DGP: PiS zapowiedział koniec „dzikiej prywatyzacji” w szpitalach, i słowa dotrzymał. Ustawa została podpisana przez prezydenta i teraz żadna placówka nie może zmienić właściciela. Za tę prywatyzację, z którą walczy PiS, odpowiedzialny jest właśnie pan. Jako wiceminister zdrowia w rządzie Donalda Tuska był pan autorem przepisów, które na to pozwalały...
Jakub Szuc: Żałuję, że nie udało się nam zapisać obowiązkowej komercjalizacji placówek.
Jakub Szuc: Żałuję, że nie udało się nam zapisać obowiązkowej komercjalizacji placówek.
Żartuje pan?
W 2011 r. wiedzieliśmy, że nie będziemy mieli większości parlamentarnej, która pozwoliłaby na wprowadzenie obowiązku przekształcania się szpitali w spółki. Dlatego zapisaliśmy to jako dobrowolne rozwiązanie. Inna wersja by w Sejmie po prostu nie przeszła. Nie uważam, że komercjalizacja rozwiązuje wszystkie problemy szpitali, lecz że wprowadza mechanizmy, które powodują, że łatwiej jest naprawić sytuację. Bo problemem nie jest żadna dzika prywatyzacja, tylko zadłużenie. PiS walczy z rzeczywistością, która nie istnieje.
W 2011 r. wiedzieliśmy, że nie będziemy mieli większości parlamentarnej, która pozwoliłaby na wprowadzenie obowiązku przekształcania się szpitali w spółki. Dlatego zapisaliśmy to jako dobrowolne rozwiązanie. Inna wersja by w Sejmie po prostu nie przeszła. Nie uważam, że komercjalizacja rozwiązuje wszystkie problemy szpitali, lecz że wprowadza mechanizmy, które powodują, że łatwiej jest naprawić sytuację. Bo problemem nie jest żadna dzika prywatyzacja, tylko zadłużenie. PiS walczy z rzeczywistością, która nie istnieje.
Sugeruje pan, że wprowadza Polaków w błąd?
Wie pani, ile było szpitali, które w prawdziwym tego słowa znaczeniu przeszły w prywatne ręce? Czyli dotychczasowy właściciel, najczęściej samorząd, pozbył się w nich udziałów? 36. Trzydzieści sześć. Tymczasem pełnowymiarowych szpitali, takich powyżej 50 łóżek, mamy w Polsce ponad 800. I żeby było jasne, do tej prywatyzacji nie doszło w okresie rządów PO-PSL, mówimy o 36 transakcjach od początku XXI w.
Wie pani, ile było szpitali, które w prawdziwym tego słowa znaczeniu przeszły w prywatne ręce? Czyli dotychczasowy właściciel, najczęściej samorząd, pozbył się w nich udziałów? 36. Trzydzieści sześć. Tymczasem pełnowymiarowych szpitali, takich powyżej 50 łóżek, mamy w Polsce ponad 800. I żeby było jasne, do tej prywatyzacji nie doszło w okresie rządów PO-PSL, mówimy o 36 transakcjach od początku XXI w.
Więc pana zdaniem nie tylko nie było dzikiej, ale żadnej prywatyzacji. Czyli celu, który rząd PO-PLS sobie postawił: poprawy sytuacji poprzez zmiany właścicielskie, nie udało się zrealizować. A więc porażka?
Celem zmian nigdy nie były zmiany właścicielskie, prywatyzacja. Zakładaliśmy, że w spółki przekształci się około połowy szpitali. Więc patrząc na to, jaki mieliśmy cel, to nie udało się go zrealizować.
Celem zmian nigdy nie były zmiany właścicielskie, prywatyzacja. Zakładaliśmy, że w spółki przekształci się około połowy szpitali. Więc patrząc na to, jaki mieliśmy cel, to nie udało się go zrealizować.
Co? Nic już nie rozumiemy. Co było więc celem, jeżeli nie prywatyzacja, dzięki której doszłoby do poprawy sytuacji finansowej szpitali?
Chodziło o komercjalizację. A skomercjalizowanych, czyli przekształconych w spółki, zostało 187 jednostek.
Chodziło o komercjalizację. A skomercjalizowanych, czyli przekształconych w spółki, zostało 187 jednostek.
Jaka różnica? Przekaz jest wyraźny: rząd Platformy chciał sprzedawać szpitale i na tym zarabiać, a rząd PiS to teraz naprawia.
