Ministerstwo Zdrowia wybrało już 23 kliniki, w których będzie można bezpłatnie leczyć niepłodność metodą in vitro. A zgodnie z zapowiedziami resortu pacjenci mogą się zapisywać od 1 lipca. Kłopot w tym, że zdaniem dyrektorów placówek nadal istnieje wiele niejasności dotyczących tego, kto konkretnie może zostać zakwalifikowany do programu. Przedstawiciele niektórych klinik wysłali do Rady Programowej list z ponad 40 pytaniami, z prośbą o wyjaśnienie niektórych zapisów.
Sprawa jest na tyle poważna, że pacjenci od kilku tygodni bombardują placówki telefonami i listami, pytając o zasady zapisów. – Od ogłoszenia konkursu pod koniec kwietnia zwiększyła się liczba telefonów, jest ich po kilkadziesiąt dziennie. A my nie wiemy, co im odpowiadać – przyznaje Grzegorz Mrugacz, dyrektor białostockiej kliniki Bocian, której zostało przyznane ponad 3 mln zł na leczenie w ramach programu.
Do Invicty z prośbą o informacje dotyczące programu zgłosiło się ponad tysiąc osób.
Lekarze są zgodni, że przed 1 lipca zapisy na pewno nie ruszą, nie można więc zaklepywać sobie miejsc wcześniej. Decydować będzie najprawdopodobniej kolejność zapisów. I zapewne konieczna będzie osobista wizyta w placówce, tak by lekarze mogli podjąć decyzję, czy daną parę można zakwalifikować do leczenia finansowanego przez Ministerstwo Zdrowia.
Reklama
Mrugacz przekonuje, że choć nadal nie są znane szczegóły, pacjenci powinni kontaktować się z kliniką, w której chcieliby się leczyć. Jednak przedstawiciele klinik zgodnie podkreślają, że chcą, by przed uruchomieniem programu wszystkie wątpliwości zostały wyjaśnione.
Reklama
Dlatego Związek Polskich Ośrodków Leczenia Niepłodności i Wspomaganego Rozrodu wysłał list z pytaniami do Rady Programowej, w którym podkreślono, że „brakuje wielu kluczowych informacji dotyczących zasad kwalifikacji, zasad wykonywania poszczególnych procedur. Ponadto niektóre zagadnienia na różnych stronach programu wykluczają się lub są inaczej interpretowane”. Autorzy listu chcą się m.in. dowiedzieć, czy można włączyć do programu pacjentkę, która w dniu zgłoszenia się do programu nie miała 40 lat, ale przed rozpoczęciem stymulacji je ukończyła. Obecnie w zapisach jest informacja, że aby rozpocząć program, pacjentka nie może mieć ukończonych 40 lat.
Kolejne pytanie dotyczy tego, co oznacza stwierdzenie, iż para musiała być leczona przez ostatnie 12 miesięcy poprzedzających program. Co w takim razie z pacjentkami, które leczyły się kilka lat wcześniej, a w ostatnich kilkunastu miesiącach nie (np. z powodów finansowych)? Jak ma wyglądać dokument potwierdzający takie leczenie? Albo od którego momentu liczyć miesiące niepłodności – według oceny pacjentki, czyli od kiedy podjęła decyzję o zamiarze zajścia w ciążę, czy od kiedy para współżyła bez antykoncepcji i bez względu na ich decyzję mogło dojść do zapłodnienia?
Większość pytań dotyczy kwestii stricte medycznych, inne finansowania – jak np. kto ma płacić za przechowywanie zarodków czy biopsję jąder. – Już wcześniej próbowaliśmy o to pytać ministerstwo, niestety nikt nie chce się z nami spotkać – mówi Sławomir Sobkiewicz, przewodniczący związku.
Ministerstwo przekonuje, że nie ma powodów do niepokoju. – Kliniki dowiedzą się szczegółów w odpowiednim czasie – mówi jego rzecznik Krzysztof Bąk.