Profesor Romuald Dębski podkreślał w rozmowie z IAR, że takie posunięcie rozwiązuje na raz kilka problemów - przede wszystkim zlikwiduje niepotrzebne, nocne kolejki do ginekologów w szpitalach, w których ludzie stoją tylko po to, by dostać receptę. Kobiety będą mogły przyjmować "pigułkę po" wcześniej, a im szybciej to zrobią, tym większa jest jej skuteczność. Ginekolog dodał, że tabletka jest bezpieczna i nie powoduje groźnych skutków ubocznych.
Pigułka była wielokrotnie oprotestowywana przez środowiska pro-life, które uważają, że jest ona środkiem wczesnoporonnym czy wręcz doprowadza ona do aborcji. Zdaniem profesora Dębskiego te argumenty nie mają nic wspólnego z rzeczywistością, bo tabletka nie doprowadza do poronienia, a jedynie opóźnia moment jajeczkowania. Jeśli już dojdzie do zapłodnienia, to środek nie zapobiegnie ciąży.
W zeszłym tygodniu Komisja Europejska zdecydowała, że środek może być dostępny w krajach UE bez recepty, ale ostateczna decyzja należy do państw członkowskich. Tymczasem teraz rzecznik resortu zdrowia Krzysztof Bąk powiedział IAR, że decyzja Komisji była "bezwarunkowa". Jak wyjaśnił, w poniedziałek formalnie ogłoszono decyzję, a Polska jako państwo członkowskie musi się do niej zastosować.