Sytuacja jest szczególnie dramatyczna, gdy weźmie się pod uwagę strukturę wiekową w poszczególnych dziedzinach medycyny. Z analizy Naczelnej Rady Lekarskiej (NRL), do której dotarł DGP, wynika, że najstarsi są specjaliści medycyny lotniczej (średnia wieku 67 lat) oraz diagności laboratoryjni (63 lata). Zwłaszcza wiek tych ostatnich niepokoi, bo to właśnie oni są uznawani za wąskie gardło sytemu (w całym kraju jest ich zaledwie 260). Do sześćdziesiątki zbliżają się także reumatolodzy, otolaryngolodzy i gastroenterolodzy dziecięcy. Ich średnia wieku to 57 lat. Tylko o rok mniej ma przeciętny pediatra, ginekolog i neurolog dziecięcy. Średnio 55 lat ukończył polski chirurg.
Zapaść wiekowa wśród kadry medycznej to efekt emigracji lekarzy (szacuje się, że do pracy za granicę wyjechał co 10. z nich). Ale nie tylko.
– To również zaniedbania w systemie kształcenia. Wydatki publiczne na ten cel przez lata były cięte. Jedyny pomysł rządu, czyli likwidacja stażu, nie rozwiązał problemu – uważa prof. Stanisława Golinowska z Instytutu Zdrowia Publicznego Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie.
Skutki luki pokoleniowej, która powstała w tym zawodzie, już niedługo zaczną odczuwać pacjenci. Popyt na pracę lekarzy będzie rósł, bo społeczeństwo się starzeje. Tymczasem ze względów demograficznych dostęp do specjalistów będzie coraz trudniejszy. Efekt? Dłuższe kolejki i gorsza opieka zdrowotna.
Z analizy NRL wynika, że w takich dziedzinach medycyny, jak: reumatologia, chirurgia dziecięca, pediatria czy położnictwo, już powstała trwała luka pokoleniowa.
– Jeśli nic się nie zmieni, w perspektywie kilkunastu lat liczba lekarzy zmniejszy się o 10 proc. – prognozuje Romuald Krajewski, wiceprezes NRL.