferencji prasowej organizowanej przez Polskie Towarzystwo Kardiologiczne lekarze oceniali, że obniżenie taryf spowoduje zmniejszenie dostępności do zabiegów i zwiększy kolejki, co przełoży się na wzrost śmiertelności pacjentów kardiologicznych, a nawet na bankructwa szpitali. Lekarze krytykowali także tempo wprowadzania zmian w procedurach kardiologicznych zaproponowanych w projekcie zarządzenia prezesa NFZ.
Wiceminister zdrowia Krzysztof Łanda w środę wyjaśniał dziennikarzom, że wyceny AOTMiT wejdą w życie z początkiem przyszłego roku. - Stawki agencji taryfikacji będą obowiązywały od 1 stycznia 2017 r., natomiast prezes NFZ – póki one nie są opublikowane - może dokonać swojej korekty zgodnie z własnym uznaniem i zgodnie z danymi, które zebrał i posiada - wyjaśnił.
Przypomniał jednocześnie, że resort przygotował projekt, zgodnie z którym wyceny AOTMiT mają wchodzić w życie po 3 miesiącach, ponieważ obecnie w niektórych przypadkach może to trwać niemal półtora roku. - Taki stan jest oczywiście nie do utrzymania. Byłoby to ze wszech miar niegospodarne, jeżeli dzisiaj wiemy, że taryfa jest zawyżona, koszty wykonania są znacznie niższe niż to co płaci NFZ i przez półtorej roku musielibyśmy utrzymywać fikcję - przekonywał wiceminister.
Zdaniem kardiologów przygotowywane zmiany wyceny w kardiologii inwazyjnej podzielą pacjentów na tych, których stać na dopłacanie do lepszych terapii i tych, którzy nie będą mogli sobie na to pozwolić. Lekarze wskazują także, że na początku marca AOTMiT opublikowała propozycje podwyższenia taryf dla kardiologii zachowawczej, która - jak oceniają - "nie jest skuteczną metodą leczenia pacjentów z chorobami serca i naczyń".
- Spodziewając się mniejszych dochodów z tytułu leczenia i wykonywania procedur, będziemy prawdopodobnie zmuszeni posługiwać się tańszymi metodami terapeutycznymi - metodami, które są stosowane od wielu lat i powinny być zastępowane powoli metodami nowszymi - podkreślił prezes Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego prof. Piotr Hoffman. Dodał, że lekarze obawiają się, że źle wpłynie to na wyniki leczenia, a w efekcie pogorszy rokowania i doprowadzi do wzrostu śmiertelności.
Zdaniem prof. Wojciecha Drygasa z Instytutu Kardiologii w Warszawie obecnie należałoby raczej uwzględnić możliwości lepszej organizacji, odpowiedniego finansowania i poprawy dostępności diagnostyki, leczenia i kompleksowej rehabilitacji chorób serca i naczyń, a także znaczenie nowoczesnej promocji zdrowia oraz skutecznej i odpowiednio wcześnie podjętej profilaktyki.
Przewodniczący Rady Instytutu Kardiologii Uniwersytetu Jagiellońskiego Collegium Medicum prof. Dariusz Dudek ocenił, że należy rozdzielić procedury ratujące życie od planowych. Argumentował, że procedury ratujące życie są niedofinansowane. Wskazał też na konieczność "eliminacji absurdów" w wymogach kadrowo-sprzętowych, które nie podnoszą jakości leczenia, a jedynie zwiększają koszty prowadzenia ośrodków medycznych. Ocenił, że konieczna jest także opieka koordynowana w kardiologii i realna analiza kosztów takiej kompleksowej terapii.
Wiceminister Łanda powiedział, że kardiolodzy zdają sobie sprawę z tego, że wycena wielu świadczeń w kardiologii interwencyjnej jest zawyżona; przyznał jednocześnie, że świadczenia w kardiologii zachowawczej są wycenione zbyt nisko.
- Trendy demograficzne i trendy epidemiologiczne, które są również odzwierciedlone w mapach potrzeb zdrowotnych, wskazują, że nakłady na kardiologię będą musiały wzrastać w najbliższych latach: to jest fakt, nikt się z tym nie spiera, jesteśmy na to przygotowani i tak na pewno będzie się działo - podkreślił Łanda. Zaznaczył jednocześnie, że część świadczeniodawców (głównie prywatnych) wykonuje tylko te świadczenia, które są wysoko wycenione i "budują na tym fortuny". Z kolei szpitale (przede wszystkim publiczne), które świadczą pełen zakres usług, mogą mieć problem ze zbilansowaniem.
Zapewnił, że placówki świadczące pełen zakres usług (zarówno przeszacowanych, jak i niedoszacowanych), nie muszą obawiać się zmian, ponieważ ich przychody zwiększą się na skutek podwyższenia taryf w niektórych zakresach i dodatkowo zakupiona zostanie większa liczba świadczeń.
- Za zaoszczędzone pieniądze będziemy mogli podnieść taryfy w innych zakresach oraz poluzować limity czyli zakupić większą liczbę świadczeń. Dlatego właśnie wszyscy państwo zaobserwujecie w czwartym kwartale tego roku, że wreszcie kolejki zaczną iść w dół - dodał.
Poinformował, że pierwsza fala zmiany taryf, jaka miała miejsce w grudniu (czyli podwyższenie wyceny w opiece długoterminowej, paliatywnej i środowiskowej opiece psychiatrycznej) wymaga dodatkowych nakładów od 600 do 800 mln zł. Kolejna, rozpoczęta w kwietniu fala zmiany taryf (która obejmuje m.in. kardiologię interwencyjną) mogłaby - zgodnie z założeniami - dać od 700 mln zł do miliarda złotych oszczędności. Następne, zaproponowane w czerwcu zmiany (m.in. podwyższenie wyceny w kardiologii zachowawczej) kosztowałoby płatnika dodatkowe 250 mln zł.
- Mniej więcej zmniejszenia taryf korespondują z podwyższeniem taryf. Natomiast oprócz tego będziemy potrzebować dodatkowych pieniędzy na poluzowanie limitów do tych świadczeń, do których dzisiaj kolejki są najbardziej nieuzasadnione i bolesne dla pacjentów, co oczywiście będzie wymagało znalezienia dodatkowych pieniędzy w systemie; szacuję że to będzie ok. miliarda złotych dodatkowo. Czyli tak naprawdę jest miliard oszczędności, a dwa miliardy dodatkowych wydatków. A wszystko przełoży się na sytuację pacjenta i zmniejszenie kolejek - powiedział Łanda.
Dodał, że resort będzie szukał dalszych oszczędności; ocenił, że część świadczeń nadal jest przeszacowana. - W każdej dziedzinie medycyny są świadczenia, które są przeszacowane i te które są niedoszacowane. Nam chodzi o to, żeby w miarę bilansując zmiany, poprawić los pacjenta i uczynić ten system bardziej sprawiedliwym - wyjaśnił. Wskazał, że korekty wymaga także część świadczeń w radioterapii, w której od lat nie zmieniano taryf. Zaznaczył jednocześnie, że podwyższona będzie wycena w chirurgii onkologicznej.