Naukowcy z Karolinska Institutet w Szwecji obserwowali 42 tys. osób, w tym tysiąc chorych. Badali skutki zdrowotne u osób cierpiących na zaburzenie lękowe zwane hipochondrią, charakteryzujące się nadmiernym strachem przed chorobą. Podczas gdy wiele osób martwi się złym samopoczuciem, hipochondrycy widzą, że ich codzienne życie zakłóca lęk i interpretują prawie każde normalne doznanie cielesne jako oznakę choroby.
Badania wykazały, że hipochondrycy dożywali średnio 70 lat, natomiast osoby, które prowadziły normalny tryb życia, bez strachu o swoje zdrowie, dożywały 75 lat. Większość pacjentów z hipochondrią (57 procent) stanowiły kobiety, a prawie wszyscy badani cierpieli na inne zaburzenie lękowe (78 procent).
Pacjenci z hipochondrią byli bardziej narażeni na śmierć z powodu chorób układu oddechowego, takich jak grypa i covid, a także problemów krążeniowych lub neurologicznych.
Dlaczego tak się dzieje? Według naukowców nie ma to związku z tym, że hipochondryk ze „strachu przed dowiedzeniem się prawdy” unika lekarzy i w efekcie ryzykuje późną diagnozę, która w przypadku wielu chorób niesie za sobą gorsze rokowania. Zamiast tego stwierdzili, że ciągły stan zmartwienia – który może być wywołany normalnymi odczuciami, takimi jak pocenie się lub kłopoty gastryczne – prowadzi do chronicznego stresu łączonego z dużym zagrożeniem przedwczesnej śmierci. Nieustające niepokój i podenerwowanie mogą powodować uwalnianie substancji chemicznych, które powodują wzrost poziomu stanu zapalnego w całym organizmie.
Badania powiązały długotrwały stan zapalny z wieloma problemami, w tym z osłabionym układem odpornościowym, co sprawia, że organizm jest mniej zdolny do zwalczania infekcji.
Możliwe było również, że zwiększona świadomość choroby ma swoje korzenie w podstawowych problemach zdrowotnych, które mogą narażać chorych na większe ryzyko przedwczesnej śmierci.
Wyniki badań zostały opublikowane w „JAMA Psychiatry”.