Bardzo często stawia się znak równości między komercjalizacją a prywatyzacją. To kardynalny błąd. Komercjalizacja to dokładnie ten sam proces, jaki w latach 90. dokonał się w przedsiębiorstwach państwowych. Dziś szpitale funkcjonują głównie jako samodzielne publiczne zakłady opieki zdrowotnej (SPZOZ). Komercjalizacja zakłada przekształcenie SPZOZ w spółkę prawa handlowego: z ograniczoną odpowiedzialnością lub akcyjną. Natomiast prywatyzacja oznacza zmianę właściciela. Nie ma znaczenia, jakiej formy organizacyjnej dotyczy. O prywatyzacji mówimy w sytuacji, gdy dotychczasowy właściciel, podmiot X, w wyniku sprzedaży albo dzierżawy przestaje nim być, bo staje się nim podmiot Y. Najczęściej prywatny.
Bardzo często stawia się znak równości między komercjalizacją a prywatyzacją. To kardynalny błąd. Komercjalizacja to dokładnie ten sam proces, jaki w latach 90. dokonał się w przedsiębiorstwach państwowych. Dziś szpitale funkcjonują głównie jako samodzielne publiczne zakłady opieki zdrowotnej (SPZOZ). Komercjalizacja zakłada przekształcenie SPZOZ w spółkę prawa handlowego: z ograniczoną odpowiedzialnością lub akcyjną. Natomiast prywatyzacja oznacza zmianę właściciela. Nie ma znaczenia, jakiej formy organizacyjnej dotyczy. O prywatyzacji mówimy w sytuacji, gdy dotychczasowy właściciel, podmiot X, w wyniku sprzedaży albo dzierżawy przestaje nim być, bo staje się nim podmiot Y. Najczęściej prywatny.
Właśnie do tego dążyliście.
Nic podobnego. Owszem, przyznaję, nie zamykaliśmy drogi do prywatyzacji. Ale jest pewna różnica między daniem możliwości a dążeniem do takiej sytuacji. Jak już mówiłem – takich procesów było niewiele i z reguły dały, z punktu widzenia pacjenta, dobry efekt. Celem ustawy o działalności leczniczej było przyspieszenie procesu komercjalizacji, czyli zmiany formuły działania szpitali, a nie praw właścicielskich...
Nic podobnego. Owszem, przyznaję, nie zamykaliśmy drogi do prywatyzacji. Ale jest pewna różnica między daniem możliwości a dążeniem do takiej sytuacji. Jak już mówiłem – takich procesów było niewiele i z reguły dały, z punktu widzenia pacjenta, dobry efekt. Celem ustawy o działalności leczniczej było przyspieszenie procesu komercjalizacji, czyli zmiany formuły działania szpitali, a nie praw właścicielskich...
...co miało poprawić sytuację finansową szpitali. Obecny minister zdrowia Konstanty Radziwiłł mówi, że w spadku po was dostał długi szpitali w wysokości 14 mld zł, z czego 3 mld zł to zobowiązania wymagalne.
Należy zapytać ministra, skąd się wzięło te 14 mld. Ze wszystkich dostępnych statystyk resortu zdrowia wynika, że zadłużenie wynosi maksymalnie 11 mld zł. O kwocie wyższej o 3 mld minister wspominał w trakcie audytu, nie wiem, skąd wziął te dane.
Należy zapytać ministra, skąd się wzięło te 14 mld. Ze wszystkich dostępnych statystyk resortu zdrowia wynika, że zadłużenie wynosi maksymalnie 11 mld zł. O kwocie wyższej o 3 mld minister wspominał w trakcie audytu, nie wiem, skąd wziął te dane.
Czy to znaczy, że urzędnicy wprowadzili go w błąd? A może to są dane aktualne na połowę tego roku, a nie podsumowujące 2015 r.?
Sprawdziłem dane na koniec I kwartału tego roku. One nie różnią się od tych z końca roku poprzedniego. Ktoś kiedyś powiedział, że jest kłamstwo, jest wielkie kłamstwo i jest statystyka.
Sprawdziłem dane na koniec I kwartału tego roku. One nie różnią się od tych z końca roku poprzedniego. Ktoś kiedyś powiedział, że jest kłamstwo, jest wielkie kłamstwo i jest statystyka.
A może nie kłamstwo, tylko minister posługiwał się innymi danymi?
Faktycznie dane, jakimi dysponuje resort, nie uwzględniają wszystkich szpitali. One dotyczą SPZOZ, nie odnoszą się do placówek prowadzonych w formie spółek i instytutów badawczych.
Faktycznie dane, jakimi dysponuje resort, nie uwzględniają wszystkich szpitali. One dotyczą SPZOZ, nie odnoszą się do placówek prowadzonych w formie spółek i instytutów badawczych.