Ministerstwo zdrowia Włoch poleciło specjalnej jednostce karabinierów przeprowadzenie kontroli na oddziałach położniczych w całym kraju. Ma to położyć kres powszechnemu zjawisku wykonywania przez lekarzy cesarskiego cięcia na życzenie rodzących matek.

Reklama

Włochy zajmują pierwsze miejsce w Europie pod względem odsetka cesarskich cięć. Wynosi on 38 procent, podczas gdy według zaleceń Światowej Organizacji Zdrowia nie powinien przekraczać 15 procent wszystkich porodów. Ale w niektórych prywatnych klinikach w Rzymie i na południu Włoch wskaźnik ten wynosi aż 90 procent.

Dane te, są według resortu zdrowia tak niepokojące, że postanowiono sprawdzić, czy potwierdzą się przypuszczenia, że cesarskie cięcia wykonywane są we Włoszech na życzenie, a nie - jak podkreślił minister Renato Balduzzi - na podstawie realnych zaleceń medycznych, wynikających ze stanu matki i dziecka.

Co więcej, nie wyklucza się, że w prywatnych szpitalacj to lekarze sugerują takie rozwiązanie, gdyż jest to operacja bardzo droga; kosztuje nawet kilkanaście tysięcy euro.

Zgodnie z poleceniem ministerstwa, karabinierzy z komórki ds. fałszerstw zbiorą w publicznych i prywatnych jednostkach służby zdrowia karty pacjentek i dokumentację pobytu w szpitalu, włącznie z wynikami badań USG płodu. Szczegółowej analizie poddane zostaną przypadki, w których poród nie odbył się metodą naturalną.

To wyjątkowo radykalne metody, ale powaga sytuacji tego wymaga - podkreśla dziennik "Corriere della Sera". Zauważa jednak, że dotychczasowe próby obniżenia wskaźnika cesarskich cięć nie powiodły się.

Przypomina się też, że by zapobiec przeradzaniu się takich praktyk w masowe zjawisko, należy nade wszystko pracować nad zmianą mentalności - co bezskutecznie powtarza się w materiałach informacyjnych, publikowanych na ten temat od lat.