Dyrektywa o transgranicznej opiece zdrowotnej weszła w życie 24 kwietnia br.; czas jej implementacji do prawa krajowego mija 25 października 2013 r. Nowe prawo UE umożliwia korzystanie ze świadczeń medycznych w innym kraju wspólnoty, a potem zwrot kosztów leczenia do poziomu gwarantowanego w kraju ubezpieczyciela.
Podczas czwartkowej konferencji prasowej Wanda Nowicka oceniła, że nowa dyrektywa jest ogromnym krokiem naprzód w integracji systemów zdrowotnych poszczególnych krajów Unii Europejskiej i stanowi realizację unijnej zasady swobodnej wymiany towarów i usług. Dodała, że przyczyni się do poprawy realizacji prawa kobiet do przerywania ciąży zgodnego z obowiązującą w Polsce ustawą o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży.
Rzecznik Ministerstwa Zdrowia przypomniał w rozmowie z PAP, że dyrektywa nie zawiera żadnych postanowień poszerzających dostęp kobiet do zabiegów przerywania ciąży w innych krajach członkowskich. "Zabieg przerywania ciąży niezgodny z art. 4a ust. 1 ustawy o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży jest nielegalny, nie jest świadczeniem finansowanym ze środków publicznych, czyli kobiety poddające się tego rodzaju zabiegom w innych krajach członkowskich UE nie będą mogły otrzymać zwrotu poniesionych na ten cel kosztów" - zaznaczył Piotr Olechno.
Z kolei według przewodniczącego sejmowej komisji zdrowia Bolesława Piechy (PiS), interpretacja Nowickiej nie jest właściwa. "Dyrektywa zakłada możliwość finansowania świadczeń, które są gwarantowane ze środków publicznych w państwie z którego pochodzi pacjent. W Polsce aborcja nie jest refundowana" - powiedział PAP Piecha.
Zgodnie z ustawą, kobieta może dokonać aborcji, gdy ciąża stanowi zagrożenie dla jej zdrowia lub życia, gdy badanie prenatalne lub inne przesłanki medyczne wskazują na duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu, a także gdy zachodzi uzasadnione podejrzenie, że ciąża powstała w wyniku czynu zabronionego. Zgodnie z tzw. klauzulą sumienia, lekarz może jednak powstrzymać się od wykonania świadczenia zdrowotnego, które jest niezgodne z jego sumieniem.
Karolina Więckiewicz z Zespołu Pomocy Prawnej działającego przy Federacji oceniła, że w praktyce lekarze często nie odmawiają wprost wykonania zabiegu, a np. kwestionują już wydane orzeczenia lekarskie, co wydłuża procedury na tyle, że przerwanie ciąży nie jest możliwe.
Dr Marcin Górski z tego samego Zespołu podkreślił, że zgodnie z dyrektywą, jedynym dokumentem, jaki w przypadku skorzystania ze świadczenia przerwania ciąży będzie musiała dysponować pacjentka jest ten, na mocy którego takie świadczenie przysługiwałoby jej w Polsce, tj. orzeczenie lekarskie o zagrożeniu dla życia czy zdrowia jej samej lub o wadzie płodu. Jak dodał, z opieki medycznej w innym państwie członkowskim UE Polki będą mogły skorzystać zawsze, gdy będą tego chciały.
Zaznaczył, że dyrektywa przewiduje co prawda, że poszczególne kraje będą mogły wprowadzić tzw. warunek uprzedniej zgody na wykonanie danej procedury medycznej, ale - w jego ocenie - w przypadku zabiegów aborcji Polska nie będzie miała takiej możliwości. "Taką możliwość dyrektywa przewiduje jedynie wtedy, gdy koszty danych świadczeń byłyby szczególnie wysokie. Niewielka liczba wykonywanych w Polsce zabiegów przerywania ciąży, kilkaset rocznie, nie uzasadnia wprowadzenia takiego wyjątku, bo nie narażają one kraju na nadmierne koszty" - dodał.
Powiedział też, że tę dyrektywę Komisja Europejska traktuje priorytetowo, co oznacza, że niedokonanie na czas jej implementacji do polskiego prawa lub jej niepełne wdrożenie spotka się z jej szybką reakcją. "KE będzie mogła skierować sprawę przeciwko Polsce do Trybunału Sprawiedliwości UE, co będzie wiązać się z możliwością nałożenia na kraj dotkliwej kary finansowej" - wyjaśnił.
Nowicka zapowiedziała, że Federacja będzie monitorować wdrażanie przepisów dyrektywy o transgranicznej opiece zdrowotnej do polskiego prawa i informować kobiety o prawach, które im ona daje.
Dyrektywę wielokrotnie krytykowała minister zdrowia Ewa Kopacz. Podkreślała, że jest ona niekorzystna dla uboższych pacjentów i może "zniszczyć" polski system ochrony zdrowia.
W styczniu br. rzecznik ministerstwa zdrowia Piotr Olechno mówił PAP, że Polska może nie wdrażać zapisów dyrektywy UE o usługach medycznych, jeżeli uzna, że szkodzą one krajowemu systemowi ochrony zdrowia. Rozwiązanie takie gwarantuje Traktat Lizboński. Według słów rzecznika, dokument ten gwarantuje respektowanie kompetencji państw członkowskich w zakresie kształtowania polityki zdrowotnej oraz organizacji krajowych systemów ochrony zdrowia. Polski minister zdrowia ma prawo powołać się na ten przepis, ilekroć uzna, że jest to zgodne z interesem polskiego systemu ochrony zdrowia i pacjentów.