Spotkanie zorganizowano z okazji przypadającego 8 maja Dnia Świadomości Niewydolności Serca. W tym roku główne jego obchody odbędą się w Warszawie (na Skwerze 1 Dywizji Pancernej Wojska Polskiego).
Wiceminister zdrowia Jarosław Pinkas powiedział, że trzeba zatrzymać wzrost zachorowalności na niewydolność serca (NS). Z danych przedstawionych na konferencji wynika, że cierpi na nią około 1 mln Polaków, a do 2030 r. liczba chorych może się zwiększyć jeszcze o połowę. Na chorobę tę umiera co roku 60 tys. osób, a co trzecia osoba jest nią zagrożona.
- Te dane są niepokojące – podkreślił wiceminister Pinkas. Dodał, że nowym wyzwaniem polskiej kardiologii powinno być zmniejszenie śmiertelności długoterminowej z powodu schorzeń kardiologicznych, w tym szczególnie tej związanej z NS. - Dotychczas sukcesem Polski było zmniejszenie śmiertelności z powodu ostrych zespołów wieńcowych dzięki zastosowaniu kardiologii interwencyjnej, z czego jesteśmy znani w całej Europie – powiedział.
Według prezesa Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego prof. Piotra Hoffmana, po roku od zawału serca umiera w Polsce 20 proc. chorych, a po dwóch latach – 28 proc. - Tych zgonów mogłoby być mniej, gdyby lepsze była opieka poszpitalna – podkreślił. Wielu pacjentów musi tygodniami czekać na pierwszą wizytę u kardiologa po opuszczeniu szpitala, by ustalić m.in. dalsze dawkowanie leków. Jedynie co piąty chory poddawany jest rehabilitacji kardiologicznej.
U części chorych po zawale rozwija się niewydolność serca, objawiająca się dusznością i znacznym osłabieniem, a także obrzękami kończyn dolnych. Serce nie jest w stanie przetoczyć odpowiedniej ilości krwi do całego organizmu, szczególnie podczas wysiłku. - Doprowadza do tego głównie choroba wieńcowa oraz nadciśnienie tętnicze krwi – powiedział dr hab. Tomasz Rywik z Kliniki Niewydolności Serca i Transplantologii Instytutu Kardiologii.
Zawał może spowodować martwicę niektórych fragmentów mięśnia sercowego, co z czasem może doprowadzić do rozwoju NS, szczególnie wtedy, gdy chory nie zażywa leków i nie stosuje się do zaleceń lekarza.
- Chorego z niewydolnością serca trzeba przede wszystkim uchronić przed kolejną hospitalizacją. Każdy kolejny pobyt w szpitalu pogarsza jego rokowania – podkreślił prof. Hoffman. Dodał, że w naszym kraju na leczenie NS przeznacza się 1,7 mld zł, z czego aż 94 proc. tych środków wydawanych jest na hospitalizację, a zaledwie 4 proc. na rehabilitację kardiologiczną.
Według prof. Przemysława Leszka z sekcji niewydolności serca Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego, Polska jest na pierwszym miejscu wśród krajów OECD pod względem liczby hospitalizacji z powodu niewydolności serca. W 2009 r. do szpitala z tą chorobą trafiło 150 tys. osób., a w 2012 r. – 187 tys.
- Od 25 do 30 proc. chorych z NS już po miesiącu wymaga powtórnej hospitalizacji – powiedział dr hab. Rywik. Na pytanie PAP, dlaczego tak się dzieje, specjalista tłumaczył, że część chorych opuszcza szpital przedwcześnie i nie w pełni ustawiono im dawkowanie leków. Później długo nie mają oni kontaktu z kardiologiem i nie stosują się do zaleceń, zarówno tych dotyczących diety i stylu życia, jak i stosowania leków.
Dyrektor Instytutu Kardiologii w Warszawie prof. Tomasz Hryniewiecki powiedział, że procedury dotyczące pobytu szpitalnego chorego z niewydolnością serca nie są zbyt wysoko wyceniane przez Narodowy Fundusz Zdrowia.
Według kierownika oddziału klinicznego choroby wieńcowej i niewydolności serca Krakowskiego Szpitala Specjalistycznego prof. Jadwigi Nessler, odpowiednie kontrolowanie tej choroby pozwala zarówno zmniejszyć konieczność hospitalizacji chorego, jak i wydłużyć mu życie. Wiele zależy od samego pacjenta. - Jeśli wie on, jak się leczyć i jak żyć z chorobą, to jest to już połowa sukcesu – podkreśliła.
Niewydolność serca jest groźniejsza niż niektóre choroby nowotworowe, takie jak rak piersi czy rak żołądka. - Prawie połowa chorych z NS umiera w ciągu pięciu lat – powiedział dr hab. Rywik. Niska jest również jakość życia tych chorych. W bardziej zaawansowanych stanach NS porównuje się do pacjentów dializowanych z powodu przewlekłej niewydolności nerek.