Lekarze rodzinni mieliby od przyszłego roku diagnozować choroby onkologiczne. Przy podejrzeniu raka mieliby albo szybko przeprowadzać wstępne badania jeszcze w przychodni albo kierować na szybkie badania poza kolejką do specjalisty. Medycy narzekają, że resort obciążył ich nowymi obowiązkami, a także, że dojadą im nowe koszty. Aby pacjenci nie musieli czekać, resort zdrowia umożliwił, by cześć badań, które obecnie robili specjaliści, wykonywana była w przychodniach. Jak wyliczają lekarze np. za badania USG (które będą mogli robić od nowego roku) muszą zapłacić około 100 zł., za badanie żelaza 18 zł., spirometrię 45 zł.

Reklama

Resort zdrowia do tej pory płacił za nie u specjalistów około 200 mln zł. Lekarzom pierwszego kontaktu chciał dać 1,1 mld zł. To i tak więcej niż początkowo - wcześniej resort proponował 800 mln zł.

Zdaniem Jacka Krajewskiego, przedstawiciela lekarzy zrzeszonych w Porozumieniu Zielongórskim, to nie wystarczy, bo badań będzie więcej niż u specjalistów. Lekarze chcieliby otrzymać dodatkowe środki, które by ich motywowały do pracy. Nie uzyskaliśmy porozumienia. Od 2 stycznia przychodnie nie będą otwarte - mówi Krajewski.

Jak przekonuje będą mieli więcej pacjentów, m.in. okulistycznych i dermatologicznych, którzy po zmianie przepisów bedą musieli najpierw otrzymać skierowanie od lekarza pierwszego kontaktu, by przejść pod opiekę specjalisty. Do tej pory takie skierowania nie obowiązywały.

Resort zdrowia już się zabezpiecza i od nowego roku również szpitalne oddziały ratunkowe będą mogły przyjmować "zwykłych pacjentów". Szpitale otrzymają za to dodatkowe pieniądze.

Bartosz Arłukowicz przekonuje, że choć może być kłopot z podstawowa opieką, to do pakietu przystąpiło 100 Centrów Onkologicznych, 99 proc. specjalistów.

CZYTAJ TAKŻE: Arłukowicz zapowiada: Więcej pieniędzy dla lekarzy rodzinnych>>>