Od pół roku rozporządzenie wprowadzające zmiany jest konsultowane, a szpitale domagają się pieniędzy za znieczulanie.
Tym samym poród bez bólu to nadal tylko obietnica. Buntują się przeciw niemu głównie szpitale. Twierdzą, że musiałyby zatrudnić dodatkowych anestezjologów. – U nas znieczulenie bez wskazań medycznych w ogóle nie jest możliwe – informują pielęgniarki ze Specjalistycznego Zespołu Opieki Zdrowotnej nad Matką i Dzieckiem w Opolu. Niektóre placówki nadal pobierają opłaty za znieczulenie – to koszt rzędu 500 zł. Są jednak i takie, gdzie za znieczulenie nic się nie płaci. Tak jest np. w Szpitalu im. Rydygiera w Krakowie.
Sytuację ujednolicić w skali kraju miało wejście w życie standardów dotyczących łagodzenia bólu okołoporodowego. Jednak te są nadal konsultowane. Kłopotem jest wymóg całodziennego dyżuru pielęgniarki anestezjologicznej oraz anestezjologa na oddziale położniczym. Jak wynika z wyliczeń lekarzy, zabezpieczenie opieki anestezjologicznej na oddziale położniczym oznaczałoby miesięczne wydatki rzędu 50–60 tys. zł – łącznie z dyżurami. Dlatego zdaniem dyrektorów placówek rozwiązaniem byłoby zwiększenie odpłatności NFZ za poród.
Jednak ministerstwo stoi na stanowisku, że wycena zakłada także możliwość znieczulenia. Choć przyznaje, że obowiązek zatrudnienia dodatkowej kadry może podnieść koszty.
Reklama
Ale kwestia znieczulania to niejedyny kłopot. Jak wynika z raportu przygotowanego z inicjatywy konsultanta krajowego w dziedzinie pielęgniarstwa ginekologicznego i położniczego, ponad połowa szpitali wcale lub tylko w części wprowadziła standardy opieki nad rodzącymi i dzieckiem, mimo że obowiązują już od roku.
Reklama
Choć obecny stan wiele pozostawia do życzenia, to poprawa w ostatnim czasie jest zauważalna – mówi konsultant Leokadia Jędrzejczak.
Standardy sukcesywnie wprowadzane w formie rozporządzeń przez Ministerstwo Zdrowia miały doprowadzić do sytuacji, by w każdej placówce kobiety otrzymywały to samo. Z raportu wynika, że najwięcej trudności nastręcza szpitalom zapewnienie 2-godzinnego kontaktu „skóra do skóry” matki z dzieckiem i umożliwienie pierwszego karmienia piersią. Potwierdzeniem są regularnie spływające skargi ciężarnych do rzecznika praw pacjenta – w tym roku było ich już blisko 650. Na przykład pobierane są opłaty za obecność bliskiej osoby przy porodzie. Koszt to 100–200 zł.
I choć takie opłaty są nielegalne, to szpitale znalazły sposób na ich obchodzenie. – Płaci się np. za sprzątanie po osobie towarzyszącej rodzącej, np. po ojcu – tłumaczy Lesław Ciesiółka, rzecznik Ginekologiczno-Położniczego Szpitala w Poznaniu.
Rzecznik Krystyna Kozłowska zwraca uwagę, że skargi kobiet także dotyczą kłopotów, które zaczynają się przed porodem. Na przykład odmowy objęcia opieką okołoporodową kobiet w ciąży z powodu wyczerpanych limitów albo obciążania kosztami zalecanych w standardach opieki okołoporodowej badań diagnostycznych. Zaś 50 pacjentek poskarżyło się do rzecznika, że musiało płacić za znieczulenie wynikające ze wskazań medycznych oraz było obciążonych nierzeczywistymi kosztami porodów rodzinnych.