Z okazji Europejskiego Dnia Walki w Depresją (który w tym roku obchodzony jest 1 października) rusza już trzecia edycja kampanii „Twarze depresji. Nie oceniam. Akceptuję”. W tym roku jej tematem przewodnim będzie właśnie depresja poporodowa.
Jak powiedziała przewodnicząca Stowarzyszenia Aktywnie Przeciwko Depresji Joanna Chatizow, ten problem jest w Polsce nadal słabo nagłaśniany.
- Jak pokazują dane z całego świata problem jest ogromny, skala to rocznie od 10 do 20 proc. kobiet po porodzie. Jeśli przyjmiemy, że w zeszłym roku w Polsce urodziło się 270 tys. dzieci, to ok. 2700 matek na taką depresję zapadło. Tymczasem z danych NFZ wynika, że do poradni zgłosiło się tylko 51 kobiet. Ta reszta to ukryty, nierozwiązany problem - podkreśliła.
Przyznała, że sama miała doświadczenia związane z depresją po porodzie. - Co prawda może nie jestem takim ewidentnym przykładem, ponieważ dzięki wsparciu rodziny szybko się z tym uporałam, ale wiem co to znaczy niemoc, ból jeśli chodzi o wstawanie z łóżka i zajęcie się dzieckiem - zaznaczyła.
Jak oceniła, w Polsce nadal wiele osób zapomina o tym, że depresja poporodowa to nie efekt lenistwa - tylko choroba. - Jeśli ktoś ma zawał serca to nikt mu nie powie weź się w garść, zrób coś ze sobą. To jest taka sama choroba jak każda inna, wyłączająca z normalnego funkcjonowania – wskazała.
Według niej istotne jest też to, że depresja wpływa na relacje i więzi pomiędzy matką i dzieckiem, które powstają właśnie w pierwszym okresie po porodzie.
Z kolei p.o. dyrektora Kliniki Psychiatrii Dorosłych w Łodzi prof. Piotr Gałecki powiedział w rozmowie z dziennikarzami, że najważniejszym problemem w leczeniu depresji porodowej jest jej diagnoza czyli fakt, że zbyt rzadko jest rozpoznawana.
- Depresję poporodową można leczyć, jeśli jest to łagodny epizod depresyjny, to ograniczamy się do psychoterapii – mówił.
Dodał, że nawet konieczność zastosowania farmakoterapii, w obecnych czasach nie jest zagrożeniem dla karmionego piersią dziecka. Są bowiem – jak sprecyzował – leki, które w bardzo znikomym procencie przenikają do mleka matki. - Często depresja poporodowa jest nie rozpoznawana, bo myli się ją z tzw. "baby blues" czyli obniżonym nastrojem, drażliwością, uczuciem zmęczenia, w pierwszych dobach po porodzie. Jeśli jednak trwa to dłużej – tygodnie lub miesiące to jest to epizod depresyjny – zaznaczył ekspert.
Jak dodał bywa, że kobiety same zgłaszają się z prośbą o pomoc ale część z nich boi się stygmatyzacji. - Bo pojawia się dziecko, więc powinno być szczęście, a ja sobie nie radzę. Czekają, tydzień, dwa a z tego robią się miesiące. Nagle okazuje się, że nie radzą sobie z opieką nad dzieckiem, pogłębia się poczucie winy i tworzy się błędne koło – podkreślił Gałecki.
Podkreślił, że nie leczona odpowiednio depresja poporodowa „może doprowadzić nawet do rozszerzonego samobójstwa”. - Może do tego dojść bo pojawia się obniżony nastrój, poczucie winy, depresyjne treści myślenia: nic mi się nie udaje, nic mi nie sprawia przyjemności, jestem tylko kłopotem dla innych, przez to, że urodziłam dziecko, jest źle. To może też prowadzić do niechęci do dziecka – powiedział.
Zaznaczył jednak, że tego typu przypadki są rzadkie. Co powinni zrobić najbliżsi by pomóc matkom? - Najważniejsze jest to, by nie wypierać się problemu. Jeśli przez miesiąc dwa utrzymują się objawy zniechęcenia, niemocy, złego samopoczucia, warto by sobie uświadomić, że nie jest to fizjologia, a choroba. Warto też zastanowić się co robić dalej, czy udać się do specjalisty po poradę, czy umówić wizytę domową – zaznaczyła Chatizow.
- Przede wszystkim należy dawać kobiecie, która urodziła dziecko wsparcie, bo znajduje się w nowej roli, ma prawo czuć się zmęczona, może nie wiedzieć jak to robić. Ważne by pytać jak się czuje, jak jej pomóc, jak ją wspierać – dodał Gałecki.
W ramach rozpoczętej kampanii zostaną m.in. upublicznione spoty telewizyjny i radiowy, poruszające tę tematykę. Przygotowano też wywiad z kobietą, która zachorowała na depresję poporodową i specjalne bilbordy przybliżające problematykę.