Lęk wciąż w nas tkwi
Niestety Polacy wciąż boją się dentysty. Wizyta kojarzy się nam z nieprzyjemnymi odczuciami, zapachem medykamentów, dźwiękiem wiertła i widokiem strzykawek, a co najgorsze z bólem. Strach często wynika z nienajlepszych doświadczeń, bywa paraliżujący i często nosi znamiona fobii.
Jak wykazały badania pt. "Nawyki Europejczyków związane z higieną i zdrowiem jamy ustnej” - lęk przed dentystą jest drugą zaraz po względach finansowych, przyczyną omijania dentysty. Analizie poddano 3504 osób m.in. z Polski, Niemiec, Wielkiej Brytanii, Włoch czy Francji.
Wśród wszystkich badanych narodowości, dentysty najbardziej boją się Polacy. 39 proc. z nas odczuwa paniczny strach już na samą myśl o wizycie. Są to niepokojące dane, szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę, że 99 proc. dorosłych Polaków ma próchnicę.
Pomaga hipnoza i aplikacja
Na szczęście dentyści wypowiedzieli wojnę naszym lękom. Dziś decydując się na wizytę u specjalisty, możemy wyciszyć się i zredukować poziom stresu słuchając muzyki lub stosując specjalne techniki relaksacyjne. Czasami dentyści pomagają nam przełamać blokadę przed leczeniem w dość oryginalny sposób.
Najcięższy kaliber przypadków przewiduje na przykład seans hipnozy, która ma uspokoić pacjenta. Na Zachodzie także dentysta może przejść specjalne szkolenie w tym zakresie. Niektóre strony internetowe oferują seans hipnozy w formie aplikacji do ściągnięcia na smartfon lub tablet.
Rozproszyć strach można także za pomocą gogli wirtualnej rzeczywistości, czyli ultranowoczesnych okularów. To popularne w Stanach Zjednoczonych, a od niedawna także w Polsce urządzenie, ma zastosowanie m.in. w grach komputerowych, turystyce, a coraz częściej i w medycynie. Dzięki nim pacjent może doświadczać realistycznych obrazów i dźwięków, które zrelaksują go i odwrócą uwagę od zabiegu.
Wygodnie i z duchem czasu? Trudno zaprzeczyć. W wielu przypadkach wystarczająca jest jednak zwykła rozmowa z lekarzem, poinformowanie go o swoich lękach oraz wspólne omówienie etapów leczenia. W szerszym ujęciu ważne jest uświadamianie ludziom, że u stomatologa nie musi boleć.
- Lęk przed dentystą ma różne podłoże. Pogłębiają go złe doświadczenia z dzieciństwa, strach przenoszony od rodziców, a także brak wiedzy na temat nowoczesnych technik leczenia, które są coraz bardziej powszechne. Często pacjenci po prostu nie wiedzą, że dziś może nie boleć – tłumaczy prof. dr hab. Marzena Dominiak z gabinetu stomatologicznego Duo-Med we Wrocławiu.
Technologia z patentami NASA i armii USA
Tymczasem jesteśmy świadkiem dynamicznego rozwoju technologii, która minimalizuje ból i stres podczas leczenia. Najbardziej profesjonalnie wyposażone gabinety wykorzystują dziś diagnostykę trójwymiarową, a także technologie wirtualnego projektowania na ekranie komputera CAD/CAM.
Takie rozwiązania skutkują lepszą jakością usług stomatologicznych i krótszym czasem leczenia, co oszczędza nerwów i stresu pacjentowi. W dziedzinie implantologii także nie ma mowy o bólu. Zabiegi wszczepiania implantów są bezbolesne i całkowicie bezpieczne – wrażenie robią m.in. tytanowe implanty z powłoką opatentowaną przez NASA.
Aktualnie gabinety dentystyczne oferują swoim pacjentom również komfortowe, delikatnie podawane metody znieczulenia zębów bez użycia strzykawki. Jedną z nich jest Wand – innowacyjny, sterowany komputerowo system znieczulania pacjenta, który w swojej konstrukcji wykorzystuje m.in. patenty armii USA. Wygląd ma niepozorny – mały komputer i specjalna końcówka podobna do długopisu. Urządzenie nie dość, że w niczym nie przypomina tradycyjnych strzykawek, to dodatkowo pozwala w łagodny, najczęściej zupełnie bezbolesny sposób znieczulić pacjenta.
- W przypadku technologii Wand, najpierw krople płynu znieczulają powierzchnię tkanki, a dopiero potem mała igła wprowadza resztę substancji znieczulającej do dziąsła. To komputer, a nie ręka lekarza kontroluje tempo i ciśnienie podawania znieczulenia. Pozwala to uniknąć rozpierania tkanek przez płyn, które ma miejsce przy użyciu klasycznej strzykawki, co przekłada się na łagodność tej metody i większy komfort dla pacjenta – dodaje prof. Dominiak.
Dodatkowym atutem znieczulenia Wand jest możliwość stosowania takich technik znieczuleń, które zapobiegają niechcianym efektom ubocznym odrętwieniu policzków oraz języka pacjenta. Po zabiegu pacjent może normalnie funkcjonować, mówić, uśmiechać się. Jest to szczególnie ważne w znieczuleniu i leczeniu dzieci. Możliwość ograniczenia negatywnych doznań minimalizuje m.in. ryzyko pojawienia się paniki.
Wesoły azot i łagodny ozon
Inną metodą na zredukowanie strachu pacjenta jest znieczulenie z zastosowaniem podtlenku azotu. Gaz potocznie nazywany „rozweselającym” aplikowany jest przez specjalną maskę o owocowym zapachu. Tak znieczulony pacjent wycisza się, uspokaja, czasami nawet zapada w drzemkę. Z kolei po zabiegu często nie pamięta co się działo – to również pozwala wyeliminować przykre odczucia i budować pozytywne doświadczenia. Jest to zabieg szczególnie polecany pacjentom nadpobudliwym, z niską tolerancją bólu, a także dzieciom.
Kiedy mowa o dzieciach, innowacyjną metodą leczenia początków próchnicy jest ozonoterapia, która bazuje na zastosowaniu bakteriobójczych właściwości jasnobłękitnego gazu. Ozon redukuje 99 proc. bakterii nazębnych i jest skuteczny, zwłaszcza w leczeniu niewielkich ubytków. W przypadku dużej próchnicy działa wspomagająco, gdyż skraca czas borowania. Może mieć zastosowanie zarówno w leczeniu zębów mlecznych, jak i stałych. To dobra i coraz częściej stosowana alternatywa dla tradycyjnego borowania wiertłem, które jest zmorą wielu pacjentów. Zabieg ozonowania zębów jest całkowicie bezbolesny i szybki, przez co jest szczególnie przyjazny małym pacjentom.
- Współczesne rozwiązania stomatologiczne dążą do redukcji bólu, przez co strach pacjenta przestaje mieć rację bytu. Tradycyjne techniki i narzędzia pracy stomatologa powoli odchodzą do lamusa. Na szeroką skalę stosuje się lasery, mikroskopy, systemy komputerowe, które znacznie upraszczają diagnostykę i leczenie. Te nowoczesne metody są nie tylko łagodne i skuteczne, ale mogą stanowić ciekawe doświadczenie, które skłoni pacjenta do zmiany nastawienia – zapewnia prof. Dominiak.