Naukowcy z Uniwersytetu Walijskiego wzięli pod lupę trzy bardzo niemile widziane w szpitalach bakterie – pałeczkę ropy błękitnej, paciorkowca beta-hemolizującego grupy A oraz gronkowca złocistego. Wszystkie potraktowali miodem manuka. Wyniki przeszły ich najśmielsze oczekiwania.

Reklama

Okazało się, że ten produkowany przez nowozelandzkie pszczoły z nektaru rosnących tam drzew herbacianych manuka smakołyk wyjątkowo nie posmakował bakteriom. Miód wzmagał działanie antybiotyku, nie pozwalał bakteriom przyłączać się do tkanek i – w efekcie – hamował rozwój infekcji, czytamy w brytyjskim dzienniku „Daily Mail”.

Jak zaobserwowali naukowcy, miód powstrzymywał bakterie przed wytworzeniem biofilmów, którymi groźne zarazki osłaniają się przed działaniem antybiotyków. Pozbawione ochrony, nie potrafiły opierać się lekom.

Co ciekawe, odporne na niektóre antybiotyki bakterie (jak na przykład gronkowiec złocisty, który radzi sobie z oksacyliną) pod wpływem miodu manuka traciły swoją antybiotykooporność. To oznacza, że do leczenia trudno gojących się ran i owrzodzeń będzie można znów wykorzystywać medykamenty uznane za mało skuteczne.

Na szczęście ani pałeczki ropy, ani paciorkowiec, ani gronkowiec nie potrafią uodpornić się na miód.

Miód manuka znany był już od starożytności jako środek antybakteryjny. Wykorzystywano go między innymi do leczenia ran. Choć do dziś medycyna nie poznała dokładnego mechanizmu, w jaki na zarazki oddziałuje miód, wykorzystuje się go do produkcji niektórych lekarstw.

Badania brytyjskich naukowców pomogą w szerszym wykorzystaniu leczniczych właściwości tego słodkiego przysmaku z Nowej Zelandii.