Na problem depresji poporodowej zwracają uwagę eksperci. Prof. Janusz Heitzman, prezes Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego przyznaje, że depresja poporodowa dotyka 10-15 procent matek, a często nie jest jednak zauważalna, a u połowy dotkniętych nią kobiet choroba ta nie jest w ogóle rozpoznawana.
Zdrowie Dziennik.pl na Facebooku: polub i bądź na bieżąco >>>
Czym się objawia? Prof. Heitzman wskazuje kilka symptomów: głębokie przygnębienie, płaczliwość, bezradność, lęk o zdrowie dziecka, nieumiejętność podejmowania prostych codziennych decyzji, tj. "czy powinnam przewinąć dziecko". Matka w depresji poporodowej nie jest zainteresowana pozytywnymi emocjami, np. nie powie mężowi, że go kocha. Uważa, że jest złą matką, rozważa samobójstwo, choć nie są to jeszcze myśli samobójcze. Ma również zaburzenia snu i ogólnie jest zrezygnowana - wyjaśnia Heitzman. I dodaje, że na depresję poporodową częściej chorują młode matki, które nie planowały ciąży lub mają złe relacje z partnerem oraz nie czują wsparcia bliskich.
Depresji poporodowej nie należy mylić z pogorszeniem nastroju po narodzinach dziecka, pojawiającym się zwykle w pierwszych 3-4 dniach po porodzie - to tzw. baby blues. Zdarza się to na przykład wtedy, gdy osoby najbliższe całą uwagę poświęcają dziecku i nie interesują się tym, w jakim nastroju jest matka i jakie trapią ją kłopoty - tłumaczy prof. Heitzman. Natomiast depresja poporodowa zwykle daje objawy po 4-6 tygodniach od narodzin dziecka.
Nie można również łączyć depresji poporodowej z innym bardzo poważnym schorzeniem - psychozą poporodową. Matka podejrzewa, że ktoś chce wykraść jej dziecko albo myśli o jego zabiciu, może mieć też myśli samobójcze. Jak tłumaczy prof. Heitzman, pojawia się ono: zwykle w pierwszym miesiącu po narodzinach dziecka i objawia się zaburzeniami nastroju połączonymi z urojeniami paranoidalnymi. Psychoza poporodowa dotyka niewiele matek, bo zaledwie 0,2 proc.