Zaprezentował w nim aktualne problemy funkcjonowania służby zdrowia w Polsce. M.in. stwierdził, że powszechnie wiadomo, iż część środowiska medycznego sabotuje system NFZ, a wcześniej kas chorych, o czym świadczy chociażby to, jak prowadzone są kolejki oczekujących. Choćby zwykłe USG np. jamy brzusznej. Pacjenci pytają, dlaczego przez nasze limity muszą czekać na to badanie trzy miesiące. Problem w tym, że NFZ w ogóle nie zawiera umów na USG. Ono jest częścią porady specjalistycznej i lekarz zleca je, gdy jest mu ono potrzebne w ramach tej porady. O żadnych kolejkach do tego badania nie może być więc mowy - wyjaśnia Paszkiewicz.

Reklama

Szef NFZ skarży się również na marnotrawstwo środków przekazywanych przez Fundusz. Z jego szacunków wynika, że może tu chodzić o nawet jedną piątą tego, co NFZ wydaje na leczenie. Jeśli w jednym województwie leczenie pacjentki chorej na raka jest dwa razy droższe niż w innym, to o czym to świadczy? Że szpitale wielokrotnie przyjmują tę samą chorą, by poprawić swą kondycję finansową - argumentuje Jacek Paszkiewicz.

Co więcej, znaczną część winy za taki stan zrzuca na lekarzy. Stwierdza, że większość z nich nie obchodzi, czy i jak ich praca będzie oceniana. Każdy leczy, jak umie, i osiąga takie efekty, jakie mu się udaje - stwierdza. W związku z tym - zdaniem Paszkiewicza - w Polsce istnieją ośrodki, gdzie leczy się na światowym poziomie, i takie, w których pacjenci w ogóle nie powinni być przyjmowani.

Nawiązując do sytuacji finansowej NFZ powiedział, że styczeń był względnie dobrym miesiącem pod tym względem. Natomiast w lutym składka była znacznie poniżej oczekiwań. Jego zdaniem wyniki gospodarcze marca pokażą, czy jest to początek jakiegoś trendu czy jednorazowa sytuacja